Mat nie zdążył wydobyć z siebie nawet słowa, gdy dostał fangę prosto w zdziwiony pysk i padł nieprzytomny na mokre kafle.
Po prostu wszedł w nieodpowiednim momencie.
Mógł wejść nieco wcześniej – zanim Danek i Jacek stracili kontrolę nad swoimi ciałami i wpakowali się razem pod jeden strumień ciepłej wody, łapczywie obejmując się i obdarowując siebie wzajemnie intymnymi pieszczotami.
Albo nieco później – gdy ciepła woda wymyłaby już ostatnie ślady niepołkniętego nasienia ze śliskich brodzików, a oni mogliby udawać, że nic się nie stało.
Albo nieco później – gdy ciepła woda wymyłaby już ostatnie ślady niepołkniętego nasienia ze śliskich brodzików, a oni mogliby udawać, że nic się nie stało.
Ale wszedł akurat wtedy, gdy buzowali dziko w samym środku swych niekontrolowanych gejowskich godów.
Pod tymi prysznicami nietrudno było o taki wybuch popędu – nie posiadały one bowiem oddzielających ścianek, lecz były ze sobą ekscytująco złączone – otwierając przed zażywającymi tam kąpieli spoconymi samcami nieprawdopodobnie sycące widoki na ciała swoich pięknych kolegów.
I jedno spojrzenie – rzucone o raz za dużo – sprawiło, że tego dnia, o tej godzinie szczupły i słodki Danek z całym swoim urzekającym chłopięctwem wsiąkł w silny uścisk odurzającego swą męskością Jacka.
I jedno spojrzenie – rzucone o raz za dużo – sprawiło, że tego dnia, o tej godzinie szczupły i słodki Danek z całym swoim urzekającym chłopięctwem wsiąkł w silny uścisk odurzającego swą męskością Jacka.
***
I pewnie ten pospiesznie odbyty stosunek, ta uwolniona homoseksualna dynamika cielesna, naga i bezwstydna, pozostałaby w ukryciu przed światem, gdyby w jej trakcie w drzwiach łaźni nie pojawił się Mat.
Jacek, w przypływie sprzecznych i niedających się opanować emocji, z pełną, kiwającą się na boki erekcją, podbiegł i z pełnej pary przywalił Matowi.
Nie mógł postąpić inaczej.
Wiedział, że gdyby jego gejowskie popędy i prysznicowe podrywy najprzystojniejszych klientów wyszły na jaw, Argus, jego ojciec – właściciel tej siłowni i pobliskiego burdelu oraz miejscowy mafioso w jednym – zabiłby go na miejscu gołymi rękami.
Wiedział, że gdyby jego gejowskie popędy i prysznicowe podrywy najprzystojniejszych klientów wyszły na jaw, Argus, jego ojciec – właściciel tej siłowni i pobliskiego burdelu oraz miejscowy mafioso w jednym – zabiłby go na miejscu gołymi rękami.
***
Gdy Mat się obudził po pewnym czasie – zorientował się, że siedzi przywiązany do krzesła a jego usta są wypchane zwiniętą skarpetą.
Zrobił wielkie jak księżyce w pełni oczy, gdy zobaczył przed sobą swoich odzianych jedynie w ręczniki homoseksualnych oprawców, którzy toczyli nad nim gorącą debatę, co z nim zrobić:
Zrobił wielkie jak księżyce w pełni oczy, gdy zobaczył przed sobą swoich odzianych jedynie w ręczniki homoseksualnych oprawców, którzy toczyli nad nim gorącą debatę, co z nim zrobić:
– Przecież nie możemy go tu trzymać w nieskończoność – stwierdził Danek, łapiąc się za głowę. – W końcu kiedyś go wypuścimy, a on wyjdzie i wygada.
– Przestań panikować – uciął Jacek stanowczo. – Coś wymyślimy.
Jednak czas mijał w pomysłów brakowało.
Krążyli po pomieszczeniu, rzucali różne propozycje – każda głupsza i dziwniejsza od poprzedniej.
Krążyli po pomieszczeniu, rzucali różne propozycje – każda głupsza i dziwniejsza od poprzedniej.
– Nie zabijemy go, prawda? – zmartwił się Danek. – On ma dziewczynę, pewnie zaraz by go szukała.
Jacek zmierzył go niepoważnym wzrokiem i gdy już miał go skarcić za ten absurdalny pomysł zostania mordercą, gdy nagle Danek zatrzymał wzrok na Macie i dokładnie obadał jego anatomię:
– Wiesz Jacek… Nigdy nie bawiłem się z heterykiem.
Mat zadrżał, jakby usłyszał wyrok.
– Odbiło ci, kretynie? – warknął Jacek. – Mało mamy już nagrabione? Jak mój ojciec się dowie, że…
Jacek nie mógł już jednak dokończyć zdania, bo Danek jednym sprytnym ruchem ściągnął bokserki Mata – jedyne odzienie, z jakim pojawił się u progu tej łaźni – i na jaw wyszło coś szokującego.
Ten niepozorny chłopak uczęszczający na siłownię dopiero od paru miesięcy władał prześlicznym, kształtnym, cielistym kutasem.
I choć nie był on w zwodzie, to i tak był na tyle wielki, że Jacka wyobraźnia uległa już stanowczemu pobudzeniu.
Ten niepozorny chłopak uczęszczający na siłownię dopiero od paru miesięcy władał prześlicznym, kształtnym, cielistym kutasem.
I choć nie był on w zwodzie, to i tak był na tyle wielki, że Jacka wyobraźnia uległa już stanowczemu pobudzeniu.
– Ciekawe, jaki by był, gdyby stanął? – spytał Danek.
Jacek, widząc, jak wielka i soczysta okazja przeszłaby mu przed nosem, nie umiał już zaprotestować.
Po prostu w milczeniu patrzył, jak Danek chwyta za ten heterycki, nieznający obcego, męskiego uścisku dłoni człon, i zaczyna poddawać go rozlicznym, prędkim masturbacjom.
Mat krzywił się i próbował wyrwać, ale supły założone przez Jacka okazały się silniejsze.
Odwracał głowę więc w odruchu bezsilności, to w jedną, to w drugą stronę, nie chcąc patrzeć, jak chłopak próbuje czynić mu rozkosz.
Odwracał głowę więc w odruchu bezsilności, to w jedną, to w drugą stronę, nie chcąc patrzeć, jak chłopak próbuje czynić mu rozkosz.
Psychika Mata mogła nie przyjmować do wiadomości tego, co się działo – próbując odciąć się od tego zboczonego rytuału.
Ale jego ciało, sterowane genetycznymi automatyzmami, chcąc nie chcąc, poddało się tym przemiłym, wysublimowanym stymulacjom sprawnej gejowskiej dłoni – tym tarciom, uściskom i ciągnięciom – reagując szybkim i potężnym wzwodem na całej długości i grubości.
Ale jego ciało, sterowane genetycznymi automatyzmami, chcąc nie chcąc, poddało się tym przemiłym, wysublimowanym stymulacjom sprawnej gejowskiej dłoni – tym tarciom, uściskom i ciągnięciom – reagując szybkim i potężnym wzwodem na całej długości i grubości.
– Co? Twoja laska tak dobrze walić nie umie? – zaśmiał się Danek, widząc rosnące w jego uścisku ciepłe efekty swojej pracy.
Mat nic nie odparł – po prostu siedział z zamkniętymi oczami a na jego zmarszczonym czole drgały krople potu, układając się w grymasy obrzydzenia.
– Skoro nie to, to spodoba ci się może to... – powiedział Danek, po czym kucnął, wziął męskość rozedrganego chłopaka i napełnił nią swoje usta.
Mat wierzgnął.
– Co robisz? – warknął Jacek, odepchnął lekko Danka – Myślałeś, że ci pozwolę? - po czym wyrwał mu z ust soczystego kutasa kolegi i… sam ujął go między swe ukrwione wargi.
W efekcie wywiązała się między nimi urocza sprzeczka – pomiędzy uśmiechami, mlaskaniem i oblizywaniem ust wzajemnie wyrywali sobie ten piękny kawał chłopięcego, twardego mięsa, spierając się, kto ma prawo ssać, pieścić go i karmić się nim dłużej.
Zatopieni w tej gejowskiej aferze całkowicie pomijali piętrzące się, okrutne i sprzeczne emocje Mata.
Chłopak mógł być tylko niemym świadkiem tej wstrętnej dla niego acz zarazem fizjologicznie rozkosznej zbrodni oralnej.
I tak bawili się nim i jego intymnością, łykali, lizali, tarmosili ją, aż nagle… chłopak trysnął.
Jacek i Danek, początkowo zaskoczeni wczesną porą wytrysku, szybko dopasowali się do jego nasiennego rytmu i zaczęli w jego takt połykać słodkie wystrzały chłopięcego nektaru.
Mat pokrył się głębokim rumieńcem, drżał i sapał głęboko.
– Chyba mu się podobało – ocenił Jacek.
– Założę się, że jego dziewczyna nie jest tak dobra w te klocki – dodał Danek.
Jacek obtoczył swoje usta mięsistym jęzorem, rozkoszując się ostatnimi kropelkami kumplowskiej spermy:
– Smaczny. Trzeba wydobyć z niego resztę.
Jak na komendę, usiedli przed nim i ponownie zaczęli ssać na zmianę jego cudną pałę – tym razem już nie na żarty – solidnie, mocno, chciwie i z pełną stanowczością.
Gdy jeden już nie mógł, drugi przejmował stery.
Gdy jeden już nie mógł, drugi przejmował stery.
– Który z nas ssie lepiej? – spytał Danek.
Ale Mat tylko wierzgał w miejscu, buksował bez sensu jak zakopany w błocie samochód.
Krzyczał przez zwiniętą skarpetę, syczał, aż w końcu strzelił ponownie - będąc zupełnie bezbronnym wobec nadwyżki rozkoszy, której niewątpliwe doznawał.
Wariował i złorzeczył, nie potrafiąc tej niemoralnej ekstazy w żaden sposób zatrzymać.
Krzyczał przez zwiniętą skarpetę, syczał, aż w końcu strzelił ponownie - będąc zupełnie bezbronnym wobec nadwyżki rozkoszy, której niewątpliwe doznawał.
Wariował i złorzeczył, nie potrafiąc tej niemoralnej ekstazy w żaden sposób zatrzymać.
– A po ilu orgazmach ty się uśmiechniesz? - zaśmiał się Jacek pod wpływem swojego żartu, po czym wpadł na kolejny szatański pomysł.
Położyli go na podłodze, postawili znów jego pałę kilkoma wdzięcznymi zabiegami, po czym Jacek z piskiem i niekrytą rozkoszą usadził na niej Danka.
Gdy tylko jego wrażliwe wnętrze dostroiło się do boskich kształtów tego instrumentu – Danek zaczął rytmicznie skakać – aż w powietrzu rozszedł się regularny podkład z jęków i plaśnięć worków mosznowych.
Położyli go na podłodze, postawili znów jego pałę kilkoma wdzięcznymi zabiegami, po czym Jacek z piskiem i niekrytą rozkoszą usadził na niej Danka.
Gdy tylko jego wrażliwe wnętrze dostroiło się do boskich kształtów tego instrumentu – Danek zaczął rytmicznie skakać – aż w powietrzu rozszedł się regularny podkład z jęków i plaśnięć worków mosznowych.
Danek śmiał się jak dziecko, a Jacek mu dopingował.
Mat próbował oswobodzić się kolejny raz – kolejny raz bez skutku.
Po którymś razie prób zaprzestał.
Jego mięśnie zwiotczały, energia go opuściła i poddał się z rezygnacją tym homoseksualnym torturom, dając przyzwolenie na zmuszanie go do kolejnych wstrętnych orgazmów.
Po którymś razie prób zaprzestał.
Jego mięśnie zwiotczały, energia go opuściła i poddał się z rezygnacją tym homoseksualnym torturom, dając przyzwolenie na zmuszanie go do kolejnych wstrętnych orgazmów.
Nie pamiętał, ile dokładnie niedopuszczalnych klimaksów musiał przeżyć tego dnia.
Zgubił się przy szóstym albo siódmym.
Chłopcy nie dawali mu spokoju, wciąż męcząc, miętoląc i mechacąc jego genitalia na wszystkie strony i upewniając się, że wydoili z tego obszernego wymienia ostatnie porcje nabiału.
Zgubił się przy szóstym albo siódmym.
Chłopcy nie dawali mu spokoju, wciąż męcząc, miętoląc i mechacąc jego genitalia na wszystkie strony i upewniając się, że wydoili z tego obszernego wymienia ostatnie porcje nabiału.
A gdy go opróżnili do dna, nie mogli wyhamować: zaczęli go lizać, tulić, drapać, ściskać i całować - zmieniając co chwilę pozycje i wciągając go mimowolnie na mnożące się od homoseksualnej fantazji stronice zakazanej, gejowskiej Kamasutry.
W końcu wpadli na pomysł uszczęśliwienia Mata poprzez wszczęcie serii naprzemiennych gwałtów na nim, rozpychając nimi do granic możliwości dziewiczy odbyt jego ukryty między mięsistymi, delikatnymi pośladkami.
Każdy jego niemy gest i skurcz interpretowali jako zachętę do dalszych ekscesów, więc stymulowali go tęgo, by poddał się, rozluźnił w końcu i znalazł w sobie ciepłe miejsce na oba te rozgrzane, kompletnie gołe i niezabezpieczone penisy, które w końcu złożyły w jego kubaturze całe swe nasienie.
Każdy jego niemy gest i skurcz interpretowali jako zachętę do dalszych ekscesów, więc stymulowali go tęgo, by poddał się, rozluźnił w końcu i znalazł w sobie ciepłe miejsce na oba te rozgrzane, kompletnie gołe i niezabezpieczone penisy, które w końcu złożyły w jego kubaturze całe swe nasienie.
Nie zauważyli w tym seksualnym, beztroskim szale, że Mat nie stracił przytomności.
I wciąż trzeźwy, w pełni świadomy mocnych, rozkosznych obrzydliwości, których doznawał, nieustannie kombinował, jak się uwolnić…
I wciąż trzeźwy, w pełni świadomy mocnych, rozkosznych obrzydliwości, których doznawał, nieustannie kombinował, jak się uwolnić…
***
Gdy Jacek i Danek obudzili się po tej wycieńczającej orgii – leżeli na ławce w szatni.
Nie bardzo pamiętali, jak się tam znaleźli. Zrzucili to na karb zmęczenia i odurzenia upojną heterycką spermą.
Nie bardzo pamiętali, jak się tam znaleźli. Zrzucili to na karb zmęczenia i odurzenia upojną heterycką spermą.
– Gdzie Mat? – spanikował nagle Danek, odkrywając, że w łaźni stoi tylko puste krzesło, a na posadzce leżą postrzępione kawałki sznura.
Jacek szybko ubrał się i wybiegł na korytarz.
Zauważył w kwadracie wejścia na siłownię, jak pną się dwie sylwetki.
Jedną z nich był niewątpliwe jego ojciec – Argus – potężnie zbudowany, o mięsie napiętym i twardym i anatomii wielkiego goryla – stał tam i prężył się, raz po raz gwałtownie pocierając brodę, paląc cygaro i tocząc z kimś rozmowę.
Kilka kroków Jacka w ich stronę pomogło wyjaśnić zagadkę – tym kimś był Mat.
Zauważył w kwadracie wejścia na siłownię, jak pną się dwie sylwetki.
Jedną z nich był niewątpliwe jego ojciec – Argus – potężnie zbudowany, o mięsie napiętym i twardym i anatomii wielkiego goryla – stał tam i prężył się, raz po raz gwałtownie pocierając brodę, paląc cygaro i tocząc z kimś rozmowę.
Kilka kroków Jacka w ich stronę pomogło wyjaśnić zagadkę – tym kimś był Mat.
Podszedł do nich ostrożnie, starając się opanować mimikę i wyzierające spod niej zdenerwowanie – i zauważył, że ich rozmowa jest spokojna i pogodna, dotykająca tematów neutralnych i nudnych.
– Dobrze, że jesteś – burknął ojciec na widok syna – Trzeba pomyć podłogę na siłce, bo ludzie syf zostawili.
Jacek zdębiał, stężał, ale mimo to resztkami sił próbował się wyprostować i nie dać po sobie nic poznać. Ich spojrzenia z Matem skrzyżowały się.
– Panie Argus – zaczął Mat, gdy ten miał już opuścić towarzystwo – muszę panu coś powiedzieć o pańskim synu…
Dla Jacka czas stężał, zważył się, a ten moment zawieszenia głosu Mata trwał całe długie godziny nerwowego oczekiwania, podczas których okropne wrażenia piętrzyły się i fermentowały w nim wraz z pokładami zdenerwowania.
– … pański syn do bardzo dobry trener.
Zapadła chwila ciszy.
– Dobra, dobra – wymamrotał pod nosem ojciec i znów zbierał się do odejścia.
– Tworzą z Dankiem świetny duet. Zachęcą każdego do regularnych ćwiczeń – uśmiechnął się i zwrócił się do Jacka: – Mam nadzieję, że spotkamy się jutro we trójkę na treningu. Najlepiej przed otwarciem siłowni. Żeby nikt nam nie przeszkadzał…
Jacek uśmiechnął się tylko:
– Może znajdziemy jutro wolną chwilę…
Autor Fiutomer. Wszelkie prawa zastrzeżone. Nieautoryzowane rozpowszechnianie fragmentów lub całości niniejszego utworu w jakiejkolwiek postaci jest zabronione. Wykonywanie kopii i publikacja tego utworu na jakimkolwiek serwisie internetowym czy innej publikacji bez wiedzy i zgody autora jest naruszeniem praw autorskich i spotka się z reakcją autora. Autor nie ponosi odpowiedzialności za konsekwencje przeczytania niniejszego utworu.
Autor Fiutomer. Wszelkie prawa zastrzeżone. Nieautoryzowane rozpowszechnianie fragmentów lub całości niniejszego utworu w jakiejkolwiek postaci jest zabronione. Wykonywanie kopii i publikacja tego utworu na jakimkolwiek serwisie internetowym czy innej publikacji bez wiedzy i zgody autora jest naruszeniem praw autorskich i spotka się z reakcją autora. Autor nie ponosi odpowiedzialności za konsekwencje przeczytania niniejszego utworu.
Pasuje druga część :)
OdpowiedzUsuńSuper błagam o kolejna czesc
OdpowiedzUsuń