Trener osobisty


Tamta siłownia to był inny świat.

Panteon półnagich, umięśnionych, stękających w męczarniach bóstw. Fluidy zachodzącego słońca przelewały się po ich spoconych klatach i bicepsach. Opary ich potu uderzały w twarz. Aż mrużyłem oczy z olśnienia i wilgoci.

Pamiętam, że gdy zobaczyłem go pierwszy raz, oniemiałem z zachwytu. I podniecenia.

Wyłonił się z tych mgieł potu niczym mityczny Zeus.

Miał na imię Tymon.

Poznałem go z jego strony internetowej. Był znany w całym Sintroy. Wszyscy mówili o jego słodko-zawadiackim uśmiechu, o śmiejących się oczach i męskiego uroku.

Oblegany przez kobiety i gejów.

Stał tam w kącie siłowni. Trenował jakichś chłopaków. Ta doskonale męska sylwetka wypaliła mi się w sercu.

Jego obcisła koszulka nie pozostawiała najmniejszych wątpliwości, co tak szczelnie opinała. Rzeźbę bogów. Tors Thora. Wielkie mięśnie piersiowe wsparte na kolumnach perfekcyjnych mięśni brzusznych.

Lata ćwiczeń zaklęte w mistyczne, samcze do obłędu kształty.

Podszedłem i przedstawiłem się. Powiedziałem, że jesteśmy umówieni na 16:00. Głos mi drżał. Spojrzał na zegarek i uśmiechnął się uroczo. Odparł, żebyśmy udali się do jego szatni.

Jego prywatnej, osobistej szatni trenerskiej...

Usiadł okrakiem na ławeczce i zmierzył mnie wzrokiem. Był pewny siebie. Świadomy swojej atrakcyjności.

Kazał mi zdjąć koszulkę.

- Po co?

- Muszę wiedzieć, z czym będę pracował...

Krępowałem się. Ale on zachęcił mnie. Wręcz rozebrał mnie swoim ciepłym głosem. Dał poczucie bezpieczeństwa. Utwierdził mnie, że nie będzie mnie oceniał. Że mogę się przed nim otworzyć, obnażyć.

Zdjąłem koszulkę.

Byłem chudym, mizernym chłopaczkiem, któremu można było z łatwością przeliczyć wszystkie żebra. Porwałem się na siłownię w nadziei, że może uda mi się coś zmienić.

Kazał mi się obrócić parę razy.

Obejrzał mnie wnikliwym wzrokiem. Przeanalizował profesjonalnie moje ciało. Zobaczyłem w jego oczach te skomplikowane obliczenia, których dokonywał. Tabele, porównania, kalkulacje. Czułem, jak jego wzrok wędruje po moich plecach, po moich ramionach i klatce piersiowej.

Zapytał mnie, czego oczekuję od treningów. Jakich efektów.

Zacząłem nieskładnie dukać, że może uda się zbudować nieco masy mięśniowej do końca studiów. Że chciałbym czuć się bardziej męsko. Pewnie siebie.

- Chciałbyś wyglądać jak ja? - zapytał wprost.

Pytanie retoryczne. Każdy chciałby wyglądać jak on. Każdy samiec na świecie chciałby przyjąć pewnego dnia tak boskie kształty. Osiągnąć tak soczystą dorodność samczą.

- Chciałbym, ale... - zatrzymałem się.

- Myślisz, że to niemożliwe?

Przytaknąłem.

- Znam metodę - kontynuował. - W ciągu roku możesz to osiągnąć. Masz warunki.

Odparłem, że nie do końca chce mi się w to wierzyć.

Zdjął koszulkę. Zrobiło mi się duszno z podniecenia.

Kazał mi się przyjrzeć dokładnie, co mogę mieć, jeśli od dziś zacznę z nim intensywne treningi dzień w dzień. Powiedział, że mogę dotknąć.

- Masz prawo dokładnie poznać rezultaty, jakie dzięki mnie osiągniesz - dodał.

Moja dłoń spoczęła na jego wielkiej klacie.

Pod miękką, aksamitną skórą kryły się stalowe, potężne mięśnie. Doskonałe, jakby wyszły spod ręki Michała Anioła.

Przesunąłem dłonią po jego piesiach, przetarłem sutki, a potem skierowałem się w dół - by poczuć pod palcami karbowane mięśnie brzuszne.

Były cudne. Pragnąłem dotykać go dalej.

- Takie ciało... - zaczął - ... to nie tylko techniki, suplementy. Mam wiele lat doświadczenia. To przede wszystkim kwestia tego, czy chcesz. Masz warunki.

Powiedziałem, że chcę. Chcę to osiągnąć za wszelką cenę.

Że chcę kiedyś spojrzeć w lustro i dostać orgazmu od widoku swojego własnego ciała. Chcę z chudzielca zmienić się w takiego potwora jak on. Chcę wszystko mieć wielkie, twarde i męskie tak, żeby ludzie oglądali się za mną na ulicy.

Podpisałem kontakt.

I zaczęło się.

***

Siłownia stała się moim drugim domem. Zamieszkałem między tymi posągowymi samcami - ćwicząc i próbując jednocześnie maskować swoje erekcje.

Pot tych samców odurzał. Podnosił tętno. Moje jaja spinały się i produkowały litry testosteronu, gdy robiłem jeden wdech tych męskich feromonów.

Ale w mojej wyobraźni na tronie królestwa najseksowniejszych samców rozsiadł już dawno Tymon. Był tam nagi, spocony, z wiecznie gotowym do wydawania rozkazów berłem.

Mogłem tylko oblizać usta. Mogłem tylko słać mu miodne spojrzenia.

Przechodził obok mnie i wachlował mnie zapachem swojego ciała. Doznawałem małych, pospiesznych orgazmów na myśl, że wnikają w moje płuca atomy, które były na nim, nawilżały jego ciało, odlepiły się od jego barczystych ramion, pleców Atlasa, ud Herkulesa.

Wystarczyło, że znajdował mnie czasem wzrokiem. I słał ten swój uśmiech. Powiedzieć, że uginało to moje kolana, to nic nie powiedzieć.

Apogeum męczarni następowało pod prysznicami.

Były one bezwstydnie nieoddzielone od siebie, mleczne, kaflowe, ciągnące się jeden za drugim w rzędzie. Gdy po treningach wypełniały się śmiałą, męską nagością - jędrnymi pośladkami, po których spływały krople wody, błyszczącymi klatami i napinającymi się, pokrytymi pianą szamponów bicepsami - automatycznie dostawałem erekcji.

Odwracałem się tyłem do nich, by nie widzieli. Krępowałem się. Ale nie dało się tego ukrywać w nieskończoność.

Pewnego razu podszedł do mnie jeden z tych przystojniaków i wyszeptał mi na ucho, żebym się nie przejmował. A jeśli chcę, żeby opadł, to jest pewien sposób - dodał z uśmiechem.

Tak, zwalił mi.

Po prostu chwycił mnie za drąga i zaczął walić, jak gdyby nigdy nic. Może dla zabawy, może z ciekawości.

Nie mogłem powiedzieć nie. Momentalnie trysnąłem na kafle bryzgiem spermy i poczułem kosmiczną ulgę.

Podziękowałem koledze. Wiedział, co robić.

***

Tygodnie mijały szybko. Pewnego dnia Tymon postanowił zmierzyć moje postępy.

Byliśmy sam na sam w jego szatni. Ponownie kazał mi się rozebrać.

Wymasował mi kark - czule i delikatnie. Moje skrępowanie rozeszło się po jajach.

Potem zmierzył odwód klatki metrem krawieckim. A potem bicepsy, uda... Był tak blisko mnie, że czułem jego ciepło i troskę.

Zmarszczył czoło.

- Trzeba będzie dołożyć treningów. Masz warunki - powtórzył. - Dietę trzymasz?

Odparłem, że tak - z wojskową stanowczością.

- Potrzeba ci więcej białka - podrapał się po brodzie.

Przez głowę przejechał mi pociąg wypełniony zbereźnymi myślami. Słowo "białko" w jego ustach brzmiało ciepło, wilgotno, lepko...

- Jesteś dobrym uczniem - powiedział, siedząc przy biurku i notując coś. - Masz w sobie coś, czego inni tu nie mają.

Zapytałem go mimicznie, o co może chodzić.

- Wrażliwość - odparł.

Zaczerwieniłem się. Wziąłem koszulkę i miałem już wychodzić, gdy jeszcze mnie zatrzymał:

- Dam ci jeszcze jedną ważną radę. Jeśli chcesz mieć szybsze efekty... powstrzymaj się od masturbacji. Zatrzymaj w sobie swoją męską esencję. Nie trać jej na chwilowe przyjemności. To sekret tego, jak być większym i rosnąć szybciej.

- Sam też nie...? - zapytałem.

- Nie. Od wielu lat.

Byłem zaskoczony. Ale posłuchałem go - choć nie było łatwo na początku.

***

Już po 24 godzinach czułem się napompowany spermą.

Moje jaja nabrzmiały, a moje ciało nie wiedziało, co robić z nadmiaru hormonów. Miałem wrażenie, że wystarczy dotyk samca, abym w wyobraźni tak gwałtownie zwalił sobie konia, że wypełnię sobie kisielem spodenki.

Obawiałem się, że o jeden wdech feromonów za dużo i moja pała po porostu rozedrze mi bokserki i wystrzeli samoistnie.

Dlatego też unikałem już pryszniców. Czekałem, aż wszystkie byki wyjdą, ubiorą się i znikną, abym mógł spokojnie wykąpać się w zimnej wodzie i ostudzić swe zamiary.

Pewnego razu gdy wyszedłem z łaźni, okazało się, że światło w szatni było już wyłączone. Doszedłem do wniosku, że się zasiedziałem i po prostu obsługa już wyszła.

Szybko więc przebrałem się i już miałem wychodzić, gdy z szatni trenerów dobiegły mnie szmery rozmów. Spojrzałem na drzwi - były uchylone. Padał przez nie snop żółtego światła.

Nie mogłem pohamować ciekawości. Ostrożnym krokiem zakradłem się i spojrzałem, co się tam dzieje.

Tymon leżał na ławeczce. Był bez koszulki. Otaczał go wianuszek kilkunastu jego najbardziej dorodnych podopiecznych, którzy w walili nad jego twarzą swoje twarde szkapy.

Jeden z nich oznajmił, że już dochodzi. I przystawił fiuta nad rozwarte usta Tymona. Z organu dobyło się kilka sążnistych strzałów białego nektaru, które to trener sprawnie wyłapał i połknął.

Chłopak odsunął się.

Za moment kolejny zaczął dochodzić. Tymon wypił wszytko. Potem był kolejny i kolejny - jeden po drugim. Salwy nasienia wybuchały jedna po drugiej - były soczyste, grube i długie. Nie zawsze trafiały idealnie w jego usta - sperma ściekała mu kącikami, oplatała jego nos, policzki, czasem czoło.

Gęsty kordon doskonałych, nagich mężczyzn spuszczał się do ust Tymonowi. Wstęgi wytrysków krzyżowały się nad jego twarzą - mieszając się z koncertem jęków i westchnięć. Byli spoceni i gotowi, by dać z siebie więcej. Postarać się bardziej dla swojego ukochanego trenera.

Jeden koleś nie doleciał z wytryskiem na czas i spuścił się gdzieś obok na posadzkę.

- Nie wolno marnować nasienia! - uniósł się Tymon, po czym wrócił do spijania.

Ogłupiły mnie te masowe erekcje. Uderzyła mnie zazdrość.

Nie tylko o to, że ci faceci traktowali jego usta jak publiczny spermo-pisuar. Ale także dlatego, że dotarło do mnie, że pewnie nigdy się tam nie znajdę.

Niemniej same te widoki wystarczyły, by mój penis obudził się i nasączył energią. Z każdym oddechem i skurczem prącia czułem coraz większe podniecenie. I gdy kolejny facet dostawał orgazmu - dostałem i ja.

Tygodnie powstrzymywania się od masturbacji zrobiły swoje.

Uciekłem.

***

Nazajutrz na siłce udawałem, że nic się nie stało.

Próbowałem pozorować, że mnie to nie ruszyło. Że jest mi wszystko jedno. Unikałem jego spojrzeń. Kontakty ograniczyłem do minimum.

- Coś się stało? - zapytał po kilku dniach oschłych interakcji.

- Nic...

- Ja też mam pewną wrażliwość - odparł. - Czuję, że współpraca nam nie idzie.

Przez moment myślałem.

- Widziałem, jak z chłopakami ładujesz białko - odparłem.

- Co takiego? - udawał zdziwienie.

- Widziałem, jak spuszczają ci się po kolei do ust. Jak wypijasz każdy ich wytrysk. Niektórym po dwa razy...

Rozejrzał się dookoła, sprawdzając, czy nikt nas nie widzi. Po czym poprosił mnie do siebie.

Stałem, on usiadł na swojej ławeczce.

- Znasz nasz mały sekret. Czy to coś zmienia?

- Nie mam nic przeciwko takim... praktykom. To wasza sprawa. Serio - chciałem się już zbierać.

- A gdyby to robił inny trener... Też byś tak zareagował?

Chyba mnie złapał.

- Co chcesz powiedzieć? - spytałem.

- Nie chcę, by to, co zobaczyłeś tam, zabiło w tobie tę wrażliwość. Jest ważniejsza niż ciało.

- To może nie rób tego więcej...?

- To dla mnie ważne.

- Myślałem, że jesteś inny.

Podszedł do mnie, zdjął koszulkę, chwycił moją dłoń i przycisnął do swoich napiętych bicepsów.

- Czujesz, jakie twarde? Czujesz, jak męskie? Myślisz, że da się takie wykształcić zwykłym białkiem. Albo po prostu ćwicząc. Te mięśnie - docisnął moją dłoń jeszcze bardziej - są zbudowane z białka najlepszych facetów w tym mieście. Z ich tysięcy wytrysków naładowanych testosteronem. Z litrów ich rozkoszy, która przelała mi się przez usta przez ostatnie lata. Takich efektów nie będziesz miał inaczej.

Zrozumiałem.

Dotarł do mnie geniusz tego człowieka.

Spojrzałem na te mięśnie ulepione w męskiego białka. Z czystej ekstazy i poświęcenia. Z oddania tamtych tysięcy anonimowych samców, którzy tak szczodrze przez lata przelewali zawartość swoich jąder do jego ust.

- Jak cię zobaczyłem tutaj na tej siłowni... - zacząłem nieśmiało - ... to pomyślałem sobie przez moment, że może...

- Że może co?

- Że my razem... moglibyśmy...

- Co takiego?

- Że mógłbyś być trochę bardziej mój.

Zdębiał.

- Oni są dla mnie tylko źródłem białka. Nie łączy mnie z nimi nic osobistego.

- Mimo to... nie mogę wyrzucić tamtego obrazu z głowy.

Uśmiechnął się ciepło.

Przytulił mnie do swojej ogromnej, ciepłej klaty. Zapadłem się w niej jak w wielkim, atłasowym łożu. Usłyszałem, jak jego serce bije szybciej.

- Miej w głowie ten obraz - wyszeptał.

Boskie ciarki przebiegły mi po karku.

- Ale... - odsunąłem się od niego - ...teraz zrozumiałem, że nigdy nie osiągnę tego, co ty. Nigdy nie będę tak piękny. Przecież nie pójdę do tych kolesi, żeby się spuszczali mi do ust...

- Jeśli chcesz rosnąć dalej, to być może jest sposób - odparł, łapiąc się za krocze. - Chociaż nigdy nikomu go nie oferowałem.

Klęknąłem przed nim. I poprosiłem, by to uczynił.

Zsunął spodenki. O jego udo plasnął wielki, jędrny fiut. Strzelił śluzem. Podniecenie napompowało go jak drożdżowe ciasto. Ociekał męskością. Prosił mnie, bym wziął go delikatnie do ust. Czułem, że będzie pasował do mojego przełyku.

Wszedł tak pięknie.

Polerowałem go do połysku, łechtałem, lizałem, ssałem i biłem się nim po twarzy w dzikim uwielbieniu dla jego rozmiarów i kształtu.

Drąg począł pulsować.

Moje marzenia skondensowały się i skropliły w moich ustach - tęgim strumieniem wytrysku. Pysznego jak wiosenny nektar kwiatowy. Lał się ten kondensat męskich hormonów szeroko wprost w moje rozwarte, rozepchnięte gardło.

Czułem, jak mnie zapładnia. Byłem mu oddany do szpiku kości. Gotowy zrobić wszystko, by pogłębić jego rozkosz. By wydobyć z niego więcej słodkich roztworów.

Przekazał mi całą spermę, jaką miał.

Pochylił się nade mną z ojcowską troską i ciepłym uśmiechem. Wytarł palcem białą kropelkę z rąbka moich ust, po czym go wylizał. I pocałował mnie.

Nasz pocałunek miał smak jego nasienia. Pieniło się i burzyło jego sokami, w których wyczułem tysiące generacji tamtych chłopaków, którzy spuścili mu się w usta. Wszystko przechodziło dalej. Było jak sekretna, gejowska esencja, którą dziedziczy się wraz z połknięciem.

Powiedział, że od lat nikomu nie dawał się napoić swoim nasieniem. I że nazajutrz naładuje lufę. Zregeneruje się. Przyrzekł, że na nowo napełni swoje gonady smacznym nektarem.

I że będziemy strzelać dalej. Że będziemy to powtarzać dzień w dzień po kilka razy. Że nie zmarnuje ani kropli swojego nasienia - wszystko przekaże mi.

Całą swoją mądrość w nim zawartą. Całą swoją siłę, całe piękno i ciepło. Bym pięknie rósł.

Czyniłem tę gejowską posługę z namaszczeniem.

Byłem zaszczycony, że tak boski samiec zechciał spuszczać się tak obficie w moje usta.

W smaku jego nasienia czułem coś więcej...

***

Od tych treningów rosłem szybko i dorodnie. Byłem zachwycony swoimi mięśniami. On doglądał rezultatów codziennie pod prysznicem. Sprawdzał, czy mój rozrost idzie prawidłowo. Na całej powierzchni ciała.

Wiedział, że sprawia mi radość to, jak mnie adoruje. Jak łapczywie ogląda. Jak pielęgnuje moje ciało. Golił mnie, całował i masował balsamami. Pieścił i głaskał. Był tak opiekuńczy.

- Nadal się nie spuszczasz? - spytał, patrząc na mojego sterczącego drąga, którego do tej pory ignorował.

Odparłem, że nie. Że trzymam ile sił na specjalną okazję.

Klęknął przede mną i powiedział, że dziś jest specjalna okazja. Wyciągnął... srebrnego cockringa. I zapytał, czy chcę z nim być na stałe.

Nie mogłem powstrzymać łez wzruszenia. Odpowiedziałem, że tak

A on nasunął srebrny pierścień na mojego drąga. Ten wyprężył się i nabrzmiał. Tymon wziął go do ust.

Och, co za widok! Co za uczucie!

To było niesamowite patrzeć, jak w tak pięknej twarzy znika mój penis - a potem się z niej wyłania. Brał do jaj. I językiem jeszcze zdołał je posmyrać, pobudzając do produkcji soków.

Strzeliłem.

Nie mogłem tego utrzymać dalej.

Podniecenie było zbyt wysokie. Wyrwało się i rozwarło moją cewę. Pulsowałem z ekstazy. Cockring omal nie pękł. Z radością pompowałem mu w usta brzemię moich jąder. Mamrotał, krztusił się nim, ale połykał. Nie chciał zmarnować ani jednej kropli. To byłoby świętokradztwo.

Zawsze powtarzał, że liczy się każdy gram białka.

Teraz dodał, że tamte wytryski kolegów nie będą mu już potrzebne - napoił się moim nasieniem do syta. Jest pełnowartościowe.

Ucieszyło mnie, że moje aminokwasy tak pięknie weszły w niego. Wkomponowały się w jego muskulaturę. Że stałem się częścią jego - jak ci wszyscy faceci z siłowni, i ja znalazłem swoje miejsce w tej galerii mięśni.

- Nie pogodzimy tego - odparłem. - Efektów treningowych i chwilowych przyjemności. Przecież żeby rosnąć, powinniśmy się powstrzymywać...

Tymon zamyślił się chwilę.

- Pogodzimy. Ale musimy sobie coś przyrzec. Że zawsze będziemy się karmić nawzajem. Ja ciebie swoim nasieniem, a ty mnie swoim. Tylko wtedy będziemy szczelni. Zamkniemy obwód męskiej energii między nami.

Ten pomysł wydał mi się bardzo podniecający.

Wzajemny, długi i lubieżny oral stał się naszym słodkim rytuałem. Leżeliśmy na boku, ja ssałem jemu a on mnie. Najczęściej dochodziliśmy jednocześnie, co było po prostu piękne.

- Będziesz mój na zawsze? - zapytał pewnego razu w trakcie wzajemnego pojenia.

- Przecież założyłeś mi pierścień wierności - odparłem. - A poza tym... masz warunki - uśmiechnąłem się i wróciłem, by wysysać go dalej.


***

Od Autora: A teraz Ty zrób dobrze mnie - i wypełnij proszę anonimową, szybką ankietę nt. Twoich fantazji homoseksualnych:

>>> https://forms.gle/CSGvmszxJJmyRQ9b8

10 komentarzy:

  1. A kto miał przygodę na siłowni z trenerem lub jakimś pakerem i mógłby się podzielić szczegółami???

    Świetne opowiadanie!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mogę się podzielić moją historią jeśli chcecie byki? Mnie się udało to marzenie spełnić. Z trenerem pakerem o dość dużym przyrodzeniu.

      Usuń
    2. No kuhfa, pytanie - dawaj!!! :)

      Usuń
    3. To napiszę przez weekend. Choć nie będzie to tak piękne jak Twoje opowiadania autorze. Powiem tylko że teraz razem ważymy 261 kg. Paweł ma 198cm wzrostu i 136kg wagi, ja 189 i 125kg. Obaj jesteśmy na soku dobrej jakości, nie ulani a nabici mięśniami. I mamy duże pały wbrew pozorom. Co jest piękne. Pozdro Byki.

      Usuń
  2. czekam na Wasze opowiadanie :D chociaż to marzenie niejednego w czymś takim wziąć udział :D drobny facet pomiędzy dwoma bykami :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Było tak. 6 lat temu poznaliśmy się na siłowni. Paweł już tam ćwiczył ja doszedłem. Szukałem kompana do ćwiczeń. Pogadaliśmy i się okazało że mamy wspólnego fioła na punkcie bycia umięśnionymi. Ćwiczyliśmy i czasem spotykaliśmy się poza siłownią. Dobrze się czuliśmy w swoim towarzystwie więc nasze rozmowy były coraz bardziej intymne. I jak to faceci trącaliśmy się a to ramieniem o ramię a to ktoś komuś kuksańca z pięści w bark czy "orientuj się" w brzuch. Po 3 latach zdecydowaliśmy się na to aby wejść na bombę. On jest farmaceutą więc się zna. Do tego kumpel lekarz więc piecza nad nami jest. I wtedy kiedy byliśmy bardziej i bardziej nabici mięśniami zrobiliśmy zapasy u mnie na chacie. W samych slipach. To było męskie. Najpierw po piwie strzeliliśmy a później zapasy. I jednemu i drugiemu pała stanęła więc zażartowałem, że może zwalimy (każdy sobie). To nie było walenie każdy sobie, a każdy każdemu. I wtedy Paweł wziął do gęby mojego wała, a ja od razu strzeliłem. Zażądał rewanżu. Także wiemy czym jest białko bo od tamtego czasu pompujemy w siebie ten "steryd". Ja mam na imię Darek, 32 lata obecnie a Paweł 36. Nasze pały mierzą gdzieś po 20 cm choć czasem jak jakiś czas sie nie widzimy od napięcia wydają się sporo większe. Erekcje są niesamowite, długie. Jesteśmy dość ciężcy więc 2 łóżka już za nami hehe. Początkowo się goliliśmy aby mięśnie było lepiej widać ale powiem wam że zarośnięte są lepsze i zdecydowanie bardziej męskie. Możemy być bohaterami Twojego opowiadania kiedyś Byku. Pozdro

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No temat na opowiadanie ZAJEBISTE ;) Dzięki za tę historię, sam stałem się po niej... większy ;)

      Usuń
  4. Dodam, że my obaj czerpiemy niesamowitą przyjemność z tego, że jesteśmy duzi i podniecamy się wzajemnie. Nie wiem czy to bigorexia (BDD) ale fajnie patrzeć jak twój kumpel urósł a ty razem z nim.

    OdpowiedzUsuń
  5. Super opowiadanie! Dzięki

    OdpowiedzUsuń
  6. Fantastyczny blog, dostarczył mi nie jednej erekcji ;)
    Chciałem się pochwalić, że Wasz blog trochę zainspirował mnie do pisania własnego. Jeśli macie ochotę, zapraszam: www.chlopakdotowarzystwa.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Ty też podziel się opinią na temat opowiadania!

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

TOP 10 ROKU