Biznesmen postanawia w tego Sylwestra zabawić się wyjątkowo ostro. Jednak nikt się nie spodziewał, że fajerwerki będą tak potężne w tym roku...
Siedzieli przede mną na kanapie. Nie pamiętałem, jak mają na imię. Ważne było, jak wyglądali.
Jeden - kształtny paker. Zapięty obciśle w drogi, czarny, aksamitny dres z białymi paskami. Włosy też miał czarne, dokładnie ułożone na żel, który błyszczał w świetle neonów. Ta czerń kontrastowała z bladą jego skórą.
Dokładnie ogolona, męska twarz z masywną żuchwą. Gładka i powabna. Zacięta przy goleniu na szyi. Pachniał mocno perfumami. Pasowały mu.
Nieco tępe spojrzenie, ale przecież całek z nim rozwiązywać nie będę. Ważne, że był esencją tego, co można nazwać uliczną męskością. Taki typ z bocznej ulicy, który się dorobił i teraz wozi się po całym Sintroy jakąś czarną Audicą.
Na nogach miał jarząco białe Pumy. Nieskażone jak jego cera. Jakby miał je pierwszy raz na swoich wielkich stopach. Biło do niego ciepło. Czułem je, siedząc na fotelu trzy metry dalej.
Drugi - słodki blond kociak. Dojrzewający wciąż jak brzoskwinia na słońcu, jedwabisty, jednorodnie rumiany - pół na pół męski i chłopięcy wciąż. Kiedyś musiał być typowym chudzielcem, ale przypakował był - o czym wyraźnie opowiadały jego męskie kształty spod białej koszulki.
Te jego jasne włosy. Rozczochrane, jaśniejsze na końcówkach, pozornie nieułożone jak siano rozwiewane przez lipcowy wiatr z pola. Każdy by czochrał. Twarzyczka słodka, miła, uprzejma, z lekką nutą bezczelności ukrytą gdzieś w spojrzeniu. Piękne usta. Byłem ciekaw, jak wyglądają ubabrane nasieniem.
Tylko to mogłoby sprawić, że wyglądałby słodziej.
- Od dawna się tym zajmujecie? - spytałem.
- Jestem z Casperem od pięciu lat - odparł paker. - Od czterech działamy.
- Rentowny biznes?
Popatrzyli na siebie.
- Budujemy z Miśkiem willę w Milone - blondasek uśmiechnął się słodko.
Nie umiałem ukryć zaskoczenia:
- W najbogatszej dzielnicy Sintroy nie buduje się nikt przypadkowy. Milionerzy wysoko wyceniają dobre, męskie ciała.
- Uświetniamy bankiety, otwarcia klubów, urodzinowe imprezy - ciągnął Casper. - To dla nas czysta zabawa.
- Dla waszych widzów pewnie też - odparłem, bawiąc się cygarem. - Czyj to był pomysł?
- Tygryska - paker wskazał brodą blondasa.
- Serio? - spytałem zaskoczony. - Wygląda na takiego niewinnego.
Zaśmiali się.
- Wcześniej dorabiałem na kamerkach. Gdy poznałem Miśka, powiedziałem mu o moim hobby. Był ciekawy. A że bosko rucha, to byłoby grzechem nie dać popatrzeć innym.
- Szkoda, że tylko popatrzeć...
- Tygryska - paker wskazał brodą blondasa.
- Serio? - spytałem zaskoczony. - Wygląda na takiego niewinnego.
Zaśmiali się.
- Wcześniej dorabiałem na kamerkach. Gdy poznałem Miśka, powiedziałem mu o moim hobby. Był ciekawy. A że bosko rucha, to byłoby grzechem nie dać popatrzeć innym.
- Szkoda, że tylko popatrzeć...
- Tylko popatrzeć - uciął paker. - Znasz zasady.
Westchnąłem:
- Znam, znam. Żadnego dotykania. Ale mogę wam kazać, co tylko chcę.
Czarny pokiwał głową.
- To co? Jakie jest twoje pierwsze życzenie? Tylko pamiętaj. W Sylwestra stawka jest podwójna.
- Pamiętam - potwierdziłem i zadumałem się chwilę. Pociągnąłem cygaro, popiłem whisky i zwróciłem się do Axela:
- Pamiętam - potwierdziłem i zadumałem się chwilę. Pociągnąłem cygaro, popiłem whisky i zwróciłem się do Axela:
- Pokaż chuja.
Dres wzruszył ramionami, jakby nieco rozczarowany, że chcę tylko tyle, po czym wsadził kciuk za pas i zsunął przód spodni dresowych.
Wyskoczył drąg typu waleń.
Chudszy u podstawy i na końcu, ale imponująco opasły w środkowej części. Zaróżowiony u szczytu, gdzie zwieńczała go skromna dość żołądź. A zgrubienie jego było lubieżnie apetyczne, pobudzające spragnioną wyobraźnię. Ten fragment musiał być dla niego najtrudniejszy do przepchnięcia.
Penis ten był jednobarwny, w kolorze jego twarzy, a więc jasny, prawie jak ze szlifowanego drobno piaskowca. I tak samo twardy i aksamitny.
- Daj possać młodemu - powiedziałem.
Kociak długo się nie zastanawiał. Pochylił się, objął jego fiuta i zaczął go łapczywie upychać sobie do ust. Jęczał przy tym nieco teatralnie. Bardzo podniecający widok. Mój drąg szybko wierzgnął w spodniach.
Kazałem wziąć go głębiej. Wtem chłopak zebrał się w sobie i połknął kolosa na raz. Oczy wyszły mi ze zdziwienia.
- Mój Ptysiu jest pojemny - uśmiechnął się Alex, czochrają mu jego włosy.
- Chciałbym, żeby Caspar się rozebrał - dodałem po chwili nowe żądanie.
Wyciągnął drąga z ust i wstał.
Gdy zdjął koszulkę, moje serce zaczęło bić mocniej. Ale gdy zsunął jasnoniebieskie dżinsy - zrobiło mi się naprawdę gorąco. Da pupa... oszałamiała wdziękiem. Jędrna jak orzech, kształtna i soczysta. Aż błagała, żeby ją klepnąć.
Stał przed nami kompletnie nago. Był bezwstydny, wyluzowany, cudowny. Kazałem mu się pochylić, wypiąć tyłek i rozchylić pośladki. Był tam idealnie wydepilowany, jasny, czyściutki jak łza. Odbyt był niczym złożone do pocałunku usta.
- Wyliż go tam dobrze - nakazałem dresowi.
Posłuchał mnie z przyjemnością, oblizując usta i plując młodemu między jego śliczne pośladki. Zanurkował z dziką zwierzęcością - jakby głodny kundel dostał miskę pełną żarcia. Mlaskał, siorbał, a młody postękiwał z rozkoszy.
Miałem wrażenie, że dojdzie od samego ssania odbytu.
- Też się rozbierz - rozkazałem.
Paker nie polemizował. Czarny dres wylądował na podłodze w okamgnieniu. Ależ to był dorodny samiec. Nieco blady, ale potężny, imponująco umięśniony, szeroki i ciężki. Skórę na całym ciele miał jednorodną, gładką, aksamitną - nieskażoną niczym, ani jednym włoskiem, pieprzykiem. Cały był jak ulany z różowawego lateksu.
Oglądałem go jak na targu niewolników. Kazałem obrócić się parę razy. Chciałem zapoznać się bliżej z tą boską anatomią. Czułem, jakby sam Bóg go rzeźbił osobiście - by nadać mu najbardziej męskie atrybuty i wyolbrzymić je do szaleństwa. Stworzyć jakby Wzór Męskości.
Jego chuj ociekał słodem. Był napalony jak zwierz.
- Ruchaj go.
Młody położył się na plecach i podciągnął nogi.
Paker otarł fiuta o jego odbyt, namaszczając go bogato srebrnym śluzem męskim. A potem wszedł z niego, wjechał całym tym waleniem.
Miałem rację - najciężej było przepchnąć, gdy dotarł do połowy, tam gdzie chuj jego osiągał maksymalny obwód. Młodzian jęknął, ale dopuścił go głębiej - otwierając się przy tym go granic swojej fizjologii.
Było widać wielkie oddanie w jego postawie, gestach, mimice.
Tymczasem dres czuł, jak odbyt Caspara obkurcza się i dostosowuje do wielkiego gościa. Dał mu chwilę na odetchnięcie.
A potem zaczął szaleńczo ostre jebanie.
Cóż to był za widok oszałamiający. W pakerze narastała zboczona, samonapędzająca się agresja, która kazała mu rżnąć młodego bez opamiętania - szybko, brutalnie, głęboko. Z obezwładniającą łapczywością, z totalnym, gejowskim apetytem analnym.
Jęczeli, stękali, a wtórował im koncert rytmicznych ciapnięć, mlaśnięć odbytniczych, plaśnięć tęgich jaj samczych o gołą, otwartą pupę.
Młodziak zamknął oczy i mruczał, wił się, targał. Wtedy paker objął go, ścisnął brutalnie i przyspieszył jebanie do niewiarygodnej prędkości:
- Wytrzymasz dla mnie, Skarbie? - dyszał spocony.
Blondynek przytaknął.
Wtedy mięśniak wszedł na jeszcze wyższe obroty, trąc swe prącie do czerwoności i rozpychając Caspara boleśnie i tęgo.
- Jesteś najpiękniejszą istotą - szeptał mu na ucho, jakby zatracając poczucie czasu i przestrzeni, poczucie, że przecież jest w pracy, że ktoś ich obserwuje. - Kocham cię, Ptysiu. Dziękuję, że dajesz mi się tak ruchać jak nikt inny.
Było w tym coś niespotykanego. Uwypuklał się jakiś rzadki kontrast w postaci Axela. Z jednej strony zwierzęca brutalność seksualna dająca swój upust na poziomie cielesnym. I jednocześnie wielka, czuła miłość, która manifestowała się w tym samcu na poziomie umysłowym.
Kochał tego chłopaka, czcił go i wielbił - jednocześnie jebał go brutalnie do omdlenia.
Ale nie dziwiłem się. Rzadko bowiem widzi się tak apteczną, młodą dupę, która swoją aksamitnością i kształtami śpiewa wręcz, by ją zerżnąć - tak mocno, długo, bezlitośnie, samczo.
- Przeżyjesz? - pytał Axel, jakby wiedząc, że nie jest w stanie już zatrzymać swojego rozjuszonego jak byk ciała, które ruchało już samowolnie, bez kontroli, kierując się wyłącznie prymitywną chucią.
Młody ze łzami w oczach, zaciskając wargi, przytaknął.
- Dziękuję - szeptał mu na ucho. - Jesteś cudowny, dziękuję.
I jebał, jebał i jebał.
I zaczęło się jeszcze bardziej spektakularne zjawisko.
Axel zaczął rosnąć.
Im dłużej jebał, tym bardziej pęczniał. Jego mięśnie tężały, pokrywały się żyłami i rosły jak na drożdżach. Jego klata rozrastała się, aż strzelały mu chrzęści. Wielkie ramiona nabrzmiewały.
- Mogę już dojść? - zapytał mnie. Był już cały czerwony na pysku.
Pokiwałem głową na boki:
- Za szybko, chcę jeszcze was podziwiać.
Więc jebał dalej - pocąc się, sapiąc i rycząc w dzikiej ekstazie. I rósł dalej. Ciekawiło mnie, do czego to wszystko doprowadzi.
Obszedłem ich wolnym krokiem, obserwując z bliska ich cudowne reakcje, czując ich ciepło, ich opary potu, ich śluz. Słuchałem ich jęków i bicia serca. To była orgia dla zmysłów - być tak blisko tej wielkiej, gejowskiej miłości, która rozkładała się tu przede mną, otwierała i zdradzała swoje najintymniejsze sekrety.
- A ja? - zapytał Caspar.
Przytaknąłem. Chciałem to zobaczyć.
Wtedy młodziak zrobił coś oszałamiającego. Nachylił się i wziął do ust swojego penisa. Zaczął robić laskę samemu sobie.
Oczy mi wyszły.
Tym bardziej, że za moment do tego obciągania dołączyły usta Axela. Jebał go i obciągał mu - razem z nim. Całowali się, mając tego wspaniałego kutasa w ustach.
Tego było już zbyt wiele - młodziak nie wytrzymał. Strzelił tym kutasem i napełnił ich usta masą świeżego, perłowego, buzującego hormonami nasienia. Zachlapał ich twarze, strzelił paroma łukami spermy gdzieś obok, okrył białym welonem piany. A oni się w tym całowali.
Axel jebał nadal. Wciąż rósł i rósł. Osiągnął niesamowite rozmiary. I domyślałem się, że tam w środku, w młodym, też rósł.
Był cały czerwony, drżał i syczał.
Zlitowałem się. Pozwoliłem mu się spuścić.
I wtedy po prostu zdetonował w dupie młodziaka prawdziwą nasienną bombę atomową. Jego chuj zaczął ładować do środka galony spermy.
Kazałem mu wyjąć, bo chciałem zobaczyć ten litraż, te rekordy.
Jego chuj był chyba raz dłuższy i grubszy niż w momencie pierwszej penetracji. Urósł w młodziaku jak bochenek z piecu.
I dosłownie szczał spermą. Nawet nie pulsował - po prostu szał nią jak rzymska fontanna. Raz strumień ten był grubszy, raz chudszy, zmieniał się, fluktuował, ale był ciągły. Jęczał przy tym męsko, jakby sam był zaskoczony swoimi ekscesami.
Ukląkłem przed nim i kazałem szczać na siebie.
Zalał mi mordę gęstymi, ciepłymi hektolitrami swojej samczej esencji - wprost z głębi tych wielkich jak arbuzy jaj.
Nie dotykałem go, nie całowałem go, nie zaznałem go w żaden cielesny sposób.
Pozwoliłem mu się tylko zalać jego spermą do szczętu.
Ściekała mi po twarzy. Zdjąłem szlafrok. Ściekała mi po klacie, po tyłku. Wziąłem w niej kąpiel. To było bardziej intymne, niż gdyby mnie gwałcił całą noc. Czułem, że bliżej mi do niego niż do ktokolwiek na świecie.
A on szczał dalej spermą do obłędu. Jak na walenia przystało.
Niewiarygodne, ile nasienia był w stanie uwolnić ten samiec.
Natarłem się tym nasieniem, naoliwiłem swojego kutasa i zacząłem walić. Pieniłem się i lśniłem jego wydzielinami.
- Szczodry jesteś - odparłem.
Wtedy usłyszałem za oknami salwę fajerwerków. Zmrużyłem oczy zalane spermą i spojrzałem na zegar w rogu apartamentu. Szybko dotarliśmy do północy.
A tym czasie Axel w końcu też dotarł - tyle że do spodu swych jąder. Jego orgazm zasysał jeszcze dno jego jaj, ale była tam próżnia. Zaczął więc wracać do swoich normalnych rozmiarów.
Był chyba nieco zawiedziony, że kazałem mu przeżyć cały orgazm poza tyłkiem blondasa. Ale reguły to reguły. Nie mogę dotykać, ale mogę kazać, co tylko chcę.
- Takie fajerwerki to ja rozumiem - odparłem, przecierając twarz i zlizując te pyszności.
Axel spytał tylko, czy to wszystko. Przytaknąłem, więc udał się do łazienki, by wziąć prysznic.
Tymczasem młody leżał na stole - totalnie rozjebany, ospermiony i parujący.
- Mogę cię wylizać - powiedział, wbijając we mnie tęskny wzrok.
- Szkoda ci jego spermy, co? - spytałem.
Z łazienki zaczął dobiegać szum prysznica.
- Szkoda mi też przegapić okazję - odparł, po czym wstał, klęknął przy mnie i zaczął zlizywać ze mnie nasienie swojego chłopaka.
Łaskotał mnie językiem po brzuchu, po udach, pośladkach, był chciwy tej spermy i psotny. Łamaliśmy reguły, ale robiliśmy to w zgodzie ze sobą. Nagle zapragnął zlizać spermę także z mojego penisa.
Zassał go głęboko i polerował na błysk. Był słodki i delikatny, zarazem szczelny w ustach i mocny w szczęce, co tworzyło boskie podciśnienie. Spermy było bardzo dużo. Była słodka i sycąca. Można by się nią poić do rana.
Wylizywał ją bardzo dokładnie z moich jaj i drąga - wnosząc z moje ciało ogromne dawki elektryzującej rozkoszy. Lizał dokładnie, pieczołowicie - wydawało mi się, że spermy przybywa.
I przybywało.
Pompowałem swoje nasienie, a on je spijał. Przez moment jeszcze dawał się oszukać, że to nasienie jego faceta, ale potem zobaczył moją twarz - wykrzywioną grymasem rozkoszy. I poczuł pulsację penisa.
Uśmiechnął się słodko, wyciągnął z pyska moją pałę, a ta momentalnie splunęła mu parę razy na usta. Tak, miałem rację - wyglądał jeszcze bardziej słodko i niewinnie.
- Złamaliście reguły - krzyknął Axel, stojąc nago w progu łazienki. Miał w rękach ręcznik, którym się wycierał. - Czyj to był pomysł? Ty go namówiłeś?! - warknął, wskazując z moim kierunku.
Nie bardzo docierało do mnie, co mówił. Byłem pogrążony w orgazmie.
Tymczasem Caspar wstał i oparł się o stół:
- To ja Kochanie go namówiłem. Ja chciałem.
- Co? - nie mógł uwierzyć Axel. - O co ci chodzi?
- Spójrz na niego. Jest boski. Ma kasę. Władzę... - młodziak wypiął pupę w moim kierunku. Wkurwił tym Axela jeszcze bardziej.
- Nie waż się! - uniósł się jeszcze bardziej. - Nie po tym, co zrobiłem dla ciebie. Nie... Jeśli to zrobisz - kiwał palcem - to więcej mnie nie zobaczysz.
Wsadziłem młodemu w dupę moją tryskającą pałę. Zacząłem z ulgą wypełniać mu tyłek swoim nasieniem. Tak wspaniała krągłość nie mogła dziś zostać niewypełniona spermą.
Och, co to była za ulga. Mój słabnący już orgazm wzniósł się na wyżyny i wydobył ze mnie nowe pokłady rozkoszy i soku. Zacząłem tryskać jak szalony, a chłopak śmiał się, jakbym go łaskotał i robił sobie żarty.
Axel wyszedł, trzaskając drzwiami. Zostawił wszystko - ubranie, buty.
Ale nie przejmowałem się nim. Jedyne, czego chciałem, to zaznać ostatecznej ekstazy w tej boskiej, chłopięcej pupie. Caspar rozciągnął się i wchłonął cały mój nabiał z głęboką wdzięcznością.
Po wszystkim leżałem nago na kanapie. Sperma zaczęła na mnie zasychać. Pomieszały się nasze nasienia. Postawiłem na zabryzganym stole dodatkowy plik banknotów. Lepił się. Chłopak wziął prysznic, ubrał się, przeliczył kasę i zniknął.
I tak wszedłem w Nowy Rok. Hucznie, bydlęco i nikczemnie.
Po tej przygodzie jeszcze parę razy zastanawiałem się, czy oni do siebie wrócili. Czy rzeczywiście mój urok tak podziałał na tego młodziaka, że w jednej chwili postawił na szali cały swój związek? Czy był nieszczęśliwy i szukał sposobu, by zerwać? A może chciał się zemścić na Axelu za coś?
A może...? A może to wszystko było tylko teatrem? Może to było celowe? Umówili się, że tak zrobią, by wyciągnąć ze mnie więcej kasy?
Być może kiedyś się dowiem. A może nigdy. Tak czy inaczej - to był wystrzałowy Sylwester...
Miałem wrażenie, że dojdzie od samego ssania odbytu.
- Też się rozbierz - rozkazałem.
Paker nie polemizował. Czarny dres wylądował na podłodze w okamgnieniu. Ależ to był dorodny samiec. Nieco blady, ale potężny, imponująco umięśniony, szeroki i ciężki. Skórę na całym ciele miał jednorodną, gładką, aksamitną - nieskażoną niczym, ani jednym włoskiem, pieprzykiem. Cały był jak ulany z różowawego lateksu.
Oglądałem go jak na targu niewolników. Kazałem obrócić się parę razy. Chciałem zapoznać się bliżej z tą boską anatomią. Czułem, jakby sam Bóg go rzeźbił osobiście - by nadać mu najbardziej męskie atrybuty i wyolbrzymić je do szaleństwa. Stworzyć jakby Wzór Męskości.
Jego chuj ociekał słodem. Był napalony jak zwierz.
- Ruchaj go.
Młody położył się na plecach i podciągnął nogi.
Paker otarł fiuta o jego odbyt, namaszczając go bogato srebrnym śluzem męskim. A potem wszedł z niego, wjechał całym tym waleniem.
Miałem rację - najciężej było przepchnąć, gdy dotarł do połowy, tam gdzie chuj jego osiągał maksymalny obwód. Młodzian jęknął, ale dopuścił go głębiej - otwierając się przy tym go granic swojej fizjologii.
Było widać wielkie oddanie w jego postawie, gestach, mimice.
Tymczasem dres czuł, jak odbyt Caspara obkurcza się i dostosowuje do wielkiego gościa. Dał mu chwilę na odetchnięcie.
A potem zaczął szaleńczo ostre jebanie.
Cóż to był za widok oszałamiający. W pakerze narastała zboczona, samonapędzająca się agresja, która kazała mu rżnąć młodego bez opamiętania - szybko, brutalnie, głęboko. Z obezwładniającą łapczywością, z totalnym, gejowskim apetytem analnym.
Jęczeli, stękali, a wtórował im koncert rytmicznych ciapnięć, mlaśnięć odbytniczych, plaśnięć tęgich jaj samczych o gołą, otwartą pupę.
Młodziak zamknął oczy i mruczał, wił się, targał. Wtedy paker objął go, ścisnął brutalnie i przyspieszył jebanie do niewiarygodnej prędkości:
- Wytrzymasz dla mnie, Skarbie? - dyszał spocony.
Blondynek przytaknął.
Wtedy mięśniak wszedł na jeszcze wyższe obroty, trąc swe prącie do czerwoności i rozpychając Caspara boleśnie i tęgo.
- Jesteś najpiękniejszą istotą - szeptał mu na ucho, jakby zatracając poczucie czasu i przestrzeni, poczucie, że przecież jest w pracy, że ktoś ich obserwuje. - Kocham cię, Ptysiu. Dziękuję, że dajesz mi się tak ruchać jak nikt inny.
Było w tym coś niespotykanego. Uwypuklał się jakiś rzadki kontrast w postaci Axela. Z jednej strony zwierzęca brutalność seksualna dająca swój upust na poziomie cielesnym. I jednocześnie wielka, czuła miłość, która manifestowała się w tym samcu na poziomie umysłowym.
Kochał tego chłopaka, czcił go i wielbił - jednocześnie jebał go brutalnie do omdlenia.
Jebaka i romantyk w jednym.
Był obłędny w tym dupczeniu.
Ale nie dziwiłem się. Rzadko bowiem widzi się tak apteczną, młodą dupę, która swoją aksamitnością i kształtami śpiewa wręcz, by ją zerżnąć - tak mocno, długo, bezlitośnie, samczo.
- Przeżyjesz? - pytał Axel, jakby wiedząc, że nie jest w stanie już zatrzymać swojego rozjuszonego jak byk ciała, które ruchało już samowolnie, bez kontroli, kierując się wyłącznie prymitywną chucią.
Młody ze łzami w oczach, zaciskając wargi, przytaknął.
- Dziękuję - szeptał mu na ucho. - Jesteś cudowny, dziękuję.
I jebał, jebał i jebał.
I zaczęło się jeszcze bardziej spektakularne zjawisko.
Axel zaczął rosnąć.
Im dłużej jebał, tym bardziej pęczniał. Jego mięśnie tężały, pokrywały się żyłami i rosły jak na drożdżach. Jego klata rozrastała się, aż strzelały mu chrzęści. Wielkie ramiona nabrzmiewały.
Kumulował w sobie wielką, samczą moc.
- Mogę już dojść? - zapytał mnie. Był już cały czerwony na pysku.
Pokiwałem głową na boki:
- Za szybko, chcę jeszcze was podziwiać.
Więc jebał dalej - pocąc się, sapiąc i rycząc w dzikiej ekstazie. I rósł dalej. Ciekawiło mnie, do czego to wszystko doprowadzi.
Obszedłem ich wolnym krokiem, obserwując z bliska ich cudowne reakcje, czując ich ciepło, ich opary potu, ich śluz. Słuchałem ich jęków i bicia serca. To była orgia dla zmysłów - być tak blisko tej wielkiej, gejowskiej miłości, która rozkładała się tu przede mną, otwierała i zdradzała swoje najintymniejsze sekrety.
- A ja? - zapytał Caspar.
Przytaknąłem. Chciałem to zobaczyć.
Wtedy młodziak zrobił coś oszałamiającego. Nachylił się i wziął do ust swojego penisa. Zaczął robić laskę samemu sobie.
Oczy mi wyszły.
Tym bardziej, że za moment do tego obciągania dołączyły usta Axela. Jebał go i obciągał mu - razem z nim. Całowali się, mając tego wspaniałego kutasa w ustach.
Tego było już zbyt wiele - młodziak nie wytrzymał. Strzelił tym kutasem i napełnił ich usta masą świeżego, perłowego, buzującego hormonami nasienia. Zachlapał ich twarze, strzelił paroma łukami spermy gdzieś obok, okrył białym welonem piany. A oni się w tym całowali.
Axel jebał nadal. Wciąż rósł i rósł. Osiągnął niesamowite rozmiary. I domyślałem się, że tam w środku, w młodym, też rósł.
Był cały czerwony, drżał i syczał.
Zlitowałem się. Pozwoliłem mu się spuścić.
I wtedy po prostu zdetonował w dupie młodziaka prawdziwą nasienną bombę atomową. Jego chuj zaczął ładować do środka galony spermy.
Kazałem mu wyjąć, bo chciałem zobaczyć ten litraż, te rekordy.
Jego chuj był chyba raz dłuższy i grubszy niż w momencie pierwszej penetracji. Urósł w młodziaku jak bochenek z piecu.
I dosłownie szczał spermą. Nawet nie pulsował - po prostu szał nią jak rzymska fontanna. Raz strumień ten był grubszy, raz chudszy, zmieniał się, fluktuował, ale był ciągły. Jęczał przy tym męsko, jakby sam był zaskoczony swoimi ekscesami.
Ukląkłem przed nim i kazałem szczać na siebie.
Zalał mi mordę gęstymi, ciepłymi hektolitrami swojej samczej esencji - wprost z głębi tych wielkich jak arbuzy jaj.
Produkt najwyższej ekstazy wprost z głębi gonad, wydobyty na świat wspaniałym, długim, boskim orgazmem.
To był mój jedyny fizyczny kontakt z nim tamtej nocy.
Nie dotykałem go, nie całowałem go, nie zaznałem go w żaden cielesny sposób.
Pozwoliłem mu się tylko zalać jego spermą do szczętu.
Ściekała mi po twarzy. Zdjąłem szlafrok. Ściekała mi po klacie, po tyłku. Wziąłem w niej kąpiel. To było bardziej intymne, niż gdyby mnie gwałcił całą noc. Czułem, że bliżej mi do niego niż do ktokolwiek na świecie.
A on szczał dalej spermą do obłędu. Jak na walenia przystało.
Niewiarygodne, ile nasienia był w stanie uwolnić ten samiec.
A gdy strumień słabł, kazałem mu starać się bardziej, więc ściskał jaja i wzmacniał ciśnienie, dobywając z siebie jeszcze więcej samczego nabiału.
Natarłem się tym nasieniem, naoliwiłem swojego kutasa i zacząłem walić. Pieniłem się i lśniłem jego wydzielinami.
- Szczodry jesteś - odparłem.
Wtedy usłyszałem za oknami salwę fajerwerków. Zmrużyłem oczy zalane spermą i spojrzałem na zegar w rogu apartamentu. Szybko dotarliśmy do północy.
A tym czasie Axel w końcu też dotarł - tyle że do spodu swych jąder. Jego orgazm zasysał jeszcze dno jego jaj, ale była tam próżnia. Zaczął więc wracać do swoich normalnych rozmiarów.
Był chyba nieco zawiedziony, że kazałem mu przeżyć cały orgazm poza tyłkiem blondasa. Ale reguły to reguły. Nie mogę dotykać, ale mogę kazać, co tylko chcę.
- Takie fajerwerki to ja rozumiem - odparłem, przecierając twarz i zlizując te pyszności.
Axel spytał tylko, czy to wszystko. Przytaknąłem, więc udał się do łazienki, by wziąć prysznic.
Tymczasem młody leżał na stole - totalnie rozjebany, ospermiony i parujący.
- Mogę cię wylizać - powiedział, wbijając we mnie tęskny wzrok.
- Szkoda ci jego spermy, co? - spytałem.
Z łazienki zaczął dobiegać szum prysznica.
- Szkoda mi też przegapić okazję - odparł, po czym wstał, klęknął przy mnie i zaczął zlizywać ze mnie nasienie swojego chłopaka.
Łaskotał mnie językiem po brzuchu, po udach, pośladkach, był chciwy tej spermy i psotny. Łamaliśmy reguły, ale robiliśmy to w zgodzie ze sobą. Nagle zapragnął zlizać spermę także z mojego penisa.
Zassał go głęboko i polerował na błysk. Był słodki i delikatny, zarazem szczelny w ustach i mocny w szczęce, co tworzyło boskie podciśnienie. Spermy było bardzo dużo. Była słodka i sycąca. Można by się nią poić do rana.
Wylizywał ją bardzo dokładnie z moich jaj i drąga - wnosząc z moje ciało ogromne dawki elektryzującej rozkoszy. Lizał dokładnie, pieczołowicie - wydawało mi się, że spermy przybywa.
I przybywało.
Nie chciałem mu przerywać. Po prostu miałem orgazm w jego ustach.
Uśmiechnął się słodko, wyciągnął z pyska moją pałę, a ta momentalnie splunęła mu parę razy na usta. Tak, miałem rację - wyglądał jeszcze bardziej słodko i niewinnie.
- Złamaliście reguły - krzyknął Axel, stojąc nago w progu łazienki. Miał w rękach ręcznik, którym się wycierał. - Czyj to był pomysł? Ty go namówiłeś?! - warknął, wskazując z moim kierunku.
Nie bardzo docierało do mnie, co mówił. Byłem pogrążony w orgazmie.
Tymczasem Caspar wstał i oparł się o stół:
- To ja Kochanie go namówiłem. Ja chciałem.
- Co? - nie mógł uwierzyć Axel. - O co ci chodzi?
- Spójrz na niego. Jest boski. Ma kasę. Władzę... - młodziak wypiął pupę w moim kierunku. Wkurwił tym Axela jeszcze bardziej.
- Nie waż się! - uniósł się jeszcze bardziej. - Nie po tym, co zrobiłem dla ciebie. Nie... Jeśli to zrobisz - kiwał palcem - to więcej mnie nie zobaczysz.
Wsadziłem młodemu w dupę moją tryskającą pałę. Zacząłem z ulgą wypełniać mu tyłek swoim nasieniem. Tak wspaniała krągłość nie mogła dziś zostać niewypełniona spermą.
Och, co to była za ulga. Mój słabnący już orgazm wzniósł się na wyżyny i wydobył ze mnie nowe pokłady rozkoszy i soku. Zacząłem tryskać jak szalony, a chłopak śmiał się, jakbym go łaskotał i robił sobie żarty.
Axel wyszedł, trzaskając drzwiami. Zostawił wszystko - ubranie, buty.
Ale nie przejmowałem się nim. Jedyne, czego chciałem, to zaznać ostatecznej ekstazy w tej boskiej, chłopięcej pupie. Caspar rozciągnął się i wchłonął cały mój nabiał z głęboką wdzięcznością.
Po wszystkim leżałem nago na kanapie. Sperma zaczęła na mnie zasychać. Pomieszały się nasze nasienia. Postawiłem na zabryzganym stole dodatkowy plik banknotów. Lepił się. Chłopak wziął prysznic, ubrał się, przeliczył kasę i zniknął.
I tak wszedłem w Nowy Rok. Hucznie, bydlęco i nikczemnie.
Po tej przygodzie jeszcze parę razy zastanawiałem się, czy oni do siebie wrócili. Czy rzeczywiście mój urok tak podziałał na tego młodziaka, że w jednej chwili postawił na szali cały swój związek? Czy był nieszczęśliwy i szukał sposobu, by zerwać? A może chciał się zemścić na Axelu za coś?
A może...? A może to wszystko było tylko teatrem? Może to było celowe? Umówili się, że tak zrobią, by wyciągnąć ze mnie więcej kasy?
Być może kiedyś się dowiem. A może nigdy. Tak czy inaczej - to był wystrzałowy Sylwester...
Fajne opowiadanie :) Szczęśliwego Nowego roku! Może napiszesz kiedyś o swoich ulubionych aktorach porno?
OdpowiedzUsuńDzięki! :)
UsuńW sumie to nie mam swoich ulubionych aktorów porno, ale może kiedyś któryś mnie zainspiruje :D
Po przeczytaniu "Egoseksualności" ponad rok temu zacząłem mordercze treningi i zmieniam się w Bydlaka. Dziś przekroczyłem już 100kg wagi. Mam 196 cm więc jeszcze szczupło wyglądam. Jednak idę dalej, chcę 130-140kg mięśni mieć. Dzięki. A co do pały to mam dobry gen. Jak czytam Twoje opowiadania to utożsamiam się z największymi. Dzięki Tobie za to!
OdpowiedzUsuńWOW :)
UsuńKto by pomyślał, że moje opowiadanie może odbić się takim echem! Cieszy mnie to bardzo, Bydlaku :) Tak trzymaj!
Wspaniałe opowiadani. Dzięki!
OdpowiedzUsuń