Rżnij mnie przy wszystkich, Cubano!


Gdy tylko wszedł do klubu, morze tańczących facetów rozstąpiło się w ciszy. Stał się od progu nową dziesiątką - deklasując całe poprzednie generacje męskich ciach, które przewijały się przez ten gejowski burdel. To nie mógł być gej - pomyśleliśmy. Jest zbyt męski, zbyt seksualny, zwierzęcy i agresywny.

Chociaż co ten nie-gej miałby robić w gejowskim klubie?

Patrzył pewnie przed siebie swoimi pięknymi, bezczelnymi oczami, a lekki uśmiech - obrośnięty trzydniowym, ciemnym i do upojenia seksownym zarostem - opowiadał nam, jak cholernie świadomy jest swojej własnej narkotycznej atrakcyjności.

Usta jego - tak czerwone i wielkie - kazały naszym pedalskim mózgom rozpoznać znak, że samiec ten - rozpalony niczym piec hutniczy - gotowy jest składać dziś tysiące namiętnych pocałunków. Pytanie tylko - komu?

Nie minęło pół sekundy, by spojrzenia wszystkich powędrowały tam, gdzie lądują wcześniej czy później wszystkie spojrzenia gejów patrzących na męskie ciało - na krocze.


A tam widniało coś, co sprawiło, że spora część zebranych gejów omal nie zemdlała.

Penis wielki, jak przedwojenny hydrant, schodził w nogawkę aż do połowy uda - podkreślony z ekshibicjonistycznym zamysłem poprzez ścisłe dopasowanie do umięśnionych nóg cienkich dżinsów. Gruby pas z brązowej skóry podkreślał tylko oszałamiający spektakl.

Ten widok rozpoczął w klubie feromonalną reakcję łańcuchową - ci mniej doświadczeni chłopcy dostali zadyszki i spocili się, odwracając wzrok i nie mogąc już znieść nadmiaru podniecenia; ci bardziej doświadczeni - wytrzymali i patrzyli dalej, obmyślając skomplikowane plany podboju tej wielkiej, anatomicznej artylerii.

Poczułem, że lada moment może wybuchnąć protest. Ze zbulwersowani geje zaczną żądać równego i demokratycznego dostępu do tego ciacha - w myśl zasady, że takie tak fantastyczne dobro powinno należeć się każdemu; stać się własnością publiczną.

Ale ten dziki samiec oznajmiał niewerbalnie, że nie miał zamiaru dzielić się z byle kim swoim ciałem. Że ekstremalnych rozkoszy dostarczy dziś tylko wybranym.

Każdy krok tej boskiej istoty męskiej zdradzał niewyobrażalnie wysokie stężenie testosteronu, które buzowało w dorzeczu jego żył, które oplatały jego stalowe mięśnie.

Samym tylko aktem wejścia do klubu kazał wszystkim chłopakom na parkiecie natychmiast zacząć sesję niekontrolowanych fantazji homoseksualnych.

Wszyscy, czując nagłe ciepło i wilgoć w kroczach, zastanawialiśmy się, jakie warunki trzeba spełniać, by dostąpić zaszczytu tarzania się po tej niepojęcie pięknej klacie, wicia się po niej, lizania jej, czczenia i spuszczania się na nią.

Wtem stanął na środku parkietu a muzyka ucichła. Z głośników dobył się drżący głos DJ-a:

- Poznajcie Cubano, naszego nowegoooooo.... striptizera!

Wybuchły oklaski, jęknięcia i westchnięcia. Z głośników runął na nas tłusty bit, a światła oszalały. Cubano zaczął tańczyć, a dookoła niego natychmiast uformował się gęsty kokon z rozpalonych gejów, który tańczył i pił razem z Cubano.

Szok i niedowierzanie.

Poczułem, jak kurczy się podstawa mojego penisa. Jak gęsty śluz zalewa moje bokserki - na samą tylko myśl, co mogę tutaj za chwilę ujrzeć. 

Rozgorączkowana wyobraźnia nasza, tak podsycona, barwna, eksplodowała dzikim polotem - rozbryzgując się erekcyjnymi fantazjami, kuszeniem nocnych klubów, myślami o wielkich mięśniach, orgazmach, nadziejach i kutasach.

Moment, w którym Cubano zdarł z siebie jednym, mocnym ruchem koszulkę, był chwilą, w której zamarł cały klub. Suty miał wielkie jak połówki kiwi - drgały one w rytm muzyki na szczycie wielkich jak nocne marzenia, boskich piersi.

Wszyscy byliśmy mali i słabi w obliczu tak przytłaczającej męskości.

Kordon uszczelnił się a setki dłoni zapragnęło dotknąć tego cudu natury. Cubano - wijąc się nadzwyczaj lekko i ponętnie - poddawał się bez oporu temu zbiorowemu macaniu. Jakby był do tego przyzwyczajony, oczekiwał wręcz tego. Ruchem pupy zachęcał do dalszych, coraz śmielszych dotyków - łaknąc pożądania tłumu i tych spojrzeń wypełnionych niezrealizowanym pożądaniem.

Karmił się tym zbiorowym pożądaniem.

Wbiłem się gdzieś między tych chłopaków, by móc przyjrzeć się bliżej. Pragnąłem zapamiętać każdą sekundę tego fantastycznego widoku. Na żywo, tu i teraz, przed moimi oczami ziszczał się najbardziej erotyczny, najskrytszy sen homoerotyczny.

Wyciągnąłem dłoń w jego kierunku. I stało się coś magicznego.

Gdy mój palec musnął jego sutka - wszystko wokół mnie przestało się liczyć. Muzyka jakby ucichła, czas zwolnił i zalał cały klub czerwoną galaretą, która hamowała ruchy.

Cubano odwrócił się i spojrzał w moje oczy.

Jakby ten mój dotyk wyróżnił się na tle setek innych i wylądował w jego głowie z jakiejś zupełnie innej przegródce myślowej. Przebił mnie ten wzrok jak rozpalona włócznia.

Przez ten ułamek sekundy byłem tylko ja i piękny Cubano.

Uśmiechnął się. Do mnie. Dokładnie do mnie. Nie mogło być w tym żadnej pomyłki.

Moje serce oszalało z radości, a po spoconej skórze przetoczyły się ciężkie dreszcze upojenia. Świat, niczym sylwestrowe niebo, buchnął milionami kolorów, mieszając się z niekontrolowanymi fantazjami o naszym seksie.

Nagle zostałem wypchnięty z tłumu. Upadłem gdzieś za ludźmi. Patrzyli na mnie złowrogo. 

- Co się ryjesz, chuju - usłyszałem potok zazdrości.

A ja uśmiechałem się w środku, bo wiedziałem, że Cubano uśmiechnął się do mnie i tylko do mnie.

Zatopiłem ten moment w umyśle jak w bursztynie - by móc potem cieszyć się nim przez resztę życia.

Musiałem jednak znaleźć inny sposób, by się do niego zbliżyć. I to szybko, bo atmosfera robiła się coraz gorętsza i szybsza. Niektórzy chłopacy pozdejmowali koszulki, darli się i wylewali na siebie pianę piwną. A wewnątrz tego gniazda tańczył on - piękny Cubano.

Obszedłem tłum, ale główny obiekt moich westchnień pojawiał się tylko na krótkie chwile - migocząc nagim torsem między obsypanymi brokatem gejami. Zapach feromonów zaczynał mnie dusić, robiło się coraz ciemniej i cieplej.

Postanowiłem na czworaka przejść pomiędzy nogami zebranych, by dostać się do epicentrum podniecenia. Mijając tańczące nogi, depczące trampki, spadające krople piwa i potu, przemierzałem ten las ku tętniącej jasności.

I w blasku i chwale wielkich reflektorów zobaczyłem coś, czego nie zapomnę już nigdy.

Boski Cubano rozpinał spodnie.

Jego penis wciąż drzemał w nogawce, cichy i majestatyczny - budząc ciekawość, entuzjazm i szok.

Gdy pas Cubano spadł na parkiet, wszyscy patrzyli już tylko tam - na rozporek, który - niczym mistyczne wrota - otwierał wejście do nieznanej krainy wstrząsających doznań cielesnych.

Olbrzym drgnął w jego spodniach, a podniecenie tłumu wstąpiło na wyższy poziom.

Gdy tańczył przed nami w samych tylko bokserkach, ten mały krok, który dzielił nas od zobaczenia tego anatomicznego cudu, doprowadzał nas do ostateczności.

Wojujące po jego ciele dłonie stały się bardziej agresywne, roszczeniowe i wymagające. Zaczęły zdzierać z Cubano bieliznę, żądając odkrycia wszystkich sekretów tego cudnego striptizera.

Chwyciłem go za bokserki i pociągnąłem w dół.

Ponownie wszyscy zniknęli. Tłum zgasł jak przepalona żarówka, muzyka ucichła. Ja i Cubano znaleźliśmy się w nieskończonym, różowym kosmosie możliwości. Mój mózg szeptał mi na ucho najwymyślniejsze rzeczy, które mógłbym robić z tym niepojęcie wielkim kutasem, jaki teraz wisiał przed moimi oczami.

Cubano spojrzał w dół i zobaczył, jak przed nim klęczę. Uśmiechnął się do mnie znów. Poczułem się, jakbym dostał łaskę od Boga - wdzięczny i kochany.


Tańczył przede mną nago i jego penis tańczył razem z nim.

Swą męską dłonią ujął moją głowę.

Pocałowaliśmy się.

Grawitacja przestała istnieć. Dryfowaliśmy w bezmiarze szeptów i jęków, złączeni ustami tak słodkimi, jak najgłębszy miód z bogatej pasieki. Miód ten lał się jego ustami jak z kranu, a ja spijałem go, liżąc jego ciało.

Jego penis też zaczął strzelać miodem. Podpłynąłem do niego i spróbowałem - był jeszcze słodszy. Objąłem jego penisa jak pluszowego misia i zacząłem tarmosić. Cubano zaczął śmiać się jak oszalały, a ja wysysałem jego nektar.

Lał mi w pysk całą rezerwę swych słodkich wydzielin, ale wsadzenie całego tego okazu w usta było ponad moimi możliwościami. Mimo to dzielnie próbowałem, wiedząc, że taka okazja zdarza się raz w życiu.

Obraz drgał od tego spożycia, krajobraz rozmazywał się nasieniem, w którym znalazłem całą esencję męskości - genetyczny kod atrakcji, ponętnych pośladków męskich, wielkich jak dęby ramion.

- Jesteś mój - wyszeptał, a ja pokiwałem głową...


Wtedy też kompletnie odleciałem...

- Oddaję się Tobie, Cubano. Jestem Twój cały i na zawsze. Męska moc, która w Tobie drzemie, jest zbyt silna, by się jej opierać. Jestem zbyt słaby, możesz mnie zniszczyć w każdej chwili. Od dziś możesz robić ze mną co zechcesz, kiedy zechcesz, z kim zechcesz.

Twardy Twój penis cumuje w porcie między moimi pośladkami - śliniąc się obficie na myśl, jak głęboko się dziś zanurzy w oceanie ekstazy.

Twoje ręce, Cubano, mieszają mi włosy i myśli, pieszczą moje pośladki i ego. Zgwałć mnie, powiadam, zrób to teraz, natychmiast.

Moja dupa ma niespożyty apetyt na destrukcję.

Nie krępuj się, wejdź najgłębiej, jak tylko chcesz. Otworzę się tak, jak tylko pozwoli mi na to moja anatomia. Tylko Twoja przyjemność się liczy, tylko jej służyć będę od dziś. Zostanę mistrzem w robieniu Ci dobrze, Cubano.

Zostań tylko moim panem, moim władcą.

Oddam ci wszystko.

Oddam ci ciało, duszę. Tylko mnie chciej. Chciej się mną zaspokajać jak zabawką. Zobacz, jak pasuję do Twojego kutasa. Całe moje życie przygotowywałem się do tego gwałtu, Cubano, mój drogi Cubano.

Jestem wdzięczny, że wybrałeś mnie.

Twój gejowski instynkt podpowiadał Ci, kto ma tu najgłębszą dupę. Wyczułeś jej smak przy pierwszym naszym kontakcie. Wiedziałeś, że poci się tylko dla Ciebie, że dyszy jak pies w oczekiwaniu na swojego pana. Nawilża śluzem, by Cię ugościć.

Rżnij mnie, błagam!

Nie patrz, ile razy już się spuściłem z Twojego powodu. Nie patrz, że mnie boli. Ja sam przestałem liczyć własne orgazmy. To nieważne. Ważna jest tylko Twoja przyjemność. Tylko Twoje orgazmy się liczą w tej grze. Będę grzecznie znosił wszystko, co mi rozkażesz.

Spuszczaj się gdzie chcesz i ile chcesz, wydziel tyle spermy, ile Ci się podoba. Niech wsiąknie w mój krwiobieg, niech scementuje moje absolutne oddanie Tobie. Niech Twoje plemniki zamieszkają we mnie, zapłodnią rozkosznie każdą moją komórkę.

Zaznacz nasieniem, która ciota w tym klubie jest Twoja!

O tak, widzę na Twojej twarzy ten grymas nadchodzącego wybuchu.

Ten skurcz, który oznajmia, że żarty się skończyły.

Wiem, że zadbasz, by orgazm Twój był na tyle długi i silny, by upoić mój tyłek wszystkim, co nosisz w tych wielkich, soczystych, lśniących jajach - aż do ostatniej kropelki.

Pokaż mi, jak prawdziwy samiec to robi.

Pokaż, jak zapładnia swoją dziwkę.

Zrobiłeś ze mnie swoją kurwę jednym swym spojrzeniem. Czym uczyni mnie Twój spust?

To będzie jak sakrament.

Będę z radością nosił w sobie Twoją samczą esencję. Tylko wbij się głębiej we mnie, wiem, że potrafisz. Sięgasz dalej, niż inni. Chcę czuć Cię w sobie bardzo dokładnie.

Czuję, jak Twój pal spinają pierwsze dreszcze. Czy to już, Cubano? Czy to ciepłe ognisko, które się we mnie rozpala, to konsekwencja Twojego orgazmu?

Czuję, jak się ze mnie wylewa. Choć kurczę dupę, jest tego za wiele. Nie uniosę tego ciężaru. Chce mi się płakać, bo boję się, że coś się zmarnuje. Ja chcę wszystko dla siebie.

Wyj, Kochany, wyj i rycz!

Niech cały świat usłyszy, jak potężny masz orgazm. Tak ciężko pracowałeś, by go mieć. Należy Ci się. Więc rycz jak lew, pokaż, jaką masz siłę. Rozerwij mnie, wiem, że tego chcesz.

Jestem przy Tobie nikim. Małym, chudym chłopcem, który dostąpił zaszczytu podziwiania, jak się mną zaspokajasz. Podziwiania wielkiego samca podczas orgii. Podziwiania, jak mnie używasz do swoich rozkosznych celów.

Jeśli kiedyś zechcesz jeszcze raz - będę kręcił się gdzieś na peryferiach Twojego życia. Czekał na znak, by zmienić się z Twoją szmatę. W Twojego chłopca do rżnięcia. Nie musisz pytać, czy mam ochotę. Po prostu bierz - jak lew, który rozrywa zebrę. Bo wiesz, że ja tego chcę.

Dziękuję Ci za to...

***

Gdy świat zaczął znów do mnie docierać, okazało się, że leżę nago na środku parkietu, a klub jest pełen nagich facetów, którzy jęczą i wzajemnie się masturbują, ssą sobie i ruchają się jak stado goryli.

Cubano gdzieś wyparował.

Ale wiedziałem, że pewnego dnia wróci. I znów użyje mnie, by zrobić sobie dobrze...

Będę czekać.

7 komentarzy:

  1. Ja nie bywam w gej klubach, ale po przeczytaniu tej historii chyba zmienię swoje przyzwyczajenia w tej kwestii. Może i mi się trafi taki Cubano ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super opowiadanie , pisz dalej , nie mogę się doczekać następnego !!! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko w swoim czasie, spokojnie :) Ale dziękuję za doping :)

      Usuń
  3. Kiedy będzie kolejne opowiadanie ?

    OdpowiedzUsuń
  4. W napięciu czekam na kolejne opowiadanie

    OdpowiedzUsuń

Ty też podziel się opinią na temat opowiadania!

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

TOP 10 ROKU