Lato nagich chłopaków [3]: zerżnął nas, byśmy pozostali gejami



Im starszy i bardziej doświadczony przewodnik młodego i seksownego stada, tym lepiej i głębiej potrafi o nie zadbać.


Eryk cieszył się głębokim, szlachetnym homoseksualnym popędem, którego nie dało się w żaden sposób rozładować.

Wspierała go w tym popędzie samonapędzająca się, perwersyjna wyobraźnia homoerotyczna. 

Wielokrotnie i chętnie udowadniał nam swój zbereźny talent do dawania i przeżywania rozkoszy na przestrzeni całego tego gejowskiego sierpnia – magicznego, wypełnionego po brzegi sycącymi ciało orgazmami miesiąca, którego koniec brutalnie oznajmiał teraz każdy kalendarz.

Spotkaliśmy się w naszym miejscu, wiedząc, że będzie to już nasza ostatnia orgia.

Słońce w zenicie skracało nasze cienie, darzyło szczodrze skwarem a przyroda dookoła kipiała bzyczeniem i trzaskiem wysuszonych trzcin.

Eryk obiecał nam, że pośród tych kipiących woniami bylin i sitowia da nam wyjątkowy prezent, który zapamiętamy na zawsze.

Do tej pory pozwalał nam tylko dostąpić zaszczytu rozładowywania jego szybko gromadzących się napięć płciowych i popędów.

Dziś zdradził, że zamierza zapłodnić każdego z nas po kolei – tak, by każdy z chłopaków wiedział, jak to jest być kochanym i obracanym przez tak stężoną, dumną męską energię.

Zamierzał uderzyć wprost, dojebać się do naszych serc, aktywnie nas zdominować, wyrżnąć subtelnie i doprowadzić nas do ostateczności mocą swojego nieprzyzwoicie grubego drąga.

Na tę myśl aż zrobiło się nam wilgotno między pośladkami.

Zaczęliśmy snuć fantazje, jakie to będzie powalające uczucie gościć w sobie przyrząd tak męski i zniewalający.

Wyraziliśmy także niepokój, czy jego cudnych wydzielin starczy dla nas wszystkich. Ale dostrzegając ogrom jego jąder – pełnych zapasów świeżego nasienia – nieco się uspokoiliśmy.

Eryk polecił nam wszystkim położyć się na plecach i oddać odprężeniu.

Leżeliśmy jeden obok drugiego, przytulając się i mając nadzieję, że w ten sposób będzie nam raźniej.

Podszedł do pierwszego z nas, poprosił, by podniósł nogi i położył je na jego tęgich ramionach. 

Chłopak, znajdując w nich solidne oparcie, wypiął się pośladkami w stronę nabrzmiewającego ogiera, narażając się w ten sposób na kuszącą możliwość soczystej, upojnej penetracji.

Eryk wykazał się niezwykłą fachowością swoich łagodnych ruchów, powoli i z wyczuciem, cal po calu, umieszczając w chętnej pupie chłopaka swoją błyszczącą, natartą śluzem i potem jurność w pełnej okazałości.

Naładował młodziaka wieloma długimi i twardymi centymetrami swojego stanowczego potencjału oszałamiającej rozkoszy.

Ujawniło to jego nadpobudliwość w zetknięciu z tym potworem.

Poczuł się śmiesznie mały w obliczu tej potęgi, która postanowiła go teraz otworzyć i spenetrować na oczach zazdrosnych i niecierpliwych kolegów.

Dżentelmeńsko zapytał, czy może rozpocząć, po czym ruszył ociężale, majestatycznie – raz po raz znikając w ciele młodzieńca, by za chwilę znów się objawić w niemal pełnej długości.

Oliwił się słonawymi śluzami, które chłopak intensywnie wydzielał w obawie o bolesne zatarcie. Nic jednak takiego nie mogło się zdarzyć pod okiem tego profesjonalisty, jakiemu się teraz całkowicie oddawał.

Eryk wykazywał się urzekającą czułością w każdym swoim posunięciu.

Widząc też, że młody oswoił się już z potężnymi rozmiarami swojego gościa, przyspieszył radosne tarcie ku uciesze ich obu. Zmrużyli oczy w błogostanie, który zaczął ich napełniać.

Jądra Eryka podniosły się i przykurczyły, zwiastując nadejście kulminacyjnego momentu tej samczej kopulacji.


Chłopak zacisnął dłonie i stopy, przygotowując się na nagły wzrost ciśnienia w swoim wnętrzu.

Eryk przyspieszył to tęgie tarło, by w odpowiednim momencie poczuć na całej długości swojego przyrodzenia lepkość i ciepło rozsmarowywanej spermy swojej, która zaczęła się uwalniać bez kontroli i rytmicznie.

Chłopaka wypełniła bezgraniczna wdzięczność za ten ciepły dar – tak wielka, że aż wyprężył się i sam strzelił na półwzwodzie – jakby w ostatniej chwili łapiąc się na ostatnie rozkoszne skurcze.

Eryk uśmiechnął się serdecznie, wyciągnął swój sprzęt i zlizał z jego brzucha cały perlisty balast wypchniętego z chłopaka nasienia. Stwierdził, że musi uzupełnić swój zapas, by mieć czym strzelać dziś przez cały dzień.

Potem wziął kolejnego.

I kolejnego, i kolejnego – każdego po kolei wypełniając swoim słodkim brzemieniem.

Młodzieńcy, nie mogąc znieść nadmiaru podniecenia, jaki towarzyszył im podczas tych rozwlekłych, rubasznych penetracji – rozpękali się gęstością swojej spermy. A Eryk nie pozwalał jej wyschnąć, raptownie spijając ją z ich słodkich brzuszków i goniąc językiem uciekające, przekorne ostatnie jej kropelki.

Łaskotał ich i przyprawiał o uśmiech, który stawał się wyśmienitym dopełnieniem ich niezwykłego zbiorowego stosunku.

A ja spokojnie obserwowałem to wszystko, ciesząc się niezapomnianymi, radosnymi i ostatnimi widokami słonecznego, gejowskiego sezonu godowego.

Zdumiewał mnie pasjonująco długi i niewzruszenie twardy wzwód Eryka – nieprzerwany pomimo nadwyżki wytrysków, którymi obłaskawiał chłopaków.

Potęga jego chuci przerażała mnie trochę, bo wiedziałem, że za moment i ja będę mu ofiarowany.

W końcu nastąpił ten moment.

Wypiąłem się tak seksownie, jak tylko pozwalała mi na to giętkość mojego ciała.

Widziałem po jego cudnym zachwycie, że jest on zauroczony moją młodą, chłopięcą urodą, w której pragnął się zatopić od samego początku, zerżnąć ją i potraktować tak, jak tego ukradkiem by chciała.

Chciałem znać swoje miejsce, chciałem zostać mu oddany i przez niego całkowicie zdominowany. 

Moment, w którym swoim ciepłem rozbił opór moich łaskotanych zwieraczy, rozdymał rozkosznie moją odbytnicę i wbił się we mnie, rozdzierając moje trzewia, był momentem magicznym – w którym kosmos zatrzymał się w miejscu.

Jego piękny fiut rozwinął się we mnie w pełni.

Ujarzmił moje kurczliwe wnętrze, sprawiając, że z rozkoszą objęło ono całą tą męską obfitość, która we mnie wkroczyła.

Wytresował moje zaskoczone jego rozmiarami bebechy, sprawiając, że utuliły go w rozkosznym objęciu i ściśle przyległy do jego maczugi, by nastawić się na pełny, gruntowny odbiór maksymalnego pedalskiego uniesienia.

Jego ruchy, początkowo powolne, wypełniały mnie rozkosznym parciem a od mojego wnętrza koncentrycznie zaczęły rozbiegać się łaskoczące okręgi najprzyjemniejszych analnych pieszczot, jakich jest w stanie doświadczyć ciało młodego, otwartego chłopaka.

Rozwarłem mimowolnie usta, mając nadzieję, że uwolni się w ten sposób choć odrobina niedającego się przyjąć nadmiaru napięcia, które rozsadzało mnie od środka.

Nadział mnie na siebie aż poczułem na pośladkach ciepło jego jąder, po czym napiął olbrzyma, który nabrzmiał jeszcze bardziej, wzmocnił swoje kształty i naładował mnie rozdzierającym uczuciem całkowitego oddania.

Wiedział co robi, bo popatrzył mi w oczy i uśmiechnął się, pewny swojego erotycznego sukcesu. 

Nawet lekkie jego przesunięcie łaskotało mnie i pieściło niemal do obłędu.

A gdy przestał się ze mną patyczkować i ruszył z pełnym majestatem, zatraciłem się całkowicie w bezkresnym wirze potężnej energii seksualnej, która bombardowała mnie od środka.

Czułem każdy jego boski centymetr i dziękowałem Bogu za ten dar.

Byłem zachwycony intensywnością swoich doznań.

Przez opanowane, samcze gesty Eryka przemawiała prastara lubieżność pedalskiej genetyki.

Lubieżność nieświadomie dziedziczona przez całe hetero-generacje, kumulująca się poza ludzką świadomością, potajemnie przekazywana z pokolenia na pokolenie wbrew wszelkim modlitwom i zakazom, by w końcu eksplodować, wyjść na jaw i objawić się w pełni w tym oto boskim osobniku – jebace nad jebakami, władczym ruchaczu nad ruchaczami, o wrodzonym homoseksualnym talencie do zaspokajania głodnych odbytów i pale tak mocarnej, że aż uginała się pod swoim ciężarem.

Wtedy też zrozumiałem, skąd te orgie.

Te wybujałe męskie cechy pozwalały mu bowiem spijać najsłodszą śmietankę gejowską, wabić i zgarniać najsmaczniejsze okazy, łowić sztuki najlepsze i upewniać ich w ich gejowskim przeznaczeniu, pokazując im ich rolę.

Zacząłem się modlić, bym przeżył nadciągający apokaliptyczny orgazm.

Miałem go przeżyć nadziany na niego, obkurczając się dokładnie wokół niego i będąc systematycznie odurzany jego aromatycznymi feromonami.

A on wyszeptał mi wtedy, że z dumą spuszcza się we mnie.

Że wszyscy nas podziwiają.

I że nasienie wszystkich chłopaków już się w nim rozpuściło, więc wezmę zaraz na pamiątkę cząstki każdego z nich, które bryzną we mnie gorącą mieszanką.

Ten orgazm, który mnie dotknął wtedy, był słodko brutalny w całej swej rozciągłości i głębokości. Był obszerny i pojemny, zbierał w sobie bowiem całą cielesną ekstazę, jakiej doświadczyłem w życiu i pluł nią jak szatan ogniem - na lewo i prawo, grzesznie, swawolnie i boleśnie.

Myślę, że ten orgazm wtedy się zaczął, ale nigdy się nie skończy w mojej głowie.

W moich wspomnieniach bowiem odtwarza się na nowo, jak zdarta płyta, która zacięła się na najbardziej ekscytującym fragmencie i powiela go w nieskończoność.

Ta mikstura uległości, wdzięczności, zachwytu i błogości, która poraziła mnie wtedy, wzniosła moją seksualność na inny poziom zrozumienia.

To otwarcie na czysty, nieskrępowany homoseksualny hedonizm, którego wtedy doznałem, zaraziło mnie popędem podobnym do Eryka – zapętlonym, słodko zboczonym, samonapędzającym się.

Popędem pikantnym, pięknym i dającym inspirację do realizacji nawet najbardziej ostrych, szokujących aktów gejowskiego seksu.

Byłem bezgranicznie wdzięczny ślepemu losowi za to, że uczynił mnie gejem – bo dało mi to dostęp do tych najwyższych, najsilniejszych i najpyszniejszych męskich uciech płciowych, tak samczych, tak pedalskich i wyrodnych, że aż powalających.

Tak, wtedy byłem już pewien swojej orientacji. Doznałem istnego gejowskiego objawienia prawdy. Dojrzałem do pełnienia swojej homoseksualnej roli i służby.

Ten szczyt homoseksualnej rui naładował mnie raz na zawsze nieograniczonym pożądaniem ukierunkowanym wyłącznie na mężczyzn.

Wybił nam on z głów swoją nieustannie cieknącą spermą ostatnie resztki myśli o jakichkolwiek dziewczynach.

Tamto lato, tamten sierpień i tamte orgazmy – doświadczane bez skrępowania w samym centrum dzikiej przyrody – zostały ze mną aż do następnego lata, gdy spotkaliśmy się znów.

Dziękuję matko-naturo za ten znak.

Autor Fiutomer. Wszelkie prawa zastrzeżone. Nieautoryzowane rozpowszechnianie fragmentów lub całości niniejszego utworu w jakiejkolwiek postaci jest zabronione. Wykonywanie kopii i publikacja tego utworu na jakimkolwiek serwisie internetowym czy innej publikacji bez wiedzy i zgody autora jest naruszeniem praw autorskich i spotka się z reakcją autora. Autor nie ponosi odpowiedzialności za konsekwencje przeczytania niniejszego utworu.

4 komentarze:

  1. Śmieszne to opowiadanie - raczej w pozytywnym znaczeniu tego słowa ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jesteś genialny! Świetnie się czyta Twoje opowiadania :))

    OdpowiedzUsuń
  3. Super trzy częściowe opowiadanko bez wulgaryzmów . Daje się wyczuć jak w każdej prozie trochę fantazji autora . Ale też i jego seksualnej fascynacji też jest sporo . Z wielką chęcią poszukam kolejnych opowiadań i poczytam . Pewne stanę się Twym Fanem . Są różni czytelnicy wiem o tym jedni lubią ciszę podczas czytania inni w tle słuchają muzyki . Ja po przeczytaniu kilku wierszy początkowych pierwszej części włączyłem sobie do słuchania w tle odgłosy natury z You tube śpiewy i trele ptasie , szmer potoków oraz na drugim dźwiękowym podkładzie odgłosy z filmu porno gejowskiego . Cudnie splecione dźwięki sapania , westchnień , klaskanie jaj o dupsko pieprzonego i jego westchnienia rozkoszy w połączeniu z odgłosami natury dały wspaniały efekt . Coś fantastycznego . Piszę to jako dobrą radę dla kolejnych czytających . Na prawdę warto spróbować . Zmysły grają i człowiek ogląda się za jakimś " Flecie Prostym Lekko Zakrzywionym " by na nim zagrać . Jak się jest samotnym niestety trzeba " Zwalić Konia Ręcznie " tak ja mi to przyszło . Zazdroszczę Ci z całej duszy takiego lata . Dałbym Ci buzi bo też Gej ze mnie . Ale za daleko !!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń

Ty też podziel się opinią na temat opowiadania!

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

TOP 10 ROKU