Błagając o orgazm


Był już późny wieczór, gdy postanowiłem położyć się wygodnie do ciepłego łóżka i zatopić w jakiejś pasjonującej lekturze. Nim jednak rozwarłem okładki, do mojego pokoju wpadł Kamil:

- Zbieraj się. Idziemy do Figara!

- Do tego męskiego burdelu? - zapytałem, z niedowierzaniem odkładając książkę na bok.

- To nie burdel, Kochany. To ekskluzywny klub. A dziś będą się tam działy rzeczy nie z tej Ziemi...

Klub "Figaro" trudno było znaleźć na mapie miasta.

Za dnia był niedostępny, zamknięty, zasklepiony gdzieś między starymi sklepami, zapadnięty i zarośnięty kamienicami.

W nocy jednak uliczki miasta otwierały się na życie nocne, dekorowały girlandami kolorowych świateł, salwami wrzasków, śmiechów i dzikich karnawałów. A jedna z alej, powstała w wyniku rozstąpienia się kamienic, skomplikowanym algorytmem prowadziła aż do gardła "Figara".

Witał nas ten elitarny klub wielkim holem ozdobnym, mrocznym, pełnym świec, egzotycznych oparów oraz taktów kociej muzyki, które zdawały się odżywiać tą pseudokolonialną babraninę architektur i wnętrz, które finezyjnie mieszały się ze sobą, tworząc unikalny klimat tego miejsca.

Kamil przedstawił w recepcji jakieś tajemnicze zaproszenia, które rzekomo dostał od znajomego kelnera pracującego niegdyś w tym dobytku.

Półnagi, piękny i postawny mężczyzna o nietypowych rysach i podkreślonych światłem zaletach cielesnych doprowadził nas korytarzami do większej sali bankietowej, na której tłoczył się tłum przystojnych mężczyzn w drogich garniturach.

Gdy się rozstąpił, na środku sali dostrzegłem przywiązanego do krzesła, nagiego i bardzo seksownego chłopaka. Był cały mokry.

Jego dorodna pała - formująca się na kształt ponętnej maczugi - sterczała dumnie jak chorągiew, w pełnym wzwodzie - silnie ukrwiona, opleciona pulsującymi żyłami, tkliwa i oddająca się namiętnemu tętnu pobudzonego krążenia.

Była tak pięknie i bezwstydnie obnażona - z suniętym napletem, z ogołoconą, czułą głowicą. Sączyła się z niej struga świeżo dobytego śluzu.

- Chyba się trochę spóźniliśmy - powiedział Kamil. - Ale drinki jeszcze są.

Chłopak cały drżał, kręcił nerwowo głową, coś stękał cicho. Pod nim powiększała się tafla potu.

Wokół niego krążył złowrogo niczym sęp postawny facet w prążkowanym, ciemnym garniturze, bacznie przyglądając się swojej ofierze.

- A to Marcel, mistrz masturbacji - szepnął Kamil.

Ledwo skończył mówić, a nagle Marcel podszedł do chłopaka i zaczął go energicznie masturbować. Ten zaczął się wić jak schwytany węgorz - wyginał ciało, wypinał klatkę piersiową i rząd mięśni brzusznych, kręcił miednicą, miotał się w konwulsjach na tyle, ile pozwalały mu ciasne supły lin. 

Jednocześnie jęczał, sapał i wył:

- Błagam, skończ już!

Mężczyzna oderwał rękę.

Penis chłopaka zaczął rytmicznie się kurczyć, wyprężać, żyły wstąpiły na jego powierzchnię jeszcze mocniej a jaja jego podeszły ściśle pod samą podstawę. Wtem chłopak krzyknął, napiął się, zrobił się cały czerwony, po czym... całe powietrze z niego uszło.

- Błagam, proszę... - sapał chłopak. - Już dłużej nie wytrzymam. Pozwól mi...

Na twarzy milczącego jegomościa zawitał diabelski uśmiech.

W tym momencie kelner podał nam na tacy drinki. Dla mnie miał jakiegoś specjalnego - był większy, czerwony, soczysty, z kawałkiem grejpfruta na krawędzi. Mężczyźni popatrzyli się na mnie, gdy próbowałem go sączyć.

Poczułem się dziwnie.

Tymczasem mistrz ceremonii ponownie namaścił dłoń lubrykantem, po czym zaczął bez litości polerować maczugę chłopaka. Ślizgał się dłonią po jego gładkiej, lśniącej, nagiej żołędzi, dostarczając mu niewyobrażalnych dla przeciętnego śmiertelnika rozkoszy.

Chłopak nabrzmiewał krwią i rwał się jak schwytany byk - a jego najczulszy organ był bezlitośnie wyeksponowany na intensywną stymulację wielką dłonią. I nic nie mógł na to poradzić.

Wtem mężczyzna urwał tę uciechę, chłopak znów zamarł, spiął a jego penis wyprężył się i napiął do granic fizjologicznych możliwości. Gwałtowny skurcz raził jego ciało, a z jego fantastycznego fiuta trysnęła strużka spermy.

Ale tylko jeden raz. 

Była to jakby próba orgazmu, wersja demonstracyjna, zawiązek szczytowania. Ale zabrakło stymulacji, więc orgazm zdusił się w zarodku.

Bóg jeden raczył wiedzieć, jak długo ten przepiękny chłopak był tam katowany w ten sposób. Ile już podejść miał za sobą. Po ilości potu, w którym kłębiły się niczym kijanki pojedyncze wystrzały spermy, można mniemać, że ta rozkoszna tortura miała tutaj miejsce od co najmniej dwóch godzin.

Tymczasem masturbator cieszył się ze swojej biegłości. Objawił mi się jako wirtuoz chłopięcej fizjologii - umiejący doskonale, co do ułamków sekund, rozpoznać moment, kiedy należy przestać. Wydało mi się to wręcz piekielną zdolnością.

A chłopak zalśnił się na nowo - pot kapał z niego, jakby stał na deszczu.

- Bła... Błagam cię. Już nie dam rady. Pozwól mi strzelić! - a jego głosie było słychać wręcz rozpacz i desperację.

Wtem Kamil przychylił się do mnie i szepnął mi na ucho:

- Mówią, że oni tu tak od trzech godzin. Dasz wiarę?

Nie, nie mogłem dać wiary. To niehumanitarne!

Masturbator przystawił chłopakowi do ust butelkę z wodą - widział już, że tak długa tortura grozi odwodnieniem. Chłopak napił się niezdarnie, rozlewając dookoła wodę. Jej część spłynęła mu po klacie.

Mężczyzna odłożył butelkę, spojrzał na zegarek, orientując się, że pauza jest zbyt długa, po czym znów pochylił się nad chłopakiem.

- Czas na wielki finał! - oznajmił, po czym chwycił zręcznie pałę biednego chłopaka, a ten aż skoczył na krześle. Każde dotknięcie szarpało nim jak porażenie prądem.

- Tak.... wyszeptał, po czym odchylił głowę do tyłu, chcąc oddać się zapowiadanej rozkoszy.

Wielka dłoń ruszyła jak tłok lokomotywy - silnie, brutalnie i przyspieszając z każdym krokiem. Twarz chłopaka wykrzywił grymas bólu, rozkoszy i zmęczenia. Zaczął jęczeć z całej siły, sapać, głęboko oddychać. Na jego czoło wstąpiła fala nowego potu.

Wtem mężczyzna kolejny raz przerwał...

A penis napiął się do szaleństwa - zrobił się jeszcze większy, ciemnoczerwony. Z jego końca - w takt skurczy - ze trzy razy chlusnęła sperma, po czym napięcie zeszło.

Chłopak zaczął krzyczeć i ponownie się wyrywać. Jednocześnie rzucając pod adresem oprawcy najcięższe wyzwiska, jakie miał w swoich leksykalnych zasobach.

- Nie daruję ci tego, rozumiesz?! - krzyknął, po czym opadł znów z sił.

Zaczął płakać.

Był bezsilny.

To było dla niego już zbyt wiele. Zdaje się, że stracił wtedy kontakt z rzeczywistością. Mamrotał coś pod nosem nerwowo, skomlał jak pies bity kablem. Żaden z nas nawet nie próbował wyobrażać sobie, co czuło w tamtej chwili to biedne chłopaczysko.

Wtem mężczyzna ponownie chwycił na jego maczugę i zaczął ją oliwić i polerować - szybko i bardzo, bardzo silnie. Chłopak rozwarł usta, wbił wzrok w to przedstawienie, zmarszczył spocone, lśniące czoło i spiął się cały, jakby gotując się na najgorsze.

I nagle wystrzelił...

Smuga nasienia była jak lecący ku niebu fajerwerk, w który wszyscy zebrani wbili swój zafascynowany wzrok.

Nastąpiła eksplozja, która rozjaśniła nam twarze. Wszyscy zmrużyli oczy, by nasienie ich nie zakropliło. Poczuliśmy na twarzach ciepły deszczyk słodkiego ejakulatu.

Zrobiło mi się słabo a obraz rozmazywał mi się przed oczami.

Chłopak krzyczał w sposób ciągły, jakby był podłączony do prądu, miotał wrzącą spermą na kilka metrów nad i przed siebie, a mężczyzna nie przerywał intensywnego, mocnego i szalonego rękoczynu.

Nie miał nad nim żadnej litości - mocno tarł najczulsze miejsce aż do niepoczytalności, do szaleństwa.

Nieziemski widok!

Marcel przeciągał ten niebotycznych rozmiarów orgazm niewiarygodnie długo - aby chłopak miał czas wyspermić się aż do końca, wypchnąć z siebie ostatnią kroplę nasienia. A było go obelżywie dużo - jakby magazynował je od miesięcy.

I zemdlał.

Choć jego ciało wciąż było miotane przez szokujące skurcze - on już był poza światem przytomnych.

Asystenci podeszli i odwiązali go, by położyć go wygodnie na rozłożonym obok prześcieradle.

Pamiętam, że chciałem wtedy coś powiedzieć do Kamila, ale film mi się urwał...

Obudziłem się przywiązany do krzesła. Zorientowałem się, że jestem kompletnie nagi a moja obnażona pała jest w stanie maksymalnej gotowości. Otaczał mnie gęsty kordon eleganckich mężczyzn, którzy wbijali we mnie swój ciekawski, rozbawiony wzrok.

Byłem przerażony.

Obok, nad budzącym się do przytomności nagim chłopakiem pochylał się mistrz.

- Dziękuję... - wyszeptał chłopak, po czym wynieśli go asystenci. Był zbyt słaby, by wstać o własnych siłach.

Nagle Marcel spojrzał na mnie.

- Czas zacząć przedstawienie... - uśmiechnął się w ten sam diabelski sposób...

17 komentarzy:

  1. Jesteś niesamowity

    OdpowiedzUsuń
  2. Tez bym tak chcial hihi ������ cudne opowiadania ja chce kontynuacje oskara

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiedy następna część? Super opowiadanie :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Jak tylko będzie wena, to na pewno coś skrobnę :)

      Usuń
    2. Mistrz Geniusz słów brakuje😁

      Usuń
  4. Musisz naprawdę napisać kontynuację bo to opowiadanie jest zaje**ste :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Musisz napisać kontynuację :) czekam z niecierpliwością

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziękuję za te miłe komentarze :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Czy będzie w ogóle następnie opowiadani ? Pozdrawiam wszystkich czytelników i autora

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja mam pytanie. Czy jest kontynuacja tego opowiadania kiedy ten detektyw rozpoznaje Adama na orgii i robi mu zdjecia? Jest moze reakcja jego faceta?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mówisz o opowiadaniu "Dzienniki Gej-Detektywa". To opowiadanie krążyło po necie bez końcówki - która u mnie na blogu jest. Wystarczy doczytać :)

      2 części opowiadania nie ma, ale może kiedyś... :)

      http://homo-fascynacje.blogspot.com/2012/01/dzienniki-gej-detektywa-01-orgia-w.html

      Usuń
  9. Opowiadania umieszczone w burdelach i ekskluzywnych domach rozkoszy podobają mi się. Co więcej: Twoje opowiadania prezentują naprawdę wyższy poziom, tutaj mogę spokojnie oddać się lekturze, bez narażania się na rażącą ilość błędów i niezwykła naiwność i chamskość tekstu. Naprawdę ciężko znaleźć w internecie inne tak dobrze napisane erotyki.
    Tylko nie kończ na laurach, w Twoich tekstach słabą stroną jest łamanie zasady decorum w niewłaściwy sposób. Tekst na tym traci. Czasami wkradną Ci się też drobniejsze błędy (brzydkie zgrubienia, interpunkcja). Jakkolwiek - styl Twój bardzo mi odpowiada. Oby tak dalej!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa i informację zwrotną :)
      Łączę pozdrowienia!

      Usuń
  10. Moje ulubione!

    OdpowiedzUsuń
  11. Jejkuuuu super opowiadanko czekam na następną część

    OdpowiedzUsuń
  12. Uwielbiam ten tekst :)

    OdpowiedzUsuń

Ty też podziel się opinią na temat opowiadania!

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

TOP 10 ROKU