To uczucie, gdy idzie w biceps


Stała tam w kącie siłowni. Gdy odpoczywałem między seriami, lubiłem ją podziwiać.

Furora 2000 - wielki, majestatyczny, pozłacany. Hantel Mistrzów Bicepsa. Legenda mówi, że kiedyś nadejdzie Ten Paker, który go podniesie. Że tylko On może to zrobić. I zostanie królem dzielni na wieki wieków.

Nikomu się nie udało odkryć metody treningu, która wykształciłaby Biceps. Taki Biceps, który dałby radę Furorze - mawiali najwięksi pakerzy na naszej siłce - Od wielu lat stoi tam nieruszona. Nikt nie dał jej rady...

Spróbowałem. Nie drgnęła nawet o milimetr.


Tego sobotniego wieczoru zniszczyłem się na siłowni.

Moje potężne bicepsy pulsowały palącym bólem. A na dodatek skończyła się moja cenna odżywka białkowa. Niestety w sobotę wieczorem ciężko taką dostać.

Dlatego po drodze postanowiłem zajrzeć do moich kumpli - Romka i Alka.

Wynajmowali razem mieszkanie w bloku nieopodal. Dwaj sympatyczni kolesie o szlachetnych twarzach i wyglądzie książąt z disnejowskich bajek, którzy zalewają Instagrama swoją samczą doskonałością. Oczywiście też ćwiczyli.

I rozumieli, co to znaczy, jeśli do 2 godzin po treningu nie przyjmie się odżywki białkowej.

Otworzyli mi. Byli w samych bokserkach - jakbym przerwał im intymny wieczór z serialami.

- Niestety nam też się skończyła - odparli. - Ale jak już jesteś, to wchodź - zaprosili mnie.

Popatrzyłem na zegarek. I tak już wszystkie sklepy były zamknięte. Więc zgodziłem się.

I wtedy wkroczyłem w dziwny wymiar.

Trwała tam przedziwna impreza. Panował mętny półmrok, który drgał w rytm jedwabnych basów wyszukanej, elektronicznej muzyki niszowej. Tęczowe neony oświetlały towarzystwo zgromadzone w dużym salonie.

Sami faceci.


Przystojni, fantastycznie zbudowani, podejrzanie roznegliżowani, spleceni, oparci o siebie i rozłożeni z artystycznym zamysłem na szerokim narożniku, pufach, na dywanach - jakby pozowali do jakiegoś wielkiego, renesansowego aktu.

I oczekiwali na coś.


Być może na tabun dziwek, które za moment zostaną tu przywiezione. I zacznie się orgia - pomyślałem.

Ale w półmroku można było dostrzec nienaturalną bliskość ich ciał, zbyt gęste upakowanie samczych kształtów na metr kwadratowy. Jakby tutaj, w tej mrocznej, neonowej strefie, zapominało się o społecznych krępujących konwenansach.

Poczułem się dziwnie i zapragnąłem wyjść, ale drogę zagrodził mi Romek - wręczając mi potężną lampkę wina.

Powąchałem - truskawkowe. Jaki szanujący się mężczyzna pije truskawkowe wino?

Mimo to postanowiłem zrobić łyka i zostać na chwilę.

Alek wskazał gestem w stronę chłopaków, by zrobili mi miejsce. Rozsunęli się, tworząc mi na kanapie wąską szczelinę - jakby gniazdo utkane z mężczyzn. Gdy usiadłem, poczułem, jakie ciepło od nich biło.

Parowali feromonami.

Jedna ręka wylądowała na moim karku. Czyjaś dłoń zaczęła bawić się frywolnie moimi włosami. Nasze uda ocierały się. U moich stóp też leżało paru.

Dyskutowali - ale niczego nie mogłem zrozumieć. Ich usta poruszały się, ale w ciszy. Lub też formując słowa, których nie znałem.

Skupiłem się więc na winie.

Jego łyk przyniósł mi głębokie orzeźwienie, które przeszyło moje ciało, rozluźniło spracowane mięśnie i sprawiło, że salon lekko zawirował. To było baaardzo przyjemne.

Wtem zorientowałem się, że jestem bez koszulki. Każdy mięsień mojego torsu i ramion w tym świetle nabrzmiewał, powiększał się i wyrysowywał niezwykle wyraźnie. Całowały mnie oczy wszystkich tych samców dookoła.

Jeden z nich - na podłodze - ścisnął moją łydkę. Któryś szepnął mi coś na ucho - poczułem tylko elektryzujący powiew ciepłego wydechu w małżowinie. Inny - całował mnie namiętnie po moich piersiach i brzuchu, docierając dumnie do pępka, który wylizał z ekstatyczną namiętnością.

Nie wiedziałem, co się dzieje. Jedyne, co wiedziałem, to że wino robiło mi dobrze jak wprawna kurwa.

Wziąłem więc kolejny łyk.

Gdy otworzyłem oczy, zobaczyłem, że masują moje bose stopy. Jeden z nich nachylił się i wpuścił śliski, ciepły język między moje palce. Po czym zaczął je ssać jak udka kurczaka. Przeszły mnie ciarki.

Przerażająco przyjemne.

Wziąłem więc kilka kolejnych łyków.


Zorientowałem się, że w drugiej ręce trzymam jakiś materiał. Zmrużyłem oczy, by obraz wyostrzył się.

To były moje bokserki.


Uśmiechnąłem się i z beztroską błogością odchyliłem głowę.

Siedziałem w fotelu zbudowanym z ciepłych, męskich i gładkich ciał. Wpasowałem się w tapicerkę torsów i zaszyłem głęboko w dżungli nieprzypadkowych dotknięć, braterskich objęć i mocnego męskiego masażu.

Interesująca intymność tego dziwnego doświadczenia zniewoliła mnie. Naga, męska hybryda cielesna wciągnęła mnie jak psychodeliczne oparzelisko.

Gdy ktoś wlewał mi resztki wina między rozchylone bezwładnie wargi a ono roniło mi się kącikami ust, pomyślałem, że tego właśnie potrzebowałem.

Zatracenia.

Świat pociemniał w niezwykle ekscytujący sposób. Pomyliłem orientację. Muzyka nabrała tempa i rozmyła się wraz z kolorami tęczowych neonów.

Czułem dotyk.

Wszędzie.

Łagodność muśnięć przechodziła w drażliwość zadrapań, po czym rozmieniała się na tysiące śmiechów i łaskotań.

Odleciałem.

***

Słowik.

To chyba jego śpiew wytrącił mnie ze snu o poranku. Rześkość pościeli obejmowała moje nagie ciało. Byłem u siebie w mieszkaniu.

Nie pamiętałem, jaki łańcuch wydarzeń doprowadził mnie do mojej sypialni. Co konkretnie wydarzyło się wczorajszego wieczoru?

Mimo luki w pamięci, byłem wyspany i pełen energii. Czułem, że zbliża się fantastyczny dzień.

Postanowiłem czym prędzej energię tę wykorzystać na siłowni.

Biła ode mnie złota aura tajemniczej energii. Gdy wszedłem na siłkę, faceci, którzy pakowali tam od rana, rozstąpili się. A ja automatycznie swoje kroki skierowałem ku Furorze.

U jej podnóża ogarnęło mnie zwątpienie. Czułem na plecach wzrok wszystkich zgromadzonych na swoich plecach. Zapadła długa, ciężka chwila ciszy...

Chwyciłem ją podchwytem. Wyprężyłem muskuły, stęknąłem z wysiłku i...

Podniosłem ją!

Uniosłem ją aż do ramienia, po czym powoli i pewnie opuściłem.

Obejrzałem się za siebie. Widać było ich zdumienie. I to, jak bardzo im zaimponowałem. Rozległy się brawa. Gratulowali mi. Dziewczyna z obsługi przybiegła i zrobiła mi zdjęcie - do kroniki.

Oto ja zostałem Tym Pakerem! Tym, który przeszedł do historii!

Nie mogłem w to uwierzyć!

Gdy fanfary ucichły i opadł obłok złotego pyłu - usiadłem samotnie w szatni, by nadal delektować się tym niezwykłym uczuciem.

Chwyciłem komórkę, by podzielić się ze światem dobrą nowiną. Chciałem strzelić sobie selfika w wypiętym bicem, ale system oznajmił, że pamięć jest pełna.

Dziwne, przecież ostatnio ją czyściłem... - pomyślałem.


Wtem okazało się, że pamięć zajęta jest przez jeden długi film, który ktoś nagrał dziś w nocy moim telefonem. Serce zaczęło mi bić. Bez namysłu uruchomiłem go...


Czarny ekran szumiał...

Objawiło się w tej neonowej ciemności całe wczorajsze towarzystwo.

Obiektyw ujął dokładnie, jak ich kutasie centymetry mnożyły się w ich obcisłych gaciach w zastraszający sposób. Łączna długość penisów w tym pomieszczeniu nagle się podwoiła. Ich węże nabrzmiały drapieżnie, pulsując pod warstwami dżinsów i bokserek - pukając i prosząc o uwolnienie.

- Podobno potrzebuje białka po treningu - ktoś rzucił.

Gdy tylko, leżąc, rozchyliłem usta na wieść o białku, pierwszy z nich natychmiast odważył się zgwałcić obyczaje.

Sprawnym ruchem uwolnił swojego wielkiego wojownika, który dopiero teraz - na wolności - mógł przyjąć pełne kształty i odpowiednią twardość. Jednak nie czekał na to - począł mnie uderzać nim po mojej nieprzytomnej twarzy.

Obserwowałem, jak ja - jakby w półśnie - próbowałem łapać jego kutasa ustami jak cycka mamy.

I udało się.

Zatonął w moich wargach, wypełniając jeden policzek i rozciągając go jakby był z gumy. Koledzy patrzyli na ten homoseksualny spektakl ze zdumieniem - sycąc się dobywającym się z naszych klat koncertem jęków.

Oczy wyszły mi na wierch.

Nie mogłem uwierzyć w to, co widziałem na ekranie. Uczynili ze mnie geja tak łatwo, tak prosto, tak bezproblemowo.

Chłopakowi temu, jakże sprawnemu w kutasim rzemiośle, wystarczyły proste gesty by wpadł w swoją od dawna przygotowywaną rolę - rolę rześkiego ruchacza.

Wtem jego kutas naprężył się i oddał solidną salwę spermy prost z moje rozwarte gardło. Przełknąłem łakomie ten pedalski pocisk i łykałem kolejne, po czym otworzyłem oczy. Zdaje się, że mi posmakowało. Najwyraźniej wyczułem w tej kutasiej ślinie potężną, pożywną porcję protein.

Musiałem uzupełnić ich zapas w organizmie.

Kutas ten, jakkolwiek wielki i twardy, po wytrysku przekwitł i odszedł poza kadr.

Wstałem więc i zacząłem spuszczać kolejno ich kutasy z więzień rozporków - jeden po drugim. Tętniły, rosły i prężyły się przede mną jak kulturyści na zawodach - twarde, naoliwione, błyszczące, cieknące ekstatycznym ekstraktem.

Konkurowały o mój łakomy, obśliniony pysk.

Niewiele myśląc, zacząłem ssać pierwszego z brzegu. A w swoich oczach zobaczyłem tę pazerność niemiłosierną, tę nadzieję na szybkie zaspokojenie nasiennego głodu.

Nie musiałem długo czekać.

Kolejny krępy kutas puścił zawory, ceremonialnie spuszczając się w moje usta. Doiłem go aż pulsowała mi grdyka, a przełyk pulsacyjnie transportował cenny, gejowski ładunek wgłąb mnie. Aż mlasnąłem z obżarstwa.

Po czym rzuciłem się na kolejnego.

Kolejny był bardziej smukły od poprzedniego, ale widać było po mnie, że to nie kształt prącia, jego długość czy grubość grały główną rolę w tym lubieżnym teatrze - lecz objętość. Objętość tej smacznej, pełnowartościowej odżywki, która i w tym przypadku okazała się istną powodzią.

Którą na szczęście zamknąłem w obrębie swoich rozpalonych ust.

Kolejne kutasy były już jak szalone lawiny - z niecierpliwości i napięcia szybko uwalniały całe swoje nagromadzenie substancji raz po raz, karmiąc mnie i sycąc. Słodkie te, gejowskie delikatesy karmiły mnie sowicie, pieniąc się i potężniejąc z każdym skurczem nasiennym.

W trakcie wytrysków ściskałem ich jądra i masowałem je - aby mieć pewność, że oddały w mój głodny pysk całą swoją zawartość - do ostatniej krzty. Pulsowanie tych twardniejących prąci przyjemnie transportowało kolejne hausty soków z dna ich jąder aż do mojego przełyku.

Ach - i ten zapach męskiej fizjologii, który mnie otumaniał!

Niestety - uczta zbliżała się ku końcowi. Mając jeszcze w ustach ostatniego kutasa - spojrzałem na swój na nowo odżywiony biceps i naprężyłem go - nie kryjąc dumy z tego pedalskiego posiłku.

Czułem jak ich sperma rozkłada się we mnie i rzekami żył roznosi się po całym ciele, wsiąkając w moje mięśnie i regenerując je swoimi szalonymi hormonami oraz odżywiając proteinami.

Aż słychać było, jak pęczniały.

- Więc to dlatego... - pomyślałem.

Ale to nie był koniec filmu.

Gdy już wszystkie kutasy zostały wydojone - leżałem na środku salonu na plecach, patrząc bezwiednie w sufit. Podnieśli moje nogi tak, że nakryłem się swoim tyłkiem a kolana miałem przy uszach. Moja dupa była wypięta pionowo jak wulkan, a mój własny kutas dyndał mi przed twarzą.

Uklęknął przede mną jeden z nich i wessał się w mój odbyt. Począł drążyć w nim swoim sprawnym, wijącym się jak macka, mięsistym jęzorem, śliniąc się obficie i mlaskając oraz siorbiąc.

Kamera uchwyciła minę mojej narastającej ekstazy. Kto wie, jak głęboko we mnie wszedł tym językiem - ale na pewno na tyle, że sięgnął samej istoty rozkoszy.

Zacząłem pulsować. Koleś przypominał głodnego psa, który żre z pełnej mięsa michy. Moje pospiesznie jądra podbiegły pod kutasa. Spojrzałem na swój pęczniejący samoistnie organ ze zdumieniem i zaczęło do mnie najwyraźniej docierać, co się dzieje.

Chłopaki nam kibicowali, a on jebał mnie swoim tęgim językiem tak mocno, że zacząłem dochodzić.

Rozchyliłem uda, by pełniej otworzyć się na tę rozkosz, a także otwarłem usta i zamknąłem oczy.

Pierwsze tryśnięcie mojego kutasa trafiło mi prosto w czoło. Kolejne - pomniejsze - zaczęły pokrywać moją twarz. Oblizywałem się. Miód z własnej pasieki podobno smakuje najlepiej.

Wytryskałem się sobie na twarz i do ust ze wszystkiego, co miałem. A na koniec jakaś anonimowa ręka zza kadru wycisnęła solidnie mojego penisa jak tubkę pasty do zębów - by ostatnie krople trafiły wprost do mojej buzi.

Tego wieczoru wypiłem niemal każdą kroplę nasienia, jakie znajdowało się w tym mieszkaniu. Kilkunastu hojnych dawców - w tym ja sam - postarało się, by moje mięśnie zdołały pobić rekord. I dać radę Furorze 2000.

Nie mogłem wyjść z szoku.

Od wczoraj sperma tych eksplodujących chłopaków zdążyła już wbudować się w moje mięśnie i stać się integralną częścią mojego ciała. A ich hormony pobudziły mój metabolizm. Pedalski produkt ich zboczeń, ekstatyczny efekt ich kaskadowych klimaksów stał się składową mojego sukcesu.

Czułem energię tych chłopaków w swoim ciele.

Przed oczami zaczęły stawać mi obrazy kolejnych spuszczających mi się w usta kolesi. Słyszałem ich jęki i widziałem ich zamrożone w ekstazie twarze. Czułem, że jestem potężny siłą ich ogromnych orgazmów - wytwornych wytrysków, które strzelały mi w szczęce.

Moje ciało zrobiło z ich ofiary pożytek - zregenerowało moje mięśnie i dało mi potęgę.

Napisałem do Romka SMS-a:

- To kiedy następna sesja?

6 komentarzy:

  1. Oniemiałem... Proszę o całą książkę... Z pewnością przeszłaby się w milionach egzemplarzy

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurde koleś, jesteś naprawdę niesamowity. Jak piszesz takie super o podniecające opowiadania? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dziękuję uprzejmie :) Jak piszę takie opowiadania? Cóż. Te historie muszą we mnie dojrzeć, nim zacznę je przelewać na "papier". A potem ze mnie wystrzeliwują same :)

      Usuń
  3. Jak zwykle się nie zawiodłem, fantastyczne!

    OdpowiedzUsuń

Ty też podziel się opinią na temat opowiadania!

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

TOP 10 ROKU