Takich chujów jestem g(ł)odny


Deszczyk pada, nocna pora,
A odpalę se pornola!
Taka ta gejowska dola
Wieczorami spuszczać z wora;
Ostro, długo ciąć pisiora.
W krew mi weszła taka rola
Sięgać spermą monitora.

Na ekranie seks się dzieje...

Kutas stoi, twarz bieleje
Od wystrzałów, od wytrysków,
Od nasienia pełnych pysków.

Jęków, stęków cała kupa,
Wyruchana każda dupa,
Łapią jaja, łapią w pasach,
Żyły wyszły na kutasach!
Tak potężne, dzikie konie,
Że je trudno ująć w dłonie.
Tęgie z nimi jest ruchanie,
Spust mają na zawołanie.

Dwóch kolesi kumpla stuka...
A tu nagle w drzwi ktoś puka!

Więc pospiesznie wciągam gacie.
- Jakim prawem mnie szargacie!

Ale idę, drzwi otwieram...
Aż mnie widok sponiewierał!
Piękny chłopak na mym progu,
Jak z żurnala, katalogu!
Mokry cały i zmarznięty,
Drżący, słaby, zachrypnięty.
Czy dam bułkę? - on mnie pyta.
Cała twarda moja pyta,
Bo go w myślach ostro dupczę.
- Co się stało drogi chłopcze?
- Wyrzucili starzy z domu.
Nie mam się wyżalić komu,

Całe mokre me odzienie,
Zrobię wszystko za schronienie...

I oszalał mózg frywolny.
- Mam dla Ciebie pokój wolny,
Ciepły, cichy, z dużym łożem,
Może tam Cię w nim położę.

I trafiłem chyba celnie,
Bo uśmiechnął się subtelnie.

Mówię, czując chuja napieranie:
- Wchodź i ściągaj to ubranie,
Nie chcesz chyba się przeziębić!
Zaczęły się w głowie kłębić
Myśli brudne i spocone,
Finezyjnie ospermione.
On bezwstydnie kurtkę ściąga,
Aktywując mego drąga.
Marząc, by mu zerżnąć rowa,
Odezwałem się w te słowa:
- Czuj się tu bardzo swobodnie!
On pospiesznie ściąga spodnie.
Myślałem, że się rozczulę,
Gdy on zrzucał swą koszulę.
Właśnie tego bardzo chciałem -
By zaświecił nagim ciałem.
Warto było go ocalić,
Bo się chłopak mógł pochwalić
Cudną klatą, pięknym bicem,
I rozkosznie bujnym cycem.

W gaciach trzyma powód chluby -
pręży się tam kutas gruby.

Klata jego jak herosa,
Ścieka po niej srebrna rosa.
Oszałamia moje zmysły,
nasuwając mi pomysły
słodkie, dzikie i nieznośne,
lepkie, mokre, bardzo sprośne.

I mój kutas już niemiękki.
- Idź tam proszę do łazienki,
Zostaw proszę swe ubranie,
Ja Ci przygotuję spanie.

I tak łóżko wnet mu ścielę,
Ciągle myśląc o tym ciele.
O tych wzgórkach i pachwinach,
Przy orgazmie jego minach.

Wielka byłaby mi szkoda,
Nie pierdolnąć mu dziś loda.

To prawdziwe jest zepsucie:
Ciągle myślę o tym fiucie!
Może się nim dziś pochwali?
Może sobie nawet zwali?
Wyśle swych plemników hordę
Prosto w moją chętną mordę.
Taką cichą mam nadzieję.
Co się pod prysznicem dzieje?
Gość się pluska, szumi woda,
Może mu odwagi doda?
I rozgrzeje jego ciało,
By mu seksu się zachciało,
By się dał wyruchać ostro.
Jaki widok zna me lustro?
Co w obliczu swym odbija?
Jak się w ręcznik mój owija...
Ciało swe wyciera boskie,
Kształty męskie, latynoskie.

Zlitujcie się archanioły!
On na progu stoi... goły!

Jak go stworzył Pan Bóg dobry:
Nie schowawszy swojej kobry.
Nie słyszał o żadnym wstydzie!
Mięśnie miał jak po sterydzie.
Aż się prawie poryczałem,
Takim boskim błyszczał ciałem.
Zrobi ze mnie dziś grzesznika!
- Nie znalazłem tam ręcznika -
Rzekł i zakrył swe urocze,
wielkie, lśniące, męskie krocze.

Do swej szafy ja zajrzałem
I mu prędko ręcznik dałem.
On uśmiechem podziękował,
po czym przyrodzenie schował,
I łechtając się po brzuszku,
Usiadł pewnie na mym łóżku.

- Prawie dałem wielką plamę!
Zaraz dam Ci tu piżamę!
- Nie potrzeba mi piżamy,
Bo to samo w gaciach mamy,
Nie ma się tu czego wstydzić,
ni zakrywać, ni się brzydzić.
Spanie nago bardzo zdrowe
I antynowotworowe.
Mi nieobcy widok chuja.
Kto się dziwi - niech się buja.
Zgodzimy się obydwoje,
Chuje mamy przecież swoje.
Nic, co by nas zaskoczyło
A tym bardziej nas zgorszyło.

Przyznałem koledze rację,
I skoczyłem po kolację.

W głowie miałem same fiuty,
Aż stwardniały moje suty.

Kroję chleb, pomidor, jajka,
To jest chyba jakaś bajka.
Lecę szybko dać mu żarcie,
Nagle gęby mam rozwarcie.

Siedzi przy mym komputerze.
Co tam widzi? No nie wierzę!

Ogląda se moje pornole!
Jak się gwałcą trzej łysole.
Na twarzy miałem buraka,
Myślę sobie: - Będzie draka!
Dotknąć mi się nie pozwoli,
Albo nawet stąd spierdoli.
Powie księdzu i sąsiadce,
Może nawet mojej matce!

Lecz on, ku memu zdziwieniu,
Zamiast ulegać wkurwieniu,
Przepędził me wstydu cienie,
Odsłaniając przyrodzenie...
Patrzy na mnie bezlitośnie,
Chuj jego jak ciasto rośnie.
Ze śmiałością, śmiechem, luzem,
Żołądź lśni się bosko śluzem.
Korzeń to nad korzeniami,
Szokujący rozmiarami.
Penis to był królów godny,
Pełny, długi, bardzo płodny,
Mięsny, twardy, zawsze modny.
Takich chujów jestem głodny.

Jak mawiają chłopcy duzi:
- Wskakuj szybko do mej buzi!

Chwytam prędko tego smoka,
Patrząc, by nie wybił oka,
Wpycham mocno do swej gęby.
Twardy jak najtwardsze dęby!
Gruby jest aż do omdlenia!
Świat takiego przyrodzenia
To nie widział! Nie zobaczy!
Chuj to leśnych jest rębaczy!
Takim można się pobawić
Albo nawet kogoś zabić.
Starczy chwila nieuwagi,
Bo to chuj jest ciężkiej wagi.

Pała wielka, gruba, tłusta,
Wielki zaszczyt mieć ją w ustach.

Tak ochoczo przed nim klękam,
Czując jak mi pęka szczęka.
A on stęka, jęczy, sapie,
Z chuja miód mu czysty kapie.
Drży wrażliwa ta głowica,
Ścieka po niej słód, żywica!
Narząd pięknej to urody,
Piękne te gejowskie gody!

Organ czystej to rozkoszy,
Niech mnie kurwa wypatroszy!

Niech mnie gwałci, niech mnie bije,
Niech się w dupę moją wbije!
Spełniło się me życzenie,
Rozpoczęło się dupczenie.

Wbił się we mnie jak w masło
Aż mi w kręgach coś trzasło.
Ale rozkosz ból przyćmiła,
Błogość się rozlała miła.

W sercu czułem tę armatę,
Co zrobiła ze mnie szmatę
Tą lubieżną penetracją
I kutasa degustacją.

Dupę porwał mi w kawałki,
Sięgnął nim aż po migdałki.
Pchał mnie wartko swą potęgą,
Wybuchając spermy wstęgą.
Drąży mnie ta wielka pała,
Sperma bokiem się ulała,
A on nadal rucha, męczy,
Aż złapałem się poręczy.
Wytrysk ten mu nie przeszkodził
W dupę nadal moją wchodził
Ostro, szybko, bez litości,
Sperma wnika w krew i kości
I zapładnia moje ciało,
A ja krzyczę: - Mało, mało!

Męskość jego chcę mieć w sobie,
W każdej chwili, roku, dobie,
Chcę by rżnęła mnie jak zwierzę,
Dla niej zawsze picz rozszerzę.

Wyszedł ze mnie, się brandzluje,
Zaraz pewnie mnie opluje
Słodkim, ciepłym swym nektarem,
Olimpijskich bogów darem.

Wprawny był w tym onanizmie,
Czuł to w całym organizmie,
Przeszły mu po plecach ciary,
I naprężył uda, bary.
Stanął pewnie w rozkroku,
W tym gejowskim amoku,
Począł moją szkapę walić,
Pragnąc ze mną już się scalić.

Ja natomiast się poplułem,
Bo wyraźnie już wyczułem
Że się zewrą zaraz miecze,
Wstąpi na nie żył dorzecze,
Wytrysk się już nie odwlecze,
Zakazane buchną ciecze.
Rośnie w kroczu mym ciśnienie,
Potęgując me pragnienie,
Tryśnie nasze wnet nasienie
Aż nas złapie odwodnienie.
Szczyt będzie na pełnej kurwie
Aż nam chyba chuje urwie.

Tak się stało, tak też było,
Ale dobrze się skończyło.

Gęstą spermą ujebani,
Rozmarzeni, zakochani,
Leżeliśmy w łożu razem,
Połączeni nocnym zmazem.

Morał podsuwa fantazja:
Ruchaj się, gdy jest okazja!

14 komentarzy:

  1. Fantastyczne! Na początku jak zobaczyłem wiersz to troszkę się przeraziłem, ale wyszło świetnie ;) Po J. K. Rowling i Lvie Grossmanie jesteś moim ulubionym pisarzem :P xd koniecznie napisz jakąś niemoralną książkę i ją wydaj!
    Pozdrawiam, manekin ; >

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W najśmielszych snach nie przypuszczałbym, że ktoś mnie porówna do takich nazwisk :) Dziękuję - za miłe słowa i za zachętę do wydania książki. Kto wie, może kiedyś to nastąpi? :)

      Usuń
    2. od zawsze nienawidziłem czytać tekstów napisanych wierszem! p.Tadeusz był dla mnie udręką!!! a Ty? eh odmieniłeś mi ten sposób pisania!!! chcę więcej! ps. Mickiewicz się umywa :*

      Usuń
  2. Super , chociaż proza jest lepsza !!! Pisz dalej , trzymam kciuki i pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Borze leśny, rozwaliło mnie to xDDDD.

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo fajny przemyślany tekst. Sprawił że przeniosłem się do innego świata, napełniłem ciekawym uczuciem, które sprawia że jest mi bardzo przyjemnie.

    OdpowiedzUsuń

Ty też podziel się opinią na temat opowiadania!

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

TOP 10 ROKU