Duality - przeciążenie rozkoszą


Miasto, noc, deszcz, neony. I chłopak z sekretem. Jego ujawnienie pogrąży gejowski świat w transie masturbacji, a w nim samym wyzwoli najgorszego demona.

Powiedział, że ma tam w bokserkach coś, czego boi mi się pokazać. Bo nie wie, jak zareaguję. Odparłem, że widziałem już sporo. Duże, małe, elastyczne, twarde. Chuje krzykliwe, ciche, powabne, szorstkie, łagodne i agresywne.

Ale on skwitował, że czegoś takiego nie widziałem na pewno. I cóż... miał rację...

Tego wieczora, jak zwykle, spacerowałem w deszczu, podziwiając rozmazane, neonowe panoramy metropolii. Brutalne, czarne monolity wieżowców, ubarwione milionami migoczących lamp, tonęły w mgle i mroku tej długiej, wilgotnej nocy - a ja szukałem okazji.

Okazji do przeżycia głębszych doznań. Czegoś, co mnie zszokuje, roznieci na nowo.

I wtedy ujrzałem go w drgającym świetle latarni na Claude Cyber Street.

Ubrany w elegancki, dopasowany płaszczyk i skórzane, lśniące buty. Słodki, rześki młodziak o niebiańskiej urodzie. Prężny i giętki, co otwierało pole do popisu i pobudzało wyobraźnię. Był z dobrego domu, uczesany i pachnący. Czekał na kogoś, kto rozwikła jego tajemnicę.

Nasze spojrzenia zbiegły się.

Miał coś magnetycznego w tych czarnych, błyszczących neonami miasta oczach. Coś, co krzyczało, by go przytulić, przygarnąć. Uśmiechnąłem się, on to powtórzył. Zaufaliśmy sobie bez słów - to najpiękniejsze, co może zdarzyć się w gejowskim półświatku.


Kutas rozpychał mi slipy, a śluz lał się z nadmiaru podniecenia, gdy rozpakowywałem świeży nabytek w swoim łóżku.


Uwielbiam to robić powoli, odkrywać nowe, męskie ciało, trzeć je i sycić się nim. Tak też było w tym przypadku. Zdjąłem mu koszulę.

Jego tors był jedwabisty i jędrny jak miąższ moreli. Jedyna ciepła świeżość w tym gorzkim, mokrym, mrocznym świecie.

Gdy wgryzałem się w jego piersi, śmiał się, stękał, a słodki sok tryskał na boki. Widziałem, że ma w spodniach za dużo. I oczywiście chciałem wszystko.

Jednak on złapał się za pasek. Powiedział, że na dziś wystarczy. Że może następnym razem, bo on nigdy nie rozbierał się przy kimś...

Jak zawsze w takich przypadkach - zero dyskusji. Robiłem swoje nadal.

Rozebrałem się do naga i pozwoliłem mu siebie podziwiać.


Chciałem zachęcić go swoją otwartością i bezwstydem, więc pozwoliłem mu się zmacać tam, gdzie tylko chciał.

A chciał wszędzie.


Miętosił mi kutasa, bawił się jajami, śmiał się i sprawdzał, co jeszcze może mi zrobić. Wiedziałem, że to zagęści jego spermę i zagotuje ją. Ssałem więc jego wielkie suty, masowałem piersi, brzuch i czekałem, aż sam wyskoczy ze spodni.

Ale to się nie działo.

- Przepraszam - stękał. - Ja naprawdę, naprawdę nie mogę...

Jednak wdziałem to - powabne kształty prężyły się pod jego bielizną. Mnie nie oszuka, że tam w środku nie umiera z podniecenia.

Odwróciłem się i siadłem okrakiem na jego klacie - tyłem do jego twarzy. Zblokowałem stopami jego ręce. Wił się jak węgorz i krzyczał, że nie chce. Rozpiąłem jego gacie i ściągnąłem je szybko.

- Co ty tam kurwa masz? - spytałem zaskoczony, widząc, że jego bokserki są rozpychane na boki wręcz.

Ściągnąłem je więc i zamarłem.

Moim oczom ukazały się... dwa kutasy.

Odskoczyłem i wywaliłem gały.

On momentalnie zasłonił się i pokrył rumieńcem głębokiego wstydu.

- Mówiłem nie rozbieraj mnie! - krzyknął i podkulił nogi.

Siedziałem przez moment w totalnym osłupieniu. Mętlik myśli. Zbliżyłem się znów i położyłem mu rękę na ramieniu.

- Nie mogę uwierzyć... Jesteś...

- Wiem! Mutantem!

- Jesteś... - próbowałem znaleźć odpowiednie słowo - ... cudem.

Patrzył na mnie z niedowierzaniem, z głębokim niezrozumieniem. Że niby jak? Cudem?

Delikatnie chwyciłem jego dłonie i rozwarłem je, by znów je ujrzeć.

Wzrok mnie nie zmylił. Były dwa. Jeden obok drugiego. Już nieco opadły. Ale prezentowały się pięknie w migoczących snopach wielobarwnych neonów. A u spodu - trzy jądra!

Serce zaczęło mi bić jak szalone.


Nie jestem pewien, czy widziałem w życiu coś bardziej podniecającego.


Zacząłem go wypytywać o wszystko. Okazało się, że jestem pierwszy, który widział te skarby. Że on zawsze się tego wstydził. Że uciekał, ale chciał spróbować z kimś.

I że znajduje się pod opieką dwóch urologów.

- No tak, jeden od jednego, drugi od drugiego - zaśmiałem się, a on wtórował.

Jego "przypadłość" medycznie nazywa się difalią. Występuje raz na 5,5 miliona przypadków - ale w większości z nich z tymi penisami coś było nie tak.

U niego jednak oba były zdrowe, w pełni rozwinięte i funkcjonalne.

Powiedział, że może dojść i jednym, i drugim. Że może wybrać którym.

Oniemiałem.

- Gdybyś tylko dał mi...

- Chciałbyś się nimi pobawić?

- Pytanie!

- Nie wiem, czy umiem się tak przełamać... To pierwszy raz, gdy...

- Nie chcesz teraz sprawdzić, ile rozkoszy mogą Ci dać usta faceta?

- Hm... Teraz, gdy już wiesz...

Wystarczy, że kiwnął głową.

Rzuciłem się do wielbienia tych cudnych narządów.


Rozkwitły w moich ustach - ssałem je i waliłem na zmianę. Były dorodne, piękne i zachwycające


Otworzył się przede mną niepospolity bufet oralnych przyjemności, w którym upiłem się jego anatomią.

Prawy penis okazał się nieco krótszy, ale za do grubszy. Sam nie widziałem już, co mnie bardziej wtedy jarało - długość czy grubość.

Ale przecież miałem w ustach oba! I oba miały dumne parametry.

Mogłem wybierać, mogłem ssać na przemian lub naraz. Czułem się, jakbym wygrał na loterii.

Widziałem, że ogromną rozkosz sprawia mu ssanie i jednego, i drugiego. Ale była to inna rozkosz. Jego ciało inaczej się układało, jego mięśnie spinały się według innego wzorca, gdy ssałem prawego i gdy ssałem lewego.

Bawiłem się pysznie i przeciągałem rozkosz, ale w końcu zapragnąłem zobaczyć ten spektakl. Powiedział, że prawym jest już blisko. Że lewym jeszcze trochę mu brakuje - pomimo, że starałem się zaspokajać równomiernie jednego i drugiego.

Najpierw skupiłem się więc - tak, jak tego chciał - na prawym. To był niezwykły widok brać go aż po migdałki i widząc tuż obok swojej twarzy wyrastającego niespodziewanie drugiego, prężnego, fantastycznego penisa niemal gotowego do spustu.

I doszedł.

Jęczał i wył z rozkoszy, gdy gęsta jak kisiel sperma pulsowała z jego głowicy.


Tarłem ją nagą wilgotnymi dłońmi, czułem jak pulsuje mi pod palcami i pręży się jak bijące, świeżo wyrwane z klatki piersiowej serce. 


Zaraz po tym, jak jego pierwsza rozkosz wybrzmiała - natarłem jego świeżym nasieniem drugiego penisa i pieściłem go do szaleństwa.

Nie wiem, czy minęła minuta, może dwie, jak strzelił lewym. Ten wytrysk był inny - sperma była rzadsza, strzelał dalej, ale objętość była tak samo porażająca. Produkt jego trzech jąder osiadł na ścianie, na pościeli i podłodze.

Jego "lewy" orgazm był inny - zamknięty w sobie, cichy, skupiony na przeżywaniu własnych rozkoszy. Może nieco lżejszych, niż za pierwszym razem, ale za to dłuższych.

Byłem w szoku.

Być może to jedyny tak obdarowany chłopak na tym pustym, zimnym świecie. I do tego dwoma tak pięknymi, potężnymi, ciepłymi pałami. I jeszcze czysty, przystojny gej. W moim łóżku.


Pulsujący żywą spermą w moich zaciśniętych dłoniach.


- Przepraszam - rozejrzał się dookoła. - Wygląda na to, że utopiłem twoją sypialnię w swoim nasieniu.

- To najpiękniejszy potop, jaki tu miałem.

Uśmiechnął się. Był tak słodki i niewinny, a zarazem tak fascynujący. Gdy tylko wyszedł, od razu zacząłem tęsknić. Odczuwałem nieustający apetyt na niego i obie jego pały.

Miał na imię Didier. I czułem, że na niego nie zasługiwałem.

***

Zaczęliśmy się spotykać regularnie. Świetnie się razem bawiliśmy. Całymi godzinami nago w łóżku. Obciągałem raz jedną, raz drugą jego pałę - tryskał nimi na zmianę. Nigdy naraz.

- Nie wiem czemu, ale nigdy nie miałem dwóch wytrysków jednocześnie - potwierdził. - Orgazm jednym i drugim jest po prostu innym doświadczeniem. Oba ekstremalnie przyjemne, rozrywające, wstrząsające. Ale inne.

Wydawało się, jakby oba kutasy jego osadzone były w innej duszy - dostarczały rozkosz dwóm różnym tożsamościom. Zupełnie, jakby jego ciało było zbudowane z dwóch osobnych, splecionych, homoseksualnych cielesności.

My, zwykli śmiertelnicy, nie mamy możliwości dokonywać takiego egzotycznego porównania. Każdą naszą rozkosz przeżywamy tymi samymi organami - a więc podobnymi jakościowo.

On miał dwa - dwa różne receptory ekstazy, prowadzące go do innych, równoległych wszechświatów seksualnych, które zlewały się w jedno w jego umyśle i w ciele.

Mówił, że gdyby miał przyrównać "prawy" orgazm do koloru, to byłby on czerwony. Byłby ciepły, gwałtowny, szarpiący, agresywny, głośny i szorstki.

Z kolei "lewy" orgazm był jak kolor niebieski. Był kojący, długi, rozwlekły, milczący oraz gładki.

Dwa różne światy. Dwa różne doznania. Oba piękne na swój unikalny sposób.

Lubił oba. Więc tak mu je serwowałem. Rozgrzewałem go prawym, koiłem lewym. I od nowa. 


Trudno mi było uwierzyć, że ten chłopak był zdolny do aż tylu ślicznych orgazmów. Był w nich wirtuozem. Biologiczna, homoseksualna sensacja zdolna do niewyczerpanych szczytowań

Kochałem mu ich dostarczać.


I też byłem o nie zazdrosny. Nie wyobrażałem sobie, jak to jest odczuwać taką rozkosz. Być stworzonym aż do takich monumentalnych upojeń gejowskich.

Ja swój orgazm odkładałem, ile mogłem - na sam koniec, na deser. W końcu miałem tylko ten jeden, może dwa - przy dobrym nasieniu.

Gdy on już nie mógł, gdy wypluł całą spermę ze wszystkich trzech jąder; gdy kolejne orgazmy sprawiały już pewien ból, bo były suche, naznaczone zakwasami - wtedy na koniec to ja pokrywałem go - jego klatę i słodką mordkę - swoim nasieniem i szliśmy spać.

***

Pewnego razu zaproponowałem coś, co zmieniło na zawsze naszą relację.

- Jesteś mój? - zapytałem go.

Zaśmiał się.

- Cały twój - odparł i pocałował mnie czule. - Ja i moje oba kutasy.

- Więc chciałbym się tobą pochwalić.

Tak, dokładnie. Doszedłem do wniosku, że świat powinien ujrzeć taki homoseksualny ewenement. Chciałem, by inni nam pozazdrościli. Dałem mu telefon i kazałem nagrywać, gdy robię mu lody.

Najpierw jednego, potem drugiego.

Chciałem, żeby spuścił się jednym, a zaraz potem drugim - by pokazać gejom na całym świecie, do jakich fenomenów jest ten chłopak zdolny.

A potem wrzuciliśmy film do Sieci.

W ciągu 24 godzin stał się światowym viralem. Obejrzano go ponad 300 milionów razy. Nie mogliśmy w to uwierzyć. Skrzynka mailowa była zapchana pozdrowieniami, wyrazami zazdrości, propozycjami, pytaniami. rozkazami i groźbami. Wszystkim naraz.

Nie dało się tego przeczytać. Nie dało się tego ogarnąć.


Didier początkowo był w szoku.


Ogarnęło go przerażenie tak nagłą popularnością. Ale potem uspokoił się i zaczął nawet rozkoszować się tą gejowską sławą.

I wtedy też przyszedł ten pamiętny mail. Z niezapomnianą propozycją. Od najsłynniejszej wytwórni gejowskiego porno na świecie - Dick League Studios. Milion dolarów w gotówce za udział w filmie.

Oczywiście na początku odrzucaliśmy taką opcję. Uznaliśmy, że to chore i że nigdy nie sprzedamy tak swojej intymności. Ale wiecie, jak to jest - nieznośne myśli kapały jak sperma z wydojonego fiuta i drążyły skałę.

I przyszły rachunki za mieszkanie, za auto, za telefony. A nam marzyła się wycieczka do Kalifornii.

Po długich rozważaniach postanowiliśmy zadzwonić do nich. I zapytać. Przedstawiłem się jako jego agent. Uprzejmy pan po drugiej stronie natychmiast zaproponował zaliczkę - pół miliona przed nagraniem. Drugie pół - po nagraniu.


Robiliśmy, co mogliśmy, ale naprawdę nie dało się oprzeć takiej propozycji.


***

- Panu dziękujemy - oznajmił uprzejmie, acz stanowczo agent Dick League Studios - Wiemy, że z panem Didierem łączy pana intymna relacja, ale panu nie zaproponowaliśmy roli. Mamy tutaj swoich aktorów.

To było ciężkie, ale klamka już zapadła.

Mogłem tylko na ekranie komputera oglądać, jak inni odkrywają niezwykłość mojego Didiera.

Na planie pojawiło się dwóch przystojnych chłopaków - Gaston i Lucien. Obaj oczywiście, jak na aktorów porno przystało, oszałamiająco zbudowani i wyposażeni przez matkę naturę w decymetry grubej męskości.


Ale to nie oni mieli dziś grać pierwsze pały - oni je mieli dziś tylko obciągać.


Nagle pojawił się ktoś jeszcze - potężny, wysoki, barczysty samiec. Titus. Aktyw, penetrator o porażającym sprzęcie. Tak, zgadliście - miał zerżnąć mojego Didiera.

Nie byłem pewien, czy będę w stanie na to patrzeć. Wypalałem papierosa za papierosem, ale w końcu przełamałem się.

Rżnął go ten olbrzym bez litości na pagony - z bezczelnym uśmieszkiem na twarzy. A tych dwóch kolesi klęczało bo bokach Didiera i ssało intensywnie obie jego pały.

Było jasne, że ten film odniesie sukces. Czegoś takiego świat nie widział.


To potężne studio płaciło niewyobrażalne pieniądze najpiękniejszym, najlepiej obdarzonym mężczyznom na świecie, by rżnęli się ze sobą do upadłego.


I z pieczołowitością rejestrowało oczami kamer każdy detal tych spektakularnych gejowskich stosunków, obracając je w miliony wyświetleń, masturbacji i dolarów.

I teraz trafił tam mój Didier. Słodki, delikatny, zagubiony. Dopiero co odkrywający swoją bogatą homoseksualność i swój niezwykły dar przeżywania niepojętych dla zwykłego geja rozkoszy.

To był rzut na naprawdę głęboki ocean nasienia.

Ci aktorzy, choć młodzi, byli wyrachowani w obciąganiu i jebaniu - bezlitośnie wcielali w życie wyuzdany scenariusz męskich rozkoszy. Punkt po punkcie, ujęcie po ujęciu, będąc jednak profesjonalnie wyrozumiałym dla dezorientacji Didiera, ssali, walili i ułatwiali czujnym operatorom łapanie każdego fizjologicznego niuansu.

Didier, choć początkowo przerażenie rysowało się na jego twarzy, po dłuższym czasie rozluźnił się i zapomniał, że jest w studiu, otoczony ludźmi i kamerami. I wtedy rozkosze biegnące z obu jego kutasów zaczęły ścierać się w jego ciele - co natychmiast rozpoznałem, widząc je już dziesiątki razy.

Zastanawiałem się, którym kutasem strzeli najpierw.


Tarły się w nim te wpływy, kłóciły się te odmienne przyjemności, na zmianę każąc mu jęczeć i milczeć, wić się i zastygać w bezruchu, rozpalać się i koić.


Gaston i Lucien wyraźnie wkroczyli na ścieżkę wzajemnej rywalizacji. Ich złowrogie spojrzenia spotkały się, gdy dławili się pałami Didiera, po czym przyspieszyli czynności, ssąc jeszcze mocniej, silniej i zapalczywiej.

Moc tej rozkoszy pogłębiał jeszcze ten wielkolud, jebiący go jak automat. Był wyraźnie wyćwiczony w tym, by nie spuszczać się, nim nie zostanie odegrana finałowa scena.

Didier jęczał coraz mocniej. Wkroczyły na jego ciało zastępy kropel parującego potu, oznajmując, że jest on już na skraju czegoś ogromnego. A ja wciąż nie mogłem rozpracować, który kutas strzeli pierwszy.


I nagle stało się coś, co w tej całej historii zabolało mnie najbardziej.


Didier strzelił oboma jednocześnie.

Gaston i Lucien odchylili głowy, waląc mu bez ustanku - bo tak mieli w scenariuszu. Wytryski miało być widać. I było widać.

Trudno było pojąć, co musiał czuć Didier.

Obie ekstazy rosły równomiernie, potężniały i rozpierały się, wzajemnie próbując się pokonać.


Nie wiem, jakim cudem zmieściły się i zrealizowały w jego ciele obie.


Szarpały nim jak dwa wściekłe lwy - z pełną brutalnością, z seksualną wścieklizną wydzierając z chłopaka całą jego spermę za jednym razem.

Prawdopodobnie nałożyły się tu dwa czynniki, które wygenerowały u niego dwa orgazmy w tym samym czasie. Doświadczenie ssących chłopaków, którzy obrabiając setki, tysiące dorodnych pał, uzyskali oralną biegłość. I głęboka analna penetracja profesjonalisty.


To było coś, czego ja nie mogłem mu dać.


Oba jego kutasy pieniły się, tętniły i strzelały na metry, pokrywając twarze szczęściarzy kożuchem nabiału. Sam Didier rwał się i zamierał w bezruchu jednocześnie, całkowicie tracąc kontrolę nad swoją cielesnością.

Kamery bezdusznie ujmowały ten wiekopomny incydent z różnych perspektyw - aby potem miliony widzów mogło wytrysnąć swoją prywatną spermą na monitory, telefony i klawiatury na całym świecie.

I tak też się stało.

Film okazał się najbardziej dochodową produkcją Dick League Studios - i to w ciągu tygodnia od premiery. Cały homoseksualny świat podziwiał ten fenomen i walił konia w jego takt.

Byłem z tego dumny tylko przez moment. Zazdrosny byłem do końca. Wszyscy widzieli, co Didier ma do zaoferowania gejowskiej cywilizacji. Jednak nie to bolało mnie najbardziej.

Najbardziej bolało mnie to, że wróciłem do domu już sam.

Nie chciał ze mną rozmawiać, nie chciał mnie widzieć, o dotyku nawet nie wspomnę. Nasz związek zakończył się wraz z tamtym jego podwójnym, publicznym orgazmem.

Najpierw stwierdził, że nie zasłużył na tak wielką rozkosz. Że to go przerosło i zmieniło.

A potem barwny, krzykliwy, ociekający spermą, narkotykami i dolarami świat wyuzdanego, gejowskiego porno wciągnął go bez pytania i ostrzeżenia.

Od tamtej pory Didiera mogłem już tylko podziwiać - jak miliony gejów na całym świecie - wyłącznie na ekranie. Przyjął pseudonim Valentin Violet i stał się ikoną branży, żywą legendą, a pogłoski mówiły, że milionerzy obsypywali go złotem i diamentami za jedną noc.

W świat poszły filmy, na których wyczerpał chyba wszystkie homoerotyczne kombinacje.


Był ostro ssany przez wielu chłopaków, czczony jak żywe, gejowskie bóstwo


Jebał analnie dwóch mężczyzn jednocześnie. Lub też posuwał jednym kutasem jednego faceta, a drugiego dawał ssać innym.

Pod okiem najlepszych trenerów i dietetyków wyrobił sobie perfekcyjne ciało, które dołączyło do jego równie perfekcyjnej twarzy i kutasów. Specjalne techniki i jadłospis generowały u niego jeszcze bardziej obfite wytryski pokrywające wciąż nowe twarze kolejnych zbiorowych kochanków.


Zasługiwał w pełni, by pieprzyć się z najlepszymi tego świata.


Zdobył wszystkie możliwe nagrody branżowe, w tym Almondy, "gejowskie Oskary". Dziennikarze zabijali się, by przeprowadzić z nim wywiad i dowiedzieć się, jak to jest mieć dwa kutasy. Którym woli posługiwać się bardziej; czy mogą stawać osobno czy zawsze muszą razem; jak to jest mieć dwa osobne orgazmy jednocześnie.

A jeśli chodzi o mnie...

Mówi się, że czas leczy rany. Wiele razy spacerowałem jeszcze w deszczu i świetle migających neonów tego przeklętego miasta, w tym także po chodnikach Claude Cyber Street. I miałem po Didierze już wielu.

Przerzuciłem się na pary. Potrzebowałem w łóżku bawić się dwoma kutasami. Nie jarało mnie to już tak bardzo, gdyż wiedziałem, że rozkosz dostarczana dwóm pałom rozdziela się na dwie osoby, rozprasza się i roztrwania na dwie dusze.

Nigdy już seks nie sprawiał mi już tyle rozkoszy, co z Didierem.

Przepraszam - z Valentinem...

Przez sześć lat zastanawiałem się, czy on o mnie pamięta. Aż do dziś. Gdy w swojej skrzynce znalazłem tajemnicze zaproszenie na wycieczkę do... Kalifornii.

7 komentarzy:

  1. Bardzo fajne opowiadanie czekam na ciąg dalszy

    OdpowiedzUsuń
  2. Super opowiadanie. Myślałem, że zakończenie będzie smutne, a tu ciąg dalszy się szykuje. Czekamy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dziękuję :) Powoli obmyślam, zobaczymy, co wyjdzie z kolejnej części :)

      Usuń
  3. Będzie może te opowiadanie kontynuowane?

    OdpowiedzUsuń
  4. bardzo fajne dzięki za nie

    OdpowiedzUsuń
  5. Opowiadam z wypiekami na twarzy, ale zostaje tu na dłużej, brawo dla autora

    OdpowiedzUsuń

Ty też podziel się opinią na temat opowiadania!

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

TOP 10 ROKU