Warsztat Miłości [4]: Brudna przeszłość powraca


Tego pamiętnego dnia moim oczom ponownie ukazał się tamten szalenie przystojny blondyn ze sklepu z częściami samochodowymi. Tak, ten, który romansował pod prysznicem z Tomkiem i Romkiem. Stał na progu garażu ze swoim CV i całą swoją kuszącą do grzechu urodą pytał, czy może u nas pracować.

Jestem w stanie zrobić dużo, by dostać tu posadę… - dodał.

Uległem. Uległem jego uderzającemu czarowi. I nie byłem w stanie mu odmówić.

Chciałem tylko porozmawiać z nim na osobności, więc dałem znak, by szedł za mną.

Wyszliśmy na tyły warsztatu.

Pomimo, że zaczynał się wrzesień, upał lał się z nieba litrami i palił bezlitośnie całą zieleń. Pomyślałem, że podleję konającą trawę, jednocześnie przepytując tego chłopaka, co umie.

Więc masz na imię Dawid, miło. – powiedziałem. – W CV masz tylko pracę w sklepie z częściami samochodowymi. To trochę mało. Potrzebujemy tutaj kogoś, kto zna się na…

Nagle stwierdził, że mu gorąco, i zdjął koszulkę.

Jego przepiękny tors emanował dziką, nagą męskością, porażał i powalał swoim perfekcyjnym wyrzeźbieniem. Krople na jego powierzchni prowadziły rozkoszny srebrny wyścig.

Przełknąłem ślinę.

- Ty chory draniu - pomyślałem. - Co jesteś w stanie zrobić, by zdobyć tę pracę?

Podszedł do mnie, przejął ode mnie węża i zaczął tęgim strumieniem wody polewać trawę. Potem, w spontanicznym odruchu, polał sam siebie, by ukoić swe rozgrzane ciało.

Widok był cudowny jak na filmach.

Jeśli to byłby pornol, to właśnie wtedy zaczynała by się ta cała akcja.

Ja rozebrałbym się do naga, ściągnął jego szorty i zaczął impulsywnie obciągać mu pałę - będąc oszołomiony jej rozmaitymi walorami: rozmiarem, kształtem i smakiem.

On jęczałby z rozkoszy jak szaleniec, polewając nas zimną wodą - byśmy nie wybuchli od nadmiaru tętniącej rozkoszy. Ale nie powstrzymałby jej na długo, bo w końcu obsmarowałby moje rozpalone usta swoim obfitym, gęstym...

Możesz mnie tu wykorzystywać tak, jak tylko zapragniesz – dodał z szalenie pewnym siebie uśmiechem. – Nawet jako… ogrodnika?

***

Tamten rok z Oskarem ułożył nam się cudownie.

Po tym, jak zdałem maturę, zacząłem pracować w warsztacie mojego Miśka.

Ogarniałem papierologię – czego Oskar nie znosił – a mój Miły mógł zająć się tym, co kochał najbardziej (poza mną), czyli naprawą aut, uczeniem uczniów fachu i rozmowami z coraz liczniejszymi klientami.

Tak, to dobra wiadomość – Oskar nauczył się w końcu rozmawiać z ludźmi.

Był nieśmiały, ale przełamał to.

Wspierałem go w tym, ile tylko mogłem.

W maju Oskar kupił upadający warsztat świętej pamięci pana Waldka, który – po przejęciu go przez jego durnego synalka Tomaszka – zaczął się staczać.

Tomasz zgodził się na przystępną cenę nieruchomości, bo nie miał wyjścia. Chciał ratować swój tyłek i spłacić długi. Zabrał kasę i wyjechał gdzieś za granicę. Do końca szczerzył zęby, ale to już nie było naszym problemem.

Najbardziej cieszyła się Arleta – że w końcu będzie pracować, jak mówiła, z normalnym towarzystwem.

Arleta oczywiście o wszystkim się dowiedziała – o naszym gejostwie i miłości. Na szczęście przyjęła to dobrze.

Zresztą miała teraz nowego faceta - Roberta, masażystę, który otworzył niedaleko nas swój gabinet - więc była nim w pełni zaabsorbowana. Mówiła, że bosko masuje stopy i ma na ich punkcie istnego kręćka... Cóż, brzmi nieźle.

W czerwcu – po prawie roku od mojego spotkania z Oskarem – zamieszkaliśmy w końcu razem w domu przy warsztacie.

Nasza miłość rozkwitała.

Kochaliśmy się po kilka razy dziennie – w domu, na zapleczu warsztatu wśród zapachu smaru i opon, w autach naszych klientów – co nas bardzo podniecało.

Oddawałem się Oskarowi w pełni – kochałem, gdy penetrował mnie długo, głęboko i namiętnie. Widziałem w jego oczach prawdziwe spełnienie i wdzięczność, co podniecało mnie aż do niekontrolowanego szaleństwa.

Nigdy nie miałem go dość – ani też jego cudownego, upajającego zapachu samca, który działał na mnie jak narkotyk.

Wchodził we mnie z taką pasją, że prawie spuszczałem się na samą myśl o tym.

Oskar okazał się nie tylko genialnym kochankiem, ale także bardzo romantycznym, wrażliwym mężczyzną.

Pod powłoką prawdziwej, umięśnionej samczej, wypakowanej testosteronem bestii krył się fantastyczny dżentelmen o wielkim sercu, który robił mi śniadania do łóżka, klepał mnie w tyłek pod prysznicem, nacierał mnie maściami, gdy byłem chory, i w ogóle roztaczał nade mną cudowną, wręcz ojcowską opiekę.

Czułem się przy nim bezpieczny, kochany i uwielbiany.

Tak było aż do tamtego pamiętnego wrześniowego dnia, gdy zatrudniłem Dawida...

Wtedy nagle czar zaczął pryskać.

Początkowo zauważyłem, że Oskar stał się bardziej milczący. Coraz więcej czasu spędzał w warsztacie, a ja wieczorami czekałem, aż przyjdzie do łóżka. Twierdził, że ma dużo pracy, ale jakoś ilość wystawianych faktur o tym nie mówiła.

Coś zaczęło być nie tak.

Podejrzewałem, że ma to związek z Dawidem. Zdawał sobie ten przepiękny, hiperseksualny blondyn sprawę z siły swojego męskiego uroku, który roztaczał dookoła i w który – niby w lepką pajęczynę – wpadali wszyscy.

Lubił myć auta. A właściwie robić istny wyuzdany show z mycia aut.

Aby nie pomoczyć ubrania roboczego, rozbierał się do bardzo obcisłych bokserek typu Kelvin Klein i – w poduchach dzikiej piany – pucował dokładnie karoserię aż do błysku, wypinając się i demonstrując na wszystkie strony swoje męskie atuty. Lśnił nagim, mokrym ciałem, przyciągając wzrok klientek i - co oczywiste - także klientów.

Widziałem, jak Oskar na niego patrzył. Zerkał, niby przypadkiem. Czy mogłem mieć do niego pretensje, skoro i ja też nie mogłem czasem oderwać od niego wzroku...?

Zacząłem mimowolnie snuć o nim prymitywne seksualne fantazje

Wyobrażałem sobie, że wchodzi do naszej sypialni i gwałci mnie swoim przeogromnym kutasem. Zaspokaja się mną jak przedmiotem, a Oskar patrzy na to wszystko i wali swojego potwornie wielkiego konia. Całujemy się z Dawidem, a Oskar smaruje nasze wargi swoim nasieniem…

Tak, dokładnie.

To zaczęło być problemem.

Powodował w nas seksualne napięcia, z którymi nie bardzo było wiadomo, co zrobić. Choć mimo to udawało się przez jakiś czas utrzymywać status quo. Udawaliśmy, że wszystko jest okej.

Aż w końcu pewnego dnia – po godzinach pracy zakładu – wróciłem na chwilę do garażu, bo zapomniałem faktur do rozliczenia z księgową.

I zobaczyłem, jak Oskar i Dawid się całują.

Wielka ręka mojego faceta wylądowała na mokrym tyłku blondyna i ściskała go jak brzoskwinię.

Zamurowało mnie.

Wycofałem się powoli na schody. Nie zauważyli mnie.

Przez szczelinę drzwi po cichu obserwowałem rozwój sytuacji.

Macali się dziko i namiętnie, dając coraz bardziej wyuzdany upust swoim homoseksualnym instynktom. Ich ręce ślizgały się po ich spoconych, przepięknych torsach, żuli swoje języki i mielili nimi po całej twarzy.

To byłby piękny, podniecający widok – gdyby nie fakt, że... to był mój facet!

Mój Oskar. Mój Skarb.

Poczułem się okropnie.

Odepchnięty, odsunięty na dalszy plan. Wiedziałem, że to musiało nastąpić. Po prostu wiedziałem. Nie miałem takiego ciała, jak Dawid. Nie mogłem się z nim równać. To przepiękny chłopak. A ja…? – westchnąłem.

Nagle Oskar go odepchnął.

Powiedział mu, żeby szedł do domu. Dawid patrzył z niezrozumieniem, ale po chwili ubrał się i wyszedł. Ja ukradkiem wróciłem do domu.

Tego wieczoru nie było tematu.

Oskar wsunął się do łóżka, gdy ja już zasypiałem. Pochylił się nade mną, pocałował mnie i wyszeptał, że mnie kocha. Nic nie odparłem. Udawałem, że śpię.

***

Następnego dnia postanowiłem porozmawiać z Dawidem.

Za autami, gdzie nikt nas nie widział, złapałem go za jego umięśnione ramię i powiedziałem mu wprost, że jeśli jeszcze raz dotknie mojego faceta, to wyjebię go stąd na zbity pysk.

Dawid zdębiał i przepraszał. Mówił, że nie wiedział, że jesteśmy razem. I że to zmienia postać rzeczy.

Jakoś mnie to nie uspokoiło.

Chciałem już odejść, gdy nagle Dawid podszedł do mnie, chwycił, przyciągnął do siebie i pocałował mnie szybko.

Odskoczyłem jak poparzony i spytałem, co mu odbiło.

Powiedział, że na zgodę.

Poraziło mnie to.

Poczułem naraz wiele sprzecznych emocji. Strach, poczucie winy, ale też.. aż wstyd się przyznać… podniecenie…

Odbiło ci? – zapytałem, wycierając usta.

Odszedłem w milczeniu. Nie mogłem zrozumieć, co się właściwie stało. Ale chciałem stamtąd prysnąć jak najszybciej, by przestać czuć tę zakazaną, niedopuszczalną chuć…

***

Wieczorem wybrałem się na spacer, by mieć okazję w spokoju przemyśleć całą tę dziwną sytuację.

Wijąc tor swojej przechadzki gdzieś między domkami na peryferiach naszego miasteczka, doszedłem do wniosku, że zapomnę o wszystkim.

Po prostu zapomnę i będę udawał, że nic się nie stało.

Jednorazowy wyskok, nie ma o czym mówić – pomyślałem sobie. Po co robić z igły widły?

Gdy wróciłem do domu naszła mnie wielka ochota, by pokochać się z moim Miśkiem. Zapragnąłem raz jeszcze poczuć jego bliskość i wielkie ciepło, jakim emanował.

Jednak okazało się, że nigdzie go nie ma.

Sprawdziłem garaż, warsztat, sypialnię. Dziwne – pomyślałem. Zawsze o tej porze albo leżał już zmęczony na kanapie i oglądał Top Gear, albo też pakował na naszej małej domowej siłowni, którą zaaranżowaliśmy na parterze.

A tu pustki.

Komórka nie odpowiadała, co zmartwiło mnie jeszcze bardziej. Oczywiście pierwszą myślą, jaka mnie naszła, to że właśnie rucha się z Dawidem.

W oczekiwaniu na jego powrót, włączyłem komputer.

Okazało się, że dostałem dziwnego maila.

„Cześć Mariusz. Myślę, że ci się to spodoba:”

I link – ewidentnie do... jakiejś strony porno.

Ten ktoś znał mnie z imienia.

Wiedział o mnie, o mojej orientacji, ale wolał pozostać w ukryciu. Chwilę wahałem się, czy klikać.

W końcu jednak ciekawość wygrała.

Pokazał się zabójczy tytuł „Twinks fucked by Tim Angel”.

Bardzo oryginalne – pomyślałem z przekąsem.

Moim oczom ukazała się trzech młodych, nagich chłopaczków – szczupłych i gładkich, którzy ujeżdżali się w wielkim łożu.

Nagle przysłonił ich wielki cień mężczyzny, który wyłonił się zza kadru.

Imponująco potężny kutas przybysza wzbudził w nich sztucznie zagrane zaskoczenie pomieszane z imitacją ekscytacji.

Już wtedy ogarnęło mnie bliżej nieokreślone przerażenie, ale nie wiedziałem, co dokładnie było jego źródłem.

Nagle kamera ujęła twarz wielkiego faceta.

Nie mogłem uwierzyć.

To był Oskar...

CZYTAJ kolejną część pt. "Tydzień rozpusty"

Autor Fiutomer. Wszelkie prawa zastrzeżone. Nieautoryzowane rozpowszechnianie fragmentów lub całości niniejszego utworu w jakiejkolwiek postaci jest zabronione. Wykonywanie kopii i publikacja tego utworu na jakimkolwiek serwisie internetowym czy innej publikacji bez wiedzy i zgody autora jest naruszeniem praw autorskich i spotka się z reakcją autora. Autor nie ponosi odpowiedzialności za konsekwencje przeczytania niniejszego utworu.

6 komentarzy:

  1. Super :-) nie moge doczekac sie kolejnej czesci

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszy mnie to bardzo :) W kolejnej części będzie się działo :)

      Usuń
    2. A kiedy bedzie kolejna czesc?:-)

      Usuń
    3. Najpewniej w czwartek (16.10) wieczorem :)

      Usuń
  2. a można szybciej 5 część:P

    OdpowiedzUsuń

Ty też podziel się opinią na temat opowiadania!

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

TOP 10 ROKU