Gdy obok wprowadzają się przystojni pakerzy, młody chłopak z sąsiedztwa wsadza kutasa w nie swoje sprawy. Do czego się posunie, by odkryć, co naprawdę dzieje się tuż za ścianą?
Jak zawsze w wakacje moje bezrozumne, gejowskie libido przejmowało nade mną niemal pełną kontrolę.
Spocone od upału, błyszczące jądra podnosiły się, pęczniały z chrzęstem i pulsowały rozkosznym ciepłem, szprycując mnie uderzeniami elektryzujących hormonów i sprowadzając mój świat to nieustannych poszukiwań choćby najmniejszych roznegliżowanych kawałków męskiego ciała.
Kolekcjonowałem te małe wycinki męskości w specjalnym, intymnym sejfie wrażeń - a to napięty biceps z małą żyłką tamtego faceta ze sklepu, a to umięśniony brzuch mechanika samochodowego, a to seksowna łydka chłopaka grającego w piłkę.
Ze skrawków tych wspomnień zszywałem w głowie obraz idealnego chłopaka, w objęciach którego - w sypialni mojej wyobraźni - przesypiałem nago całe sierpniowe, upalne noce.
Do tej pory mogłem to robić tylko w sferze imaginacji. Jednak tego lata byłem już pełnoletni.
***
Mieszkałem na parterze w typowym wieżowcu, na typowym osiedlu. Nic specjalnego. Do mojego bloku przylegał łańcuch starych magazynów, garaży i nieczynnych sklepików w nieco zaniedbanym stanie.
Końcem sierpnia ktoś wynajął pomieszczenie dokładnie przylegające ścianą do mojego pokoju. Pamiętam ten moment bardzo dobrze. Siedziałem wtedy przy oknie i szukałem jakiegoś dobrego, gejowskiego porno, by po raz dwunasty tego dnia zwalić sobie konia.
Wtedy zobaczyłem niezwykle przystojnego bruneta w sportowym ubraniu. Podpisywał jakieś dokumenty, stojąc przy otwartym dostawczaku wypełnionym skrzyniami.
Jest to jeden z tych widoków, które wypalają się w mózgu jak tatuaż.
Jego sylwetka porażała zmysły masywnością. Stał tam w czerwonej koszulce ciasno opinającej jego zjawiskowy tors i tęgie ramiona, które mieniły się perłami potu. Skórę miał biszkoptową, bez najmniejszej skazy, gładką i jedwabistą. I ta pupa - jakby cały czas napięta, krągła, rzeźbiona latami, wypinająca się dumnie na wspaniałych nogach.
Z twarzy był łagodnym słodziakiem - ogolonym, gładkim, miodnym do omdlenia. Śmiał się oczami, miał rozkoszne dołki w policzkach i ten cudowny, rześki błysk w oku, który uwielbiam u mężczyzn. Przechowywałem w swoim sejfie tylko parę takich, ale ten przebijał je wszystkie. Krótkie, schludnie ostrzyżone i ułożone włosy zdradzały nieco pedantyczny charakter.
Zaczął przenosić skrzynie z samochodu do wnętrza magazynu, czym wprawił mnie w homoseksualny trans. Doznałem erekcji tak silnej, że aż bolesnej - mój penis był o wiele większy niż zazwyczaj.
I wtedy do bruneta dołączył ktoś jeszcze - starszy, acz piękny, potężny drwal, szeroki facet o błyszczących, bujnych, kasztanowych włosach, miejscami oszronionych już wiekiem, i gęstej, doskonale przystrzyżonej brodzie i wąsach.
Zdawał się być poważnym, mrukliwym, ale dobrym wąsaczem - marszczącym często brew w zamyśleniu, ciepłym i mądrym człowiekiem. Jakby całe życie spędził gdzieś w Norwegii na rąbaniu drzew.
Spomiędzy połów rozpiętej częściowo czerwonej koszuli w kratę wystawały kosmki ciemnego owłosienia na klacie. Rękawy miał podwinięte. Prawe przedramię wytatuowane było drobnymi, kunsztownymi wzorami, które z tej odległości przypominały jakby łuski węża. Karnacją mógł pochwalić się ciemniejszą, szorstką i zarazem szalenie samczą - pokrytą grubym włosiem ciemnym.
Jestem pewien, że gdybym mógł go powąchać, poczułbym woń lasów iglastych, rześkość potoków górskich i chłód mgieł zaszywających szczyty.
Zmierzył bruneta łagodnym spojrzeniem i podali sobie ręce. Uśmiechnęli się, wymienili kilka zdań i wzięli się do pracy. Był to gest szalenie intymny - zdradzający głęboką, męską zażyłość.
Zdawał się być poważnym, mrukliwym, ale dobrym wąsaczem - marszczącym często brew w zamyśleniu, ciepłym i mądrym człowiekiem. Jakby całe życie spędził gdzieś w Norwegii na rąbaniu drzew.
Spomiędzy połów rozpiętej częściowo czerwonej koszuli w kratę wystawały kosmki ciemnego owłosienia na klacie. Rękawy miał podwinięte. Prawe przedramię wytatuowane było drobnymi, kunsztownymi wzorami, które z tej odległości przypominały jakby łuski węża. Karnacją mógł pochwalić się ciemniejszą, szorstką i zarazem szalenie samczą - pokrytą grubym włosiem ciemnym.
Jestem pewien, że gdybym mógł go powąchać, poczułbym woń lasów iglastych, rześkość potoków górskich i chłód mgieł zaszywających szczyty.
Zmierzył bruneta łagodnym spojrzeniem i podali sobie ręce. Uśmiechnęli się, wymienili kilka zdań i wzięli się do pracy. Był to gest szalenie intymny - zdradzający głęboką, męską zażyłość.
Brali razem co większe skrzynie - i musiało być w nich coś naprawdę ciężkiego, skoro obaj stękali, czerwienieli i pokrywali się żyłami na czołach, bicepsach i szyjach. Gdy kucali - wypinali swoje fantastyczne tyłki i pobudzali zmysły na wszystkich poziomach.
Patrzyłem jak w hipnozie, mnożąc przed oczami wyobraźni jak w gorączce soczyste, zboczone pomysły, co mógłbym z nimi robić nago w tym magazynie, w jakich pozycjach.
Mój tęgi kutas, niczym różdżka, kierował się magnetycznie w ich stronę, wyprężał się i drgał niespokojnie, wskazując mi właściwy kierunek. Wystarczyło, bym go objął, by momentalnie trysnąć na okno, ścianę - zalać spermą także swoją gołą klatę, twarz i komputer.
W pewnym momencie spojrzeli w moje okno. Odsunąłem się z obawy, że zauważą mnie - roznegliżowanego, tryskającego do obłędu. Być może zobaczyli tylko niejasne smugi mojej spermy na szybie - niczym białą zjawę na zamku. Ale chyba nie rozumieli, co widzą, bo ruszyli z pracą dalej.
Siła mojego orgazmu była jasnym sygnałem, jaki jest sens mojego gejowskiego życia. Teraz moim pytaniem było, co oni tam otwierają za biznes.
Remont trwał jakieś dwa tygodnie. Tuż za ścianą ryczały wiertarki, kuto tynki, stukano czymś na okrągło, co było irytujące. Jedynym ukojeniem było to, że pracowali tam razem, bez koszulek. Raz po raz tylko wyłaniali się z magazynu, by wziąć coś z auta. I to były krótkie momenty, na które czekałem cały, upalny dzień.
Co za torsy, co za klaty męskie. Mógłbym na nich spać jak na łożu - wielkie, umięśnione, bujne - jak z najlepszych pornoli. Ludzie wodzili a nimi zazdrosny wzrok. A ja wciąż po cichu obserwowałem ich przez spermioną firankę.
Nie pamiętam, ile razy doszedłem, podglądając ich. Jedno jest pewne - zalałem nasieniem wszystko dookoła i wciąż było mi mało.
***
Pamiętam dzień, w którym remont się skończył. Wieczorem obaj zamknęli się w magazynie. Światło świeciło się do późna. Słychać było jakieś rozmowy, potem postękiwanie... Coś upadło na podłogę, potem przerwa, niejasna rozmowa i znów jakby sapanie.
A potem długo szumiała woda. Rury były tuż za ścianą, przy której stało moje łóżko. Leżałem i słuchałem z niepohamowaną ciekawością, próbując wyobrazić sobie, co oni tam robią. Aż spuściłem się i zasnąłem.
***
- Tak, na pewno się ruchali - odpisał mi Gigi, mój internetowy, gejowski kumpel. - Na pewno nic innego.
- Skąd wiesz, że nie? - spytałem.
- Może po prostu kończyli remont! Myślisz jajami, sperma zalała ci mózg. Zobaczyłeś kawałek ładnego ciała i myślisz, że wszyscy na świecie są gejami.
Gigi miał dość racji. Mój testosteron po prostu mnie rozsadzał od środka. Opętał mnie jak szatan. Zwalenie konia pomagało tylko na 15 minut. A potem wszystko wracało. Czasem to było wręcz męczące.
***
Pojawiali się zazwyczaj późnym popołudniem i zamykali się w magazynie na wiele godzin - często do zmroku lub dłużej.
Przystawiałem ucho do ściany, a odgłosy same budowały mi ponętne obrazy tego, co mogło się tam dziać. Słychać było jakiś przesuwany po podłodze ciężar, wciąż te ponętne sapania, jęki, stęki, potem znów długo lała się woda.
Do tych odgłosów moja spragniona, gejowska wyobraźnia domalowywała całe galerie nęcących obrazów olimpijskiego seksu między mężczyznami. Widziałem, jak ruchali się na pieska na zamianę, jak z jękiem spuszczali w dupę nabiał swoimi wielkimi pytongami.
Wyobrażałem sobie, jak ten brunet tryska koledze na klatę szerokim strumieniem - solidnymi impulsami - zalewając raz lewy sutek, raz prawy - aż do odwodnienia.
Do tych odgłosów moja spragniona, gejowska wyobraźnia domalowywała całe galerie nęcących obrazów olimpijskiego seksu między mężczyznami. Widziałem, jak ruchali się na pieska na zamianę, jak z jękiem spuszczali w dupę nabiał swoimi wielkimi pytongami.
Wyobrażałem sobie, jak ten brunet tryska koledze na klatę szerokim strumieniem - solidnymi impulsami - zalewając raz lewy sutek, raz prawy - aż do odwodnienia.
Wychodzili stamtąd przeważnie późną nocą, często gdy już zasnąłem, zmożony własnymi orgazmami.
***
Pewnego popołudnia pojawił się ktoś jeszcze. Był łysy, miał atletyczną sylwetkę i trochę wiał blokersem - ale takim z wyższej półki. Miał zadziorną minę, ogoloną twarz skropioną wodą kolońską, kolczyk w uchu, w nosie, jakiś mały tatuaż na karku.
Wszystko miał czarne - koszulkę, krótkie spodenki i plecach. Tylko buty były białe, sportowe.
Szedł krokiem gibkim, sprężystym, co było zwiastunem jego niepospolitej sprawności i elastyczności. Zdawało się, że miał szkielet z tworzywa sztucznego - który może wyginać się dowolnie, wbrew regułom anatomii, ale też zachowując swoją twardość i pierwotny kształt. Ten szkielet obrośnięty był pancerzem dorodnych mięśni - pasjonującym pomnikiem jego heroizmu w budowaniu swojej sylwetki.
Wyszli mu naprzeciw, przywitali się, rozejrzeli się dookoła siebie badawczo, po czym zniknęli w drzwiach magazynu.
Niebawem znów zza ściany zaczęły przebijać się podejrzanie koncerty dźwięków - rezonujące ze sobą postękiwania, rozmyte echem jęki i westchnięcia.
Nie mogłem już dłużej tego wytrzymać. Ubrałem się, wyszedłem z mieszkania i obszedłem blok, kierując się wprost do magazynu. Zapukałem silnie parę razy. Nikt nie otwierał przez dłuższy moment. Starałem się wsłuchać w dźwięki dochodzące ze środka, ale szum pobliskiej ulicy wszystko niweczył. Zapukałem więc ponownie.
Po chwili otworzył mi ten starszy drwal. Miał nietęgą minę - ale za to był bez koszulki. Był bujnie owłosiony. Zmierzył mnie wzorkiem niechętnie. Nieco się przestraszyłem.
- Przepraszam, ale... - zająknąłem się - ... czy u państwa na ścianie też jest taki czarny grzyb?
Pozostali siedzieli za nim, także byli bez koszulek i byli spoceni. Popatrzyli po sobie, a ja próbowałem pojąć, co właściwie wymyśliłem.
- Bo tak się składa, że zaraz za tamtą ścianą - wskazałem na ścianę za drwalem - są rury z wodą i w moim mieszkaniu pokazał się na ścianie grzyb, a wiem, że panowie ostatnio coś tutaj remontowali...
Drwal skinął, dając znak, bym wszedł. Uchylił drzwi szerzej i ukazała mi się panorama niemal całego pomieszczenia.
Wszędzie były porozstawiane maszyny do ćwiczeń. Na podłodze rozłożona była bordowa pianka. Porozrzucane były także hantle i ekspandery. Na ścianach były drabinki, oparte były także materace. Było już jasne, skąd te stęki i jęki.
Wszedłem kilka kroków, a oni oblepiali mnie wzrokiem. Ni to złowrogim, ni to badawczym. Nie umiałem do końca wyczuć ich intencji.
Drwal wskazał przeciwległą ścianę - tę, po drugiej stronie której od miesiąca waliłem konia w tajemnicy. Przylegały do niej w kącie dwa prysznice typu walk-in, czyli bez brodzików, z posadzką w postaci kafli i kratek ściekowych. Proste, acz estetyczne.
Co ciekawe - prysznice były całkowicie otwarte, nie miały żadnych zasłon ani przegródek między sobą. Nie były także niczym oddzielone od reszty pomieszczenia. Każdy, kto brał tam prysznic, musiał być doskonale widoczny dla wszystkich w całej siłowni.
Poudawałem przez moment, że analizuję ścianę i jej kolorystykę:
- Nigdzie niczego nie widzę - odparłem.
- My zrobiliśmy dobrze swoją robotę - skomentował brunet. - Jeśli masz czarną pleśń, to trwa to już dłuższy czas.
Kiwnąłem głową na znak, że się zgadzam. Ich roznegliżowane, wspaniałe ciała były jak magnes na mój wzrok i musiałem wsadzić sporo wysiłku w to, żeby nie patrzeć non stop na ich lśniące potem klaty i bicepsy - a jedynie zerkać na ułamki sekund, w nadziei, że nikt tego nie zauważył.
To był szał.
Ale oni także obserwowali mnie. Bacznie. Więc musiałem walczyć z pokusą.
Pożegnałem się i usłyszałem za sobą tylko trzask zamykanych drzwi. Pobiegłem szybko do pokoju, położyłem się do łóżka i przyłożyłem ucho do chłodnej ściany. Słyszałem jeszcze parę niewyraźnych rozmów, a potem znów dobiegł mnie szum wody.
Po chwili szum wody pogłośnił się dwukrotnie.
Tak, odkręcone były oba prysznice...
Oczami wyobraźni mogłem tylko w gejowskim amoku zrekonstruować, jakie widoki się tam teraz roztaczają. Zaledwie kilkanaście centymetrów ode mnie. Tak blisko, a tak daleko zarazem.
Oczywiście nie muszę mówić, co musiałem zrobić...
- Nie pierdol, że naprawdę to zrobiłeś - napisał Gigi. - Zaczynam się o ciebie martwić. To wygląda jak obsesja.
- Nie zrobiłem niczego złego. To legalne. Po prostu wyrzucałem śmieci i zajrzałem...
- Dobra - westchnął. - Co tam znalazłeś?
- Wyrzucają mnóstwo puszek po ananasach.
- Serio? I co z tego?
- Dobrze wiesz, czemu geje jedzą ananasy. Żeby sperma miała lepszy smak...
Gigi wysłał rząd roześmianych emotek.
- Jesteś śmieszny. Kutas zabrał ci rozum. Goście na siłce jedzą ananasy bo zawierają jakiś tam hormon. Bodaj wzrostu. Serio nie słyszałeś? To żaden dowód.
- Znalazłem też opakowanie po kreatynie, dwa opakowania bo jakimś białku BCAA i zużyty balsam do ciała. Na bazie jakichś olejków. Nawilżający. Po co im balsam do ciała? Faceci hetero czegoś takiego używają?
- Słonko. Odbija ci. Ja znikam. Daj znak, jak już zwalisz.
Racji mu nie można było odmówić. Czułem, że mój gejowski popęd robi ze mnie idiotę. Że każe mi usilnie udowadniać sobie, że oni tam się rżną na całego. Zmusza mnie do dorabiania sobie niestworzonych gejowskich historii między trzema facetami - tylko dlatego, że są przypakowani i przystojni.
Ten instynkt zwierzęcy każe mi dopasowywać okruchy faktów i łączyć je nieudolnie w piękny, jęczący obraz gejowskiego seksu, którego tam za ścianą wcale może nie być.
Dlatego na pewien czas postanowiłem odciąć się od tego, ile tylko mogę. Zapomnieć. Odizolować się. Ściana między mną a nimi stała się grubsza i chłodniejsza.
Półtora tygodnia później zalogowałem się na Grinderze. Niespodziewanie w okolicy pojawił się jakiś mega paker. Na profilowym świecił nagim, boskim ciałem - eksponując kaloryfer i wielkie mięśnie klaty. Był nieco blady.
Nagle zauważyłem, że jego lokalizacja jest szokująco sąsiedzka. Aplikacja lokalizowała go kilka-kilkanaście metrów ode mnie!
Od razu pomyślałem, że to może być jeden z nich - a konkretnie brunet. Jednak zdjęcia nie zdradzały żadnych znaków szczególnych. Poza jednym detalem. Facet miał małego pieprzyka obok pępka. To jedno przykuło mój wzrok.
Poza tym było to piękne, acz anonimowe ciało z internetu - jakich pełno. Skadrowane tak, by nie ujawnić za wiele, ale zachęcić potencjalnych kandydatów do dzikiego seksu.
Zagadałem, ale nic nie odpisał. Pewnie dlatego, że nie miałem zdjęcia. Jednak nie chciałem się ujawniać. Mieszkałem tuż obok - kto wie, jak ten facet wykorzystałby tę wiedzę. Tak naprawdę nie wiedziałem przecież, kto to. A może tylko wstawił fotki ściągnięte gdzieś z neta?
Potem facet wyparował. I tyle go widziałem.
Ten jednak krótki epizod wystarczył, by dokarmić moją spragnioną gejowskiego seksu wyobraźnię. Znów zacząłem myśleć o tych kolesiach, wsłuchując się w odgłosy ich wytężonego treningu.
Pewnego ranka, gdy słońce było już wysoko i prażyło cały świat niemiłosiernie, wyjrzałem za okno i zobaczyłem bruneta i drwala. Stali przy wejściu, rozmawiali entuzjastycznie, a potem nieopatrznie drwal klepnął w tyłek bruneta. Seksowność tego ni to koleżeńskiego, ni to gejowskiego gestu napełniła z sykiem moje zmęczone jaja nową porcją gorącej, świeżej spermy gotowej do wystrzału.
Po prostu w jednej chwili poczułem, że mogę mieć kilka kolejnych orgazmów, myśląc tylko o tym momencie.
Drwal był tym rozbawiony, widział chyba w tym zwykły, kumplowski gest, ale brunetowi nie było do śmiechu. Spiął swoje seksowne pośladki, nerwowo rozejrzał się dookoła, po czym wciągnął kolegę do środka.
Zaraz potem dołączył do nich łysol.
Wieczorem czułem już w jajach, że muszę coś zrobić. Że dłużej nie wytrzymam ciężaru tych sekretów. Że oni muszą coś ze sobą robić, mieć jakieś seksualne układy między sobą. Myśl, że to wszystko odbywa się pół metra ode mnie, tuż za ścianą bloku, doprowadzała mnie do szaleństwa. Nieustanne masturbacje nie dawały efektu, bo nie zaspokajały mojej chorej ciekawości.
Ubrałem więc gacie na dupę i poszedłem do nich.
Zapukałem do drzwi. Znów otwierali podejrzanie długo. Ze środka dochodziły tylko takty muzyki disco. Kurwa, to było "Jump" Madonny. Który hetero tego słucha?
Nagle otworzył mi ten drwal. Uderzyło mnie gorąco, zapach potu i feeria feromonów. Słychać było szum wody.
Koleś był bez koszulki. Srebrne gwiazdy potu drżały niepewnie w sieci czarnego owłosienia na cudownym, szerokim jak lotniskowiec torsie. Ramiona były jak sekwoje - grube, potężne i twarde do omdlenia. Chciałoby się wgryźć w nie, lizać je, spijać ten pot samczy.
Przywitał się, ale ja nie mogłem z siebie nic wydusić przez kilka sekund, które ciągnęły się jak milenium. Milenium wypełnione miliardami gejowskich fantazji.
- Marzę o tym, żeby... - wyjąkałem.
- Żeby...? - stał, wycierał klatę ręcznikiem i patrzył ze zmarszczonym czołem jak na wariata.
- Żeby wyglądać tak jak wy. Doradzicie coś?
Drwal obejrzał się za siebie, wymienił spojrzenia z chłopakami. Szum wody nagle ustał, po czym wpuścił mnie do środka.
Porażające było to wszystko - jakbym się znalazł na obcej planecie. Łysol także pakował bez koszulki - eksponując całkowicie bez krępacji każdy boski mięsień, jaki wypinał dumnie na klacie, ramionach i plecach. Obcisłość jego bokserek omamiała narkotycznie - rysując jego nabrzmiałe, chętne do spustu genitalia.
Najlepsze jednak było to, że brunet stał owinięty tylko białym ręcznikiem w pasie.
Właśnie skończył prysznic. Poraziło mnie, że oni przed chwilą widzieli go nago - jego rzeźbione latami pośladki, uda, łydki i stopy. Jego potężnego drąga, który teraz tylko majaczył przez ręcznik, a jeszcze sekundę temu otwarcie i bez żenady pulsował im przed oczami.
Słyszałem, jak ten drąg szepce, bym go obciągał. Bym zdarł ten ręcznik i ssał go bez opamiętania - na oczach ich wszystkich. Czułem, że nakarmiłby mnie dobrze, do syta.
Czy tylko ja to widziałem? Czy tylko ja to słyszałem?
Czy naprawdę walory tych samców mogły być dla nich tak bardzo obojętne? Nie budziły w nich żadnej ciekawości, fascynacji?
To niemożliwie, żeby trzech tak atrakcyjnych facetów razem ćwiczyło niemal nago i nie reagowali na siebie, nie pożądali siebie nawzajem, nie zgwałcili się nieopatrznie. Byli zbyt piękni, żeby sobie nie obciągać nawzajem.
- Czeka cię sporo pracy - odparł łysy, odkładając sztangę. - Zbudowanie takich ciał to inwestycja na lata. A ty jesteś... chudziutki.
- Jestem gotowy - odparłem. - Co radzicie?
Kazali mi usiąść na treningowej ławeczce i doradzali. Jeden przez drugiego - że najpierw trzeba zbudować masę, potem rzeźbę. Że trzeba ćwiczyć po kilka godzin z rzędu po kilka razy w tygodniu. Przy okazji wypinali swoje bice, cyce, napinali łydki, by pokazać, jaki ruch je buduje, jaki je rozgrzewa i rozciąga.
Udzieliła mi się ich fascynacja pośladkami. Z namiętnością o nich opowiadali, widząc, na jakich dziełach sztuki siadają. To były oazy analnej rozkoszy - jak chodzące bufety przyjemności, w których każdy chciałby się rozsmakować i patrzeć, jakie przyjemności wyzwala drążenie ich językiem.
Byli nad wyraz otwarci w tych dyskusjach. Nagość jakby w ogóle im nie przeszkadzała. Odnosili się do swoich mięśni niebotycznych z pełną naturalnością i cudowną swobodą. Traktowali siebie jak doskonałe przykłady treningowych efektów, wzajemnie naciskali swoje ciała, dotykali je, tłumacząc techniczne aspekty powtórzeń. Palcami wskazywali przebieg ścięgien i włókien, wchodząc nimi w rejony zakazane, intymne, a tutaj odkrywające się przede mną jak nieznany kontynent pierwszym podróżnikom.
I najważniejsza porada - spożywać dużo pełnowartościowego białka. Oj tak.
Zrobili mi apetyt na nie. Jadłem je w wyobraźni łyżkami, dniami i nocami, syciłem się nim i budowałem swoje mięśnie właśnie z tych samczych protein - grubych, tłustych i zdrowych.
Wtedy zauważyłem Znak.
Brunet miał pieprzyk koło pępka. Skryty gdzieś między mięśniami sześciopaku - wyzierał teraz nieśmiało. Serce zaczęło mi się wyrywać z klaty. Próbowałem przypomnieć sobie, czy paker ze zdjęcia miał ten cholerny pieprzyk po lewej czy po prawej od pępka. Ten miał po lewej. Ale może zdjęcie było odbite lustrzanie?
Zacząłem drżeć z podniecenia. Ich głosy doradcze, męskie i tubalne, niknęły gdzieś i rozmywały się na tle moich gejowskich urojeń, które wyrosły nagle na środku tej siłowni i, jak pnącze dzikie, zaczęły obrastać te maszyny, sztangi, hantle i te smaczne, męskie ciała w negliżu.
Chłód metali treningowych romansował rozkosznie z tymi pęczniejącymi mięśniami o kolorze brzoskwiń, z bujnymi kutasami, które lotnie obspermiały się wzajemnie w szale gejowskiej orgii, która wypełniła i rozsadzała to pomieszczenie, zagęściła się jękami, słonawym potem, stęknięciami, potężnymi wyładowaniami męskich, głębokich orgazmów.
Moje ciało wykrzywiło się niemal w przypływie podniecenia.
- Co ci jest, gościu? - spytał brunet.
Gdy otrzeźwiałem na moment, widziałem ich zaskoczone oblicza.
Wszystko miał czarne - koszulkę, krótkie spodenki i plecach. Tylko buty były białe, sportowe.
Szedł krokiem gibkim, sprężystym, co było zwiastunem jego niepospolitej sprawności i elastyczności. Zdawało się, że miał szkielet z tworzywa sztucznego - który może wyginać się dowolnie, wbrew regułom anatomii, ale też zachowując swoją twardość i pierwotny kształt. Ten szkielet obrośnięty był pancerzem dorodnych mięśni - pasjonującym pomnikiem jego heroizmu w budowaniu swojej sylwetki.
Wyszli mu naprzeciw, przywitali się, rozejrzeli się dookoła siebie badawczo, po czym zniknęli w drzwiach magazynu.
Niebawem znów zza ściany zaczęły przebijać się podejrzanie koncerty dźwięków - rezonujące ze sobą postękiwania, rozmyte echem jęki i westchnięcia.
Nie mogłem już dłużej tego wytrzymać. Ubrałem się, wyszedłem z mieszkania i obszedłem blok, kierując się wprost do magazynu. Zapukałem silnie parę razy. Nikt nie otwierał przez dłuższy moment. Starałem się wsłuchać w dźwięki dochodzące ze środka, ale szum pobliskiej ulicy wszystko niweczył. Zapukałem więc ponownie.
Po chwili otworzył mi ten starszy drwal. Miał nietęgą minę - ale za to był bez koszulki. Był bujnie owłosiony. Zmierzył mnie wzorkiem niechętnie. Nieco się przestraszyłem.
- Przepraszam, ale... - zająknąłem się - ... czy u państwa na ścianie też jest taki czarny grzyb?
Pozostali siedzieli za nim, także byli bez koszulek i byli spoceni. Popatrzyli po sobie, a ja próbowałem pojąć, co właściwie wymyśliłem.
- Bo tak się składa, że zaraz za tamtą ścianą - wskazałem na ścianę za drwalem - są rury z wodą i w moim mieszkaniu pokazał się na ścianie grzyb, a wiem, że panowie ostatnio coś tutaj remontowali...
Drwal skinął, dając znak, bym wszedł. Uchylił drzwi szerzej i ukazała mi się panorama niemal całego pomieszczenia.
Wszędzie były porozstawiane maszyny do ćwiczeń. Na podłodze rozłożona była bordowa pianka. Porozrzucane były także hantle i ekspandery. Na ścianach były drabinki, oparte były także materace. Było już jasne, skąd te stęki i jęki.
Wszedłem kilka kroków, a oni oblepiali mnie wzrokiem. Ni to złowrogim, ni to badawczym. Nie umiałem do końca wyczuć ich intencji.
Drwal wskazał przeciwległą ścianę - tę, po drugiej stronie której od miesiąca waliłem konia w tajemnicy. Przylegały do niej w kącie dwa prysznice typu walk-in, czyli bez brodzików, z posadzką w postaci kafli i kratek ściekowych. Proste, acz estetyczne.
Co ciekawe - prysznice były całkowicie otwarte, nie miały żadnych zasłon ani przegródek między sobą. Nie były także niczym oddzielone od reszty pomieszczenia. Każdy, kto brał tam prysznic, musiał być doskonale widoczny dla wszystkich w całej siłowni.
Nie umiem powiedzieć, jak bardzo to zapłodniło moją wyobraźnię.
Poudawałem przez moment, że analizuję ścianę i jej kolorystykę:
- Nigdzie niczego nie widzę - odparłem.
- My zrobiliśmy dobrze swoją robotę - skomentował brunet. - Jeśli masz czarną pleśń, to trwa to już dłuższy czas.
Kiwnąłem głową na znak, że się zgadzam. Ich roznegliżowane, wspaniałe ciała były jak magnes na mój wzrok i musiałem wsadzić sporo wysiłku w to, żeby nie patrzeć non stop na ich lśniące potem klaty i bicepsy - a jedynie zerkać na ułamki sekund, w nadziei, że nikt tego nie zauważył.
To był szał.
Ale oni także obserwowali mnie. Bacznie. Więc musiałem walczyć z pokusą.
Pożegnałem się i usłyszałem za sobą tylko trzask zamykanych drzwi. Pobiegłem szybko do pokoju, położyłem się do łóżka i przyłożyłem ucho do chłodnej ściany. Słyszałem jeszcze parę niewyraźnych rozmów, a potem znów dobiegł mnie szum wody.
Po chwili szum wody pogłośnił się dwukrotnie.
Tak, odkręcone były oba prysznice...
Oczami wyobraźni mogłem tylko w gejowskim amoku zrekonstruować, jakie widoki się tam teraz roztaczają. Zaledwie kilkanaście centymetrów ode mnie. Tak blisko, a tak daleko zarazem.
Oczywiście nie muszę mówić, co musiałem zrobić...
- Nie pierdol, że naprawdę to zrobiłeś - napisał Gigi. - Zaczynam się o ciebie martwić. To wygląda jak obsesja.
- Nie zrobiłem niczego złego. To legalne. Po prostu wyrzucałem śmieci i zajrzałem...
- Dobra - westchnął. - Co tam znalazłeś?
- Wyrzucają mnóstwo puszek po ananasach.
- Serio? I co z tego?
- Dobrze wiesz, czemu geje jedzą ananasy. Żeby sperma miała lepszy smak...
Gigi wysłał rząd roześmianych emotek.
- Jesteś śmieszny. Kutas zabrał ci rozum. Goście na siłce jedzą ananasy bo zawierają jakiś tam hormon. Bodaj wzrostu. Serio nie słyszałeś? To żaden dowód.
- Znalazłem też opakowanie po kreatynie, dwa opakowania bo jakimś białku BCAA i zużyty balsam do ciała. Na bazie jakichś olejków. Nawilżający. Po co im balsam do ciała? Faceci hetero czegoś takiego używają?
- Słonko. Odbija ci. Ja znikam. Daj znak, jak już zwalisz.
Racji mu nie można było odmówić. Czułem, że mój gejowski popęd robi ze mnie idiotę. Że każe mi usilnie udowadniać sobie, że oni tam się rżną na całego. Zmusza mnie do dorabiania sobie niestworzonych gejowskich historii między trzema facetami - tylko dlatego, że są przypakowani i przystojni.
Ten instynkt zwierzęcy każe mi dopasowywać okruchy faktów i łączyć je nieudolnie w piękny, jęczący obraz gejowskiego seksu, którego tam za ścianą wcale może nie być.
Dlatego na pewien czas postanowiłem odciąć się od tego, ile tylko mogę. Zapomnieć. Odizolować się. Ściana między mną a nimi stała się grubsza i chłodniejsza.
***
Półtora tygodnia później zalogowałem się na Grinderze. Niespodziewanie w okolicy pojawił się jakiś mega paker. Na profilowym świecił nagim, boskim ciałem - eksponując kaloryfer i wielkie mięśnie klaty. Był nieco blady.
Nagle zauważyłem, że jego lokalizacja jest szokująco sąsiedzka. Aplikacja lokalizowała go kilka-kilkanaście metrów ode mnie!
Od razu pomyślałem, że to może być jeden z nich - a konkretnie brunet. Jednak zdjęcia nie zdradzały żadnych znaków szczególnych. Poza jednym detalem. Facet miał małego pieprzyka obok pępka. To jedno przykuło mój wzrok.
Poza tym było to piękne, acz anonimowe ciało z internetu - jakich pełno. Skadrowane tak, by nie ujawnić za wiele, ale zachęcić potencjalnych kandydatów do dzikiego seksu.
Zagadałem, ale nic nie odpisał. Pewnie dlatego, że nie miałem zdjęcia. Jednak nie chciałem się ujawniać. Mieszkałem tuż obok - kto wie, jak ten facet wykorzystałby tę wiedzę. Tak naprawdę nie wiedziałem przecież, kto to. A może tylko wstawił fotki ściągnięte gdzieś z neta?
Potem facet wyparował. I tyle go widziałem.
Ten jednak krótki epizod wystarczył, by dokarmić moją spragnioną gejowskiego seksu wyobraźnię. Znów zacząłem myśleć o tych kolesiach, wsłuchując się w odgłosy ich wytężonego treningu.
***
Pewnego ranka, gdy słońce było już wysoko i prażyło cały świat niemiłosiernie, wyjrzałem za okno i zobaczyłem bruneta i drwala. Stali przy wejściu, rozmawiali entuzjastycznie, a potem nieopatrznie drwal klepnął w tyłek bruneta. Seksowność tego ni to koleżeńskiego, ni to gejowskiego gestu napełniła z sykiem moje zmęczone jaja nową porcją gorącej, świeżej spermy gotowej do wystrzału.
Po prostu w jednej chwili poczułem, że mogę mieć kilka kolejnych orgazmów, myśląc tylko o tym momencie.
Drwal był tym rozbawiony, widział chyba w tym zwykły, kumplowski gest, ale brunetowi nie było do śmiechu. Spiął swoje seksowne pośladki, nerwowo rozejrzał się dookoła, po czym wciągnął kolegę do środka.
Zaraz potem dołączył do nich łysol.
Wieczorem czułem już w jajach, że muszę coś zrobić. Że dłużej nie wytrzymam ciężaru tych sekretów. Że oni muszą coś ze sobą robić, mieć jakieś seksualne układy między sobą. Myśl, że to wszystko odbywa się pół metra ode mnie, tuż za ścianą bloku, doprowadzała mnie do szaleństwa. Nieustanne masturbacje nie dawały efektu, bo nie zaspokajały mojej chorej ciekawości.
Ubrałem więc gacie na dupę i poszedłem do nich.
Zapukałem do drzwi. Znów otwierali podejrzanie długo. Ze środka dochodziły tylko takty muzyki disco. Kurwa, to było "Jump" Madonny. Który hetero tego słucha?
Nagle otworzył mi ten drwal. Uderzyło mnie gorąco, zapach potu i feeria feromonów. Słychać było szum wody.
Koleś był bez koszulki. Srebrne gwiazdy potu drżały niepewnie w sieci czarnego owłosienia na cudownym, szerokim jak lotniskowiec torsie. Ramiona były jak sekwoje - grube, potężne i twarde do omdlenia. Chciałoby się wgryźć w nie, lizać je, spijać ten pot samczy.
Przywitał się, ale ja nie mogłem z siebie nic wydusić przez kilka sekund, które ciągnęły się jak milenium. Milenium wypełnione miliardami gejowskich fantazji.
- Marzę o tym, żeby... - wyjąkałem.
- Żeby...? - stał, wycierał klatę ręcznikiem i patrzył ze zmarszczonym czołem jak na wariata.
- Żeby wyglądać tak jak wy. Doradzicie coś?
Drwal obejrzał się za siebie, wymienił spojrzenia z chłopakami. Szum wody nagle ustał, po czym wpuścił mnie do środka.
Porażające było to wszystko - jakbym się znalazł na obcej planecie. Łysol także pakował bez koszulki - eksponując całkowicie bez krępacji każdy boski mięsień, jaki wypinał dumnie na klacie, ramionach i plecach. Obcisłość jego bokserek omamiała narkotycznie - rysując jego nabrzmiałe, chętne do spustu genitalia.
Najlepsze jednak było to, że brunet stał owinięty tylko białym ręcznikiem w pasie.
Był świeży, wilgotny, aksamitny od stóp do głów, proszący się o konkretne pieszczenie.
Właśnie skończył prysznic. Poraziło mnie, że oni przed chwilą widzieli go nago - jego rzeźbione latami pośladki, uda, łydki i stopy. Jego potężnego drąga, który teraz tylko majaczył przez ręcznik, a jeszcze sekundę temu otwarcie i bez żenady pulsował im przed oczami.
Słyszałem, jak ten drąg szepce, bym go obciągał. Bym zdarł ten ręcznik i ssał go bez opamiętania - na oczach ich wszystkich. Czułem, że nakarmiłby mnie dobrze, do syta.
Czy tylko ja to widziałem? Czy tylko ja to słyszałem?
Czy naprawdę walory tych samców mogły być dla nich tak bardzo obojętne? Nie budziły w nich żadnej ciekawości, fascynacji?
To niemożliwie, żeby trzech tak atrakcyjnych facetów razem ćwiczyło niemal nago i nie reagowali na siebie, nie pożądali siebie nawzajem, nie zgwałcili się nieopatrznie. Byli zbyt piękni, żeby sobie nie obciągać nawzajem.
- Czeka cię sporo pracy - odparł łysy, odkładając sztangę. - Zbudowanie takich ciał to inwestycja na lata. A ty jesteś... chudziutki.
- Jestem gotowy - odparłem. - Co radzicie?
Kazali mi usiąść na treningowej ławeczce i doradzali. Jeden przez drugiego - że najpierw trzeba zbudować masę, potem rzeźbę. Że trzeba ćwiczyć po kilka godzin z rzędu po kilka razy w tygodniu. Przy okazji wypinali swoje bice, cyce, napinali łydki, by pokazać, jaki ruch je buduje, jaki je rozgrzewa i rozciąga.
Udzieliła mi się ich fascynacja pośladkami. Z namiętnością o nich opowiadali, widząc, na jakich dziełach sztuki siadają. To były oazy analnej rozkoszy - jak chodzące bufety przyjemności, w których każdy chciałby się rozsmakować i patrzeć, jakie przyjemności wyzwala drążenie ich językiem.
Byli nad wyraz otwarci w tych dyskusjach. Nagość jakby w ogóle im nie przeszkadzała. Odnosili się do swoich mięśni niebotycznych z pełną naturalnością i cudowną swobodą. Traktowali siebie jak doskonałe przykłady treningowych efektów, wzajemnie naciskali swoje ciała, dotykali je, tłumacząc techniczne aspekty powtórzeń. Palcami wskazywali przebieg ścięgien i włókien, wchodząc nimi w rejony zakazane, intymne, a tutaj odkrywające się przede mną jak nieznany kontynent pierwszym podróżnikom.
I najważniejsza porada - spożywać dużo pełnowartościowego białka. Oj tak.
Zrobili mi apetyt na nie. Jadłem je w wyobraźni łyżkami, dniami i nocami, syciłem się nim i budowałem swoje mięśnie właśnie z tych samczych protein - grubych, tłustych i zdrowych.
Wtedy zauważyłem Znak.
Brunet miał pieprzyk koło pępka. Skryty gdzieś między mięśniami sześciopaku - wyzierał teraz nieśmiało. Serce zaczęło mi się wyrywać z klaty. Próbowałem przypomnieć sobie, czy paker ze zdjęcia miał ten cholerny pieprzyk po lewej czy po prawej od pępka. Ten miał po lewej. Ale może zdjęcie było odbite lustrzanie?
Zacząłem drżeć z podniecenia. Ich głosy doradcze, męskie i tubalne, niknęły gdzieś i rozmywały się na tle moich gejowskich urojeń, które wyrosły nagle na środku tej siłowni i, jak pnącze dzikie, zaczęły obrastać te maszyny, sztangi, hantle i te smaczne, męskie ciała w negliżu.
Chłód metali treningowych romansował rozkosznie z tymi pęczniejącymi mięśniami o kolorze brzoskwiń, z bujnymi kutasami, które lotnie obspermiały się wzajemnie w szale gejowskiej orgii, która wypełniła i rozsadzała to pomieszczenie, zagęściła się jękami, słonawym potem, stęknięciami, potężnymi wyładowaniami męskich, głębokich orgazmów.
Moje ciało wykrzywiło się niemal w przypływie podniecenia.
Molestowałem ich wzrokiem, gwałciłem wielokrotnie z każdym oddechem.
- Co ci jest, gościu? - spytał brunet.
Gdy otrzeźwiałem na moment, widziałem ich zaskoczone oblicza.
- Musicie być gejami - odparłem. - To niemożliwe, żebyście nie byli.
Patrzyli z całkowitym zdumieniem, niedowierzaniem, z zaskoczeniem - wyrwani z transu mówienia o swoich grupach mięśniowych.
- Błagam. Pozwólcie mi sobie obciągnąć. Choć jeden raz. Nikomu nie powiem. Błagam...
Gdy zdjąłem kompres z kostkami lodu i popatrzyłem w lustro, widziałem już, że opuchlizna nie zejdzie szybko. Oko było podkrążone i pulsowało ciepłem.
Podniosłem koszulkę. Na żebrach i brzuchu miałem rząd siniaków. Czułem też lekki ból z kolanie.
Mogło być gorzej.
Brunet ich powstrzymywał. Szczególnie łysy był agresywny. Ale na szczęście skończyło się małymi potłuczeniami.
Położyłem się na łóżku, poleciało mi kilka łez, ale szybko wsiąknęły w poduszkę. Za ścianą słychać było jakieś ruchy, szamotania, rozmowy - ale nic nie zrozumiałem. Z bełkotu po chwili uformowała się tylko jedna, wyraźna fraza:
Rozłożyłem na łóżku plany konstrukcyjnego mojego bloku i budynków przylegających. Zobaczyłem, że tam, gdzie teraz biegnie przewód wentylacyjny, wcześniej było okno piwnicy.
Wziąłem laptopa i kamerkę internetową. Zszedłem do piwnicy i zlokalizowałem korytarz leżący dokładnie pode mną. Rzeczywiście - okienko było zamurowane. W tym świeżym murze była jednak wąska kratka wentylacyjna - 15 na 15 centymetrów może maks.
Otworzyłem ją i spojrzałem w kanał, który biegł poziomo. Widać było światło dobiegające z siłowni. Kamerkę wepchnąłem możliwie jak najgłębiej - z trudem lokując ją tak, by jej obiektyw był skierowany w stronę źródła światła.
Włączyłem laptopa. Moim oczom ukazał się widok na siłownię z poziomu podłogi - po przeciwległej stronie od wejścia, tuż przy prysznicach. Zobaczyłem czyjeś nogi - piękne, męskie, doskonale uformowane i sprężyste łydki oraz wielkie stopy. Po chwili zbliżyły się do nich inne nogi - także bose, tylko bardziej owłosione.
Stali blisko siebie. Za blisko.
Za chwilę obok pojawiła się kolejna para bosych stóp.
Wszyscy zaczęli się rytmicznie kurczyć i napinać. Słychać było ciche jęczenie.
Obok mnie leżał stary kij od miotły. Złamałem go w pół i wsadziłem do wentylacji - był doskonałym przedłużeniem mojej ręki. Delikatnie popchnąłem kamerę w stronę kratki wywietrznika - patrząc na ekran laptopa, by uzyskać możliwie najlepszy kąt widzenia i ostrość.
Szamotałem się chwilę, ale ostatecznie kamera wylądowała obiektywem dokładnie pomiędzy kratkami wentylacji. I wtedy już nie miałem wątpliwości, co się tam dzieje.
Włączyłem nagrywanie i usiadłem na posadzce, nie mogąc uwierzyć w to, co widzę.
Zobaczyłem ich całą trójkę od spodu.
Byli nago. Drwal jebał bruneta na stojaka. A ten pochylał się i ssał łysolowi. Ich pały i jaja były ciężkie, masywne i napięte do granic cielesnych możliwości. Rozprężało się w nich z chrzęstem ogromne ciśnienie - wypychając żyły i czerwień krwi tuż pod cienką powierzchnię.
Drwal był potężnym jebaką, z którym nie było żartów. Wchodził w bruneta gładko, głęboko, po same jaja i jakby mógł, to wszedłby głębiej razem z nimi. Byli świetnie naoliwieni, błyszczeli się, ślizgali się po sobie.
Otwartość analna bruneta była godna podziwu - przyjmował w siebie tę maczugę zwierzęcą bez oporu. Z drugiej strony też był bardzo ładowny - brał potężnego drąga łysola aż do płuc, upuszczając wiele śliny przy tym. Łysol miał zamknięte oczy, a ciało wyolbrzymione rosnącym napięciem.
Zszokowała mnie ich bezwstydność, otwartość, nagość.
Ich hipokryzja.
I narastała złość. Policzek miałem nadal napuchnięty, oko piekło, siniaki paliły. Po co to było?
Im dłużej patrzyłem na ten gejowski hedonizm bezkarny, tym bardziej ich nienawidziłem.
Łysol doszedł. Wypełnił mordę bruneta sążnistą porcją nasienia. Brunet spijał wszystko bardzo chętnie. Widziałem, jak przełyka, jak podnosi mu się grdyka.
I odwrócił się. Łysol jeszcze wypuszczał z siebie dozy spermy, jak wszedł brunetowi w dupę. Tymczasem on jeszcze nie przełknął całego nasienia kolegi, jak już ssał drwalowi.
Był łapczywy, nie zwiodła mnie już ta słodka buźka. To maniak spermy, widać. Uzależniony od spijania wszystkiego, co wystrzelą koledzy. A strzelali grubo i tak często, jak się dało.
Drwal zaczął tryskać. Było tego tak wiele, że jego kutas w konwulsjach wyśliznął się z gęby brunetowi i strzelił ze dwa, trzy razy gdzieś obok.
Drwal plasnął w policzek bruneta:
- Nie marnuj, nie po to strzelam.
Brunet przeprosił.
Nagrałem samo epicentrum gejowskiej ekstazy. Jądro zepsucia w szczytowym momencie. Wszystko w HD, ostro i wyraźnie - nie zostawiając ani kawałka domysłom. Piękne, szczytujące samce głodne nasienia i nasieniem wojujące.
Pobili mnie. Jednego ze swoich. Wkurw wypruwał mi żyły.
Postanowiłem się zemścić.
- Miałeś rację - przyznał mi Gigi. - Trudno uwierzyć. Są niesamowici...
- Przechowaj ten film na swoim dysku. Jeśli cokolwiek mi się stanie, masz go upublicznić. Niech wszyscy sobaczą.
- Co zamierzasz?
- Zobaczysz.
Jednym solidnym kopniakiem wywaliłem drzwi i wparowałem do środka. Łysy momentalnie chciał się na mnie rzucić, ale zasłoniłem się zdjęciem.
Przedstawiało kadr z nagrania. Było dokładnie widać ich twarze, penisy, salwy ich spermy, którą się ładowali.
- Wszystko jest zgrane na zewnętrzne serwery. Cokolwiek mi się stanie, film zostanie opublikowany w na PornHubie.
Odłożyli hantle, wstali. Po ich minach było widać, że zrozumieli, że sytuacja jest poważna.
- Czego chcesz?
- Pobiliście mnie. Teraz chcę osłody. Przedtem błagałem, byście dali sobie obciągnąć. Teraz wam każę: Rozbierać się.
Nie miałem ochoty na gry wstępne. Ale oni się wahali.
- Nie wkurwiajcie mnie. Jeśli stąd wyjdę nieusatysfakcjonowany, to wszystko wyląduje w necie, czaicie?
Rozebrali się. Ich pały powstały jak do hymnu narodowego. Klęknąłem. Bruneta wziąłem w oślinioną mordę, a kolegów w dłonie. Teraz dopiero poczułem ich ogrom, ich ciepło. Chryste, co to był za sprzęt. Gruby, przerośnięty chyba od sterydów, niedający się zjeść w całości.
Nie dało się nim nacieszyć. Można by ich obciągać do końca życia, a i tak człowiek byłby głodny ich kształtów, rozmiarów, smaków. Każdy inny - jeden słonawy, drugi pikantny, trzeci słodki jak kremowa, puszysta beza.
Czułem się, jakbym wpadł nagle w środku słonecznej jesieni do sadu i rwał najlepsze, największe, najbardziej dorodne gruchy, które tryskały mi miąższem w gębie i bryzgały sokami ściekającymi po szyi, po klacie. Soczyste do szaleństwa, ekscytujące, pełne drżącej, ciepłej masy uwalniającej się przy każdym ugryzieniu.
Wielbiły mnie te gruchy każdym swym wytryskiem - krasząc moje nagie ciało świeżymi strumieniami i owijając mnie w białe pasma, w kokon, jak pająk swą ofiarę. Tak, tryskali naraz - jak na zawołanie, spuszczając na mnie deszcz swoich wydzielin.
Bruneta to bawiło, drwal był chyba smutny, a łysol wkurwiony, że musiał przejść przeze mnie te orgazmy. Ściskał szczękę.
Ściągnąłem napleta, rozmazałem po sobie dłonią ich nasienie, a potem naoliwiłem nim swojego kutasa, który sterczał boleśnie i gorąco. Nakazałem im go wylizać.
I lizali. Jak długiego, grubego lizaka. Brunet wziął szczyt i otaczał go ciepłem języka, śliniąc się sowicie. Drwal łaskotał mnie brodą i wąsami po jajach, łysol krążył ustami wzdłuż penisa - namaszczając go dokładnie i lubieżnie.
Cóż za widok, cóż za doznania.
Wielbili moje genitalia we trójkę. Byłem pewien, że się w nich zakochali.
Czułem ich miłość w jajach, w kroczu, w rwącym się do wytrysku rdzeniu fiuta mojego. Wsadziłem swojego kutasa w najgłębsze, homoseksualne marzenie - w sam środek gorącego, męskiego raju; oazę samczą, głodną; między cudne, gejowskie, pożądliwie patrzące oblicza, rozwarte łapczywie usta i wijące się w niecierpliwości języki śliskie, niczym węże w gnieździe.
Doprowadzali mnie do szaleństwa, do ostatecznego upadku moralnego - ale oddawałem się temu z przyjemnością tak długo, aż sperma zaczęła ze mnie uciekać. Krążyli wtedy swoimi rozpalonymi ustami wokół mej nagiej, pulsującej żołędzi - a ja pokrywałem ją swym nasieniem gromko, rytmicznie i szczodrze. Czułem, jak ich języki walczą na powierzchni mej głowicy o każdą kroplę mojej esencji, jak spierają się o nią i siłują.
Wtedy kazałem się jebać.
Było mi ich mało, chciałem mieć ich wszędzie. Chciałem, by nakarmili mnie analnie, utuczyli swoimi wytryskami, uczynili mnie pisuarem ich najsłodszych wydzielin. Więc ładowali mnie chętnie - nawet nie musiałem im przypominać, czym groziłaby niesubordynacja.
Stali się namiętni, konkurujący między sobą, drapieżni. Weszli we mnie drwal i łysol - jednocześnie. Ich rozpalone pytony, twarde i agresywne, przepychały się głębiej we mnie, a potem rozchyliły się, rozwierając mój odbyt jeszcze bardziej i wpuszczając bruneta. Miał najdłuższego, więc wsunął się najgłębiej i zakotwiczył solidnie.
Oszalałem. Gratulowałem sobie takiego rozdziewiczenia. Tak brutalnego, ale tak słodkiego zarazem, że niemal zemdlałem. Nie mogłem pojąc, jak oni się we mnie zmieścili. Ale przed takimi mężczyznami każdy by się otworzył na wszystko, co by dali.
Trudno uwierzyć, do czego zdolne jest młode, chętne, gejowskie ciało - od miesięcy karmione fantazjami.
Byłem w końcu wypełniony tą męską uciechą po soczyste brzegi, rozciągnięty do granic tego, co młody, chudy chłopak z osiedla mógł przyjąć. Czerpałem z każdej sekundy tego gejowskiego drenażu, tego fantastycznego, ostatecznego upodlenia homoseksualnego.
Tarły się we mnie niepojęte siły męskie - te lśniące, czerwone, napęczniałe pały i ich żołędzie, tak blisko siebie, tak mocno ściśnięte ze sobą moim odbytem, że aż wyciskające z siebie śluz samowolnie, by nie zatrzeć się tam w środku i nie zapalić.
Byłem wdzięczny, że tak mocno zsynchronizowali swoją rozkosz, że zalali mnie od środka nektarem jednocześnie - ładując mnie nieopisaną, bezgraniczną i silną ekstazą.
Wewnętrznymi oczami widziałem, jak te trzy pały kłócą się we mnie na spermę, pogrążając w ekstremalnych rozkoszach - wykraczających poza to, czego zwykły śmiertelnik może doświadczyć. Patrzyłem na swoje łono rozsadzane, pulsujące od szczytowania trzech nagich pakerów.
I dziękowałem sobie za swą homoseksualną intuicję, za swój upór, który doprowadził nas do tego wszystkiego. Ciekawość to pierwszy stopień do raju.
Byłem dumny, że stałem się domem dla tak wielkich, trzech, jednoczesnych orgazmów męskich - samców tak przystojnych, dorodnych, że każdy rozwiera nogi, by dać im się z radością zepsuć. Zapłodnili mnie sowicie w tym samym momencie, tak ochoczo, tak jęcząco, tak męsko, że doszedłem kolejny raz - radując się ich orgazmami i zagłębiając się w swój bez zastanowienia.
- Nienawidzę was - krzyczałem. - Że mi to zrobiliście. Że trzymaliście mnie tak blisko i tak daleko zarazem.
Przytulili mnie.
Zatraciliśmy się sobie. I coś się w nas przełamało. Coś otworzyło, na głębszym poziomie - do tej pory nieosiągalnym. To była tajemnica, tryskający, zakazany owoc, misterium. Złagodnieliśmy i poczuliśmy nieopisaną bliskość między sobą.
- Przepraszamy - szeptali mi do uszu z jednej i z drugiej strony. - Przepraszamy - i całowali delikatnie moją opuchliznę, moje siniaki.
A potem zaczęli mnie całować po całym ciele, pieścić, masować i zlizywać ze mnie wszystko, czym strzelałem - jakby chcieli mi wynagrodzić mój ból.
Ekstaza wyparła cierpienie.
Degustowali mnie, moje piersi, suty, pachy i pachwiny. Oddałem się im, pozwoliłem siebie wielbić, wylizać, aż pokryli mnie śliną, potem, feromonami i gorącymi hormonami ich tętniących gonad.
Ich miód jedwabisty pokrył moje rany i przyniósł ukojenie w bólu. Wmasowali go we mnie chyba z kilka litrów.
Te jaja naprężone mogłyby zresztą strzelać na okrągło - aż buzowały, spinały się, pęczniały i bulgotały od nadmiaru miodu. Kutasy wciąż prężniały, ścigając się ze sobą na rozmiary. Rozspermili się chłopcy do reszty, zgłupieli, wpadli w sidła swoich pięknych ciał, odurzających kształtów i zapachów.
Można było jedynie liczyć na to, że samo się rozładuje, wyczerpie, zużyje się jakoś ten gejowski popęd i rozejdzie gdzieś po kutasach.
Nie mieliśmy już tajemnic przed sobą, nie mieliśmy żadnych barier i wstydu. Totalnie otwarci na siebie, na doznania, na czerpanie wszystkiego, co mogliśmy sobie dać nawzajem.
Śmiałem się, oni śmiali się ze mną - rozmazując kutasami na moich ustach kolejne swoje orgazmy. A potem ja karmiłem po kolei ich pyski swym prąciem i wszystkimi jego darami.
Nie można było przestać pompować, sycić się i wić w tym wszystkim. Brodziliśmy w nasieniu po kostki, żałując każdego chybionego wytrysku - że nie trafił gdzieś w któryś otwór, który by się nimi nakarmił.
Zgłupieliśmy od siebie nawzajem.
Zapadałem się w tym gnieździe mięśni, sapań i członków - wielbiony spermą, czczony wytryskami, wyznawany jękami kolejnych serii orgazmów, owinięty kokonem ich czułości, niezwykłej, tajemniczej braterskości, głębi doznań, które zmieniły mnie na zawsze.
Spojrzałem tylko w amoku w kąt pomieszczenia. Czerwona lampka kamery za kratką wentylacyjną mrugała do mnie radośnie.
Widziała wszystko.
Gigi teraz pewnie walił konia.
O świcie gorące słońce przegoniło chłody poranka. Leżałem w swoim łóżku. Nie czułem ciała.
Leżałem nago na swoim łóżku. Nie byłem pewien, czy to wszystko zdarzyło się naprawdę. Czy było tylko moją chorą fantazją, którą mój fiut dyktował, którą mnie otruł i którą za wszelką cenę chciał urzeczywistnić.
Ale spojrzałem na komórkę:
"Dołącz do nas na treningu dziś o 20:00."
Położyłem rękę na ścianie, która nas dzieliła. Była już ciepła.
Lato w końcu ją nagrzało.
CZYTAJ TAKŻE:
Patrzyli z całkowitym zdumieniem, niedowierzaniem, z zaskoczeniem - wyrwani z transu mówienia o swoich grupach mięśniowych.
- Błagam. Pozwólcie mi sobie obciągnąć. Choć jeden raz. Nikomu nie powiem. Błagam...
***
Gdy zdjąłem kompres z kostkami lodu i popatrzyłem w lustro, widziałem już, że opuchlizna nie zejdzie szybko. Oko było podkrążone i pulsowało ciepłem.
Podniosłem koszulkę. Na żebrach i brzuchu miałem rząd siniaków. Czułem też lekki ból z kolanie.
Mogło być gorzej.
Brunet ich powstrzymywał. Szczególnie łysy był agresywny. Ale na szczęście skończyło się małymi potłuczeniami.
Położyłem się na łóżku, poleciało mi kilka łez, ale szybko wsiąknęły w poduszkę. Za ścianą słychać było jakieś ruchy, szamotania, rozmowy - ale nic nie zrozumiałem. Z bełkotu po chwili uformowała się tylko jedna, wyraźna fraza:
"Wie o nas."
Rozłożyłem na łóżku plany konstrukcyjnego mojego bloku i budynków przylegających. Zobaczyłem, że tam, gdzie teraz biegnie przewód wentylacyjny, wcześniej było okno piwnicy.
Wziąłem laptopa i kamerkę internetową. Zszedłem do piwnicy i zlokalizowałem korytarz leżący dokładnie pode mną. Rzeczywiście - okienko było zamurowane. W tym świeżym murze była jednak wąska kratka wentylacyjna - 15 na 15 centymetrów może maks.
Otworzyłem ją i spojrzałem w kanał, który biegł poziomo. Widać było światło dobiegające z siłowni. Kamerkę wepchnąłem możliwie jak najgłębiej - z trudem lokując ją tak, by jej obiektyw był skierowany w stronę źródła światła.
Włączyłem laptopa. Moim oczom ukazał się widok na siłownię z poziomu podłogi - po przeciwległej stronie od wejścia, tuż przy prysznicach. Zobaczyłem czyjeś nogi - piękne, męskie, doskonale uformowane i sprężyste łydki oraz wielkie stopy. Po chwili zbliżyły się do nich inne nogi - także bose, tylko bardziej owłosione.
Stali blisko siebie. Za blisko.
Za chwilę obok pojawiła się kolejna para bosych stóp.
Wszyscy zaczęli się rytmicznie kurczyć i napinać. Słychać było ciche jęczenie.
Obok mnie leżał stary kij od miotły. Złamałem go w pół i wsadziłem do wentylacji - był doskonałym przedłużeniem mojej ręki. Delikatnie popchnąłem kamerę w stronę kratki wywietrznika - patrząc na ekran laptopa, by uzyskać możliwie najlepszy kąt widzenia i ostrość.
Szamotałem się chwilę, ale ostatecznie kamera wylądowała obiektywem dokładnie pomiędzy kratkami wentylacji. I wtedy już nie miałem wątpliwości, co się tam dzieje.
Włączyłem nagrywanie i usiadłem na posadzce, nie mogąc uwierzyć w to, co widzę.
Zobaczyłem ich całą trójkę od spodu.
Byli nago. Drwal jebał bruneta na stojaka. A ten pochylał się i ssał łysolowi. Ich pały i jaja były ciężkie, masywne i napięte do granic cielesnych możliwości. Rozprężało się w nich z chrzęstem ogromne ciśnienie - wypychając żyły i czerwień krwi tuż pod cienką powierzchnię.
Drwal był potężnym jebaką, z którym nie było żartów. Wchodził w bruneta gładko, głęboko, po same jaja i jakby mógł, to wszedłby głębiej razem z nimi. Byli świetnie naoliwieni, błyszczeli się, ślizgali się po sobie.
Otwartość analna bruneta była godna podziwu - przyjmował w siebie tę maczugę zwierzęcą bez oporu. Z drugiej strony też był bardzo ładowny - brał potężnego drąga łysola aż do płuc, upuszczając wiele śliny przy tym. Łysol miał zamknięte oczy, a ciało wyolbrzymione rosnącym napięciem.
Zszokowała mnie ich bezwstydność, otwartość, nagość.
Ich hipokryzja.
I narastała złość. Policzek miałem nadal napuchnięty, oko piekło, siniaki paliły. Po co to było?
Im dłużej patrzyłem na ten gejowski hedonizm bezkarny, tym bardziej ich nienawidziłem.
Łysol doszedł. Wypełnił mordę bruneta sążnistą porcją nasienia. Brunet spijał wszystko bardzo chętnie. Widziałem, jak przełyka, jak podnosi mu się grdyka.
I odwrócił się. Łysol jeszcze wypuszczał z siebie dozy spermy, jak wszedł brunetowi w dupę. Tymczasem on jeszcze nie przełknął całego nasienia kolegi, jak już ssał drwalowi.
Był łapczywy, nie zwiodła mnie już ta słodka buźka. To maniak spermy, widać. Uzależniony od spijania wszystkiego, co wystrzelą koledzy. A strzelali grubo i tak często, jak się dało.
Drwal zaczął tryskać. Było tego tak wiele, że jego kutas w konwulsjach wyśliznął się z gęby brunetowi i strzelił ze dwa, trzy razy gdzieś obok.
Drwal plasnął w policzek bruneta:
- Nie marnuj, nie po to strzelam.
Brunet przeprosił.
Nagrałem samo epicentrum gejowskiej ekstazy. Jądro zepsucia w szczytowym momencie. Wszystko w HD, ostro i wyraźnie - nie zostawiając ani kawałka domysłom. Piękne, szczytujące samce głodne nasienia i nasieniem wojujące.
Pobili mnie. Jednego ze swoich. Wkurw wypruwał mi żyły.
Postanowiłem się zemścić.
***
- Miałeś rację - przyznał mi Gigi. - Trudno uwierzyć. Są niesamowici...
- Przechowaj ten film na swoim dysku. Jeśli cokolwiek mi się stanie, masz go upublicznić. Niech wszyscy sobaczą.
- Co zamierzasz?
- Zobaczysz.
***
Jednym solidnym kopniakiem wywaliłem drzwi i wparowałem do środka. Łysy momentalnie chciał się na mnie rzucić, ale zasłoniłem się zdjęciem.
Przedstawiało kadr z nagrania. Było dokładnie widać ich twarze, penisy, salwy ich spermy, którą się ładowali.
- Wszystko jest zgrane na zewnętrzne serwery. Cokolwiek mi się stanie, film zostanie opublikowany w na PornHubie.
Odłożyli hantle, wstali. Po ich minach było widać, że zrozumieli, że sytuacja jest poważna.
- Czego chcesz?
- Pobiliście mnie. Teraz chcę osłody. Przedtem błagałem, byście dali sobie obciągnąć. Teraz wam każę: Rozbierać się.
Nie miałem ochoty na gry wstępne. Ale oni się wahali.
- Nie wkurwiajcie mnie. Jeśli stąd wyjdę nieusatysfakcjonowany, to wszystko wyląduje w necie, czaicie?
Rozebrali się. Ich pały powstały jak do hymnu narodowego. Klęknąłem. Bruneta wziąłem w oślinioną mordę, a kolegów w dłonie. Teraz dopiero poczułem ich ogrom, ich ciepło. Chryste, co to był za sprzęt. Gruby, przerośnięty chyba od sterydów, niedający się zjeść w całości.
Nie dało się nim nacieszyć. Można by ich obciągać do końca życia, a i tak człowiek byłby głodny ich kształtów, rozmiarów, smaków. Każdy inny - jeden słonawy, drugi pikantny, trzeci słodki jak kremowa, puszysta beza.
Czułem się, jakbym wpadł nagle w środku słonecznej jesieni do sadu i rwał najlepsze, największe, najbardziej dorodne gruchy, które tryskały mi miąższem w gębie i bryzgały sokami ściekającymi po szyi, po klacie. Soczyste do szaleństwa, ekscytujące, pełne drżącej, ciepłej masy uwalniającej się przy każdym ugryzieniu.
Wielbiły mnie te gruchy każdym swym wytryskiem - krasząc moje nagie ciało świeżymi strumieniami i owijając mnie w białe pasma, w kokon, jak pająk swą ofiarę. Tak, tryskali naraz - jak na zawołanie, spuszczając na mnie deszcz swoich wydzielin.
Bruneta to bawiło, drwal był chyba smutny, a łysol wkurwiony, że musiał przejść przeze mnie te orgazmy. Ściskał szczękę.
Ale miałem w dupie, co czują. Teraz liczyły się tylko ich nagie ciała.
Ściągnąłem napleta, rozmazałem po sobie dłonią ich nasienie, a potem naoliwiłem nim swojego kutasa, który sterczał boleśnie i gorąco. Nakazałem im go wylizać.
I lizali. Jak długiego, grubego lizaka. Brunet wziął szczyt i otaczał go ciepłem języka, śliniąc się sowicie. Drwal łaskotał mnie brodą i wąsami po jajach, łysol krążył ustami wzdłuż penisa - namaszczając go dokładnie i lubieżnie.
Cóż za widok, cóż za doznania.
Wielbili moje genitalia we trójkę. Byłem pewien, że się w nich zakochali.
Czułem ich miłość w jajach, w kroczu, w rwącym się do wytrysku rdzeniu fiuta mojego. Wsadziłem swojego kutasa w najgłębsze, homoseksualne marzenie - w sam środek gorącego, męskiego raju; oazę samczą, głodną; między cudne, gejowskie, pożądliwie patrzące oblicza, rozwarte łapczywie usta i wijące się w niecierpliwości języki śliskie, niczym węże w gnieździe.
Doprowadzali mnie do szaleństwa, do ostatecznego upadku moralnego - ale oddawałem się temu z przyjemnością tak długo, aż sperma zaczęła ze mnie uciekać. Krążyli wtedy swoimi rozpalonymi ustami wokół mej nagiej, pulsującej żołędzi - a ja pokrywałem ją swym nasieniem gromko, rytmicznie i szczodrze. Czułem, jak ich języki walczą na powierzchni mej głowicy o każdą kroplę mojej esencji, jak spierają się o nią i siłują.
Wtedy kazałem się jebać.
Było mi ich mało, chciałem mieć ich wszędzie. Chciałem, by nakarmili mnie analnie, utuczyli swoimi wytryskami, uczynili mnie pisuarem ich najsłodszych wydzielin. Więc ładowali mnie chętnie - nawet nie musiałem im przypominać, czym groziłaby niesubordynacja.
Stali się namiętni, konkurujący między sobą, drapieżni. Weszli we mnie drwal i łysol - jednocześnie. Ich rozpalone pytony, twarde i agresywne, przepychały się głębiej we mnie, a potem rozchyliły się, rozwierając mój odbyt jeszcze bardziej i wpuszczając bruneta. Miał najdłuższego, więc wsunął się najgłębiej i zakotwiczył solidnie.
Oszalałem. Gratulowałem sobie takiego rozdziewiczenia. Tak brutalnego, ale tak słodkiego zarazem, że niemal zemdlałem. Nie mogłem pojąc, jak oni się we mnie zmieścili. Ale przed takimi mężczyznami każdy by się otworzył na wszystko, co by dali.
Trudno uwierzyć, do czego zdolne jest młode, chętne, gejowskie ciało - od miesięcy karmione fantazjami.
Byłem w końcu wypełniony tą męską uciechą po soczyste brzegi, rozciągnięty do granic tego, co młody, chudy chłopak z osiedla mógł przyjąć. Czerpałem z każdej sekundy tego gejowskiego drenażu, tego fantastycznego, ostatecznego upodlenia homoseksualnego.
Tarły się we mnie niepojęte siły męskie - te lśniące, czerwone, napęczniałe pały i ich żołędzie, tak blisko siebie, tak mocno ściśnięte ze sobą moim odbytem, że aż wyciskające z siebie śluz samowolnie, by nie zatrzeć się tam w środku i nie zapalić.
Byłem wdzięczny, że tak mocno zsynchronizowali swoją rozkosz, że zalali mnie od środka nektarem jednocześnie - ładując mnie nieopisaną, bezgraniczną i silną ekstazą.
Wewnętrznymi oczami widziałem, jak te trzy pały kłócą się we mnie na spermę, pogrążając w ekstremalnych rozkoszach - wykraczających poza to, czego zwykły śmiertelnik może doświadczyć. Patrzyłem na swoje łono rozsadzane, pulsujące od szczytowania trzech nagich pakerów.
I dziękowałem sobie za swą homoseksualną intuicję, za swój upór, który doprowadził nas do tego wszystkiego. Ciekawość to pierwszy stopień do raju.
Byłem dumny, że stałem się domem dla tak wielkich, trzech, jednoczesnych orgazmów męskich - samców tak przystojnych, dorodnych, że każdy rozwiera nogi, by dać im się z radością zepsuć. Zapłodnili mnie sowicie w tym samym momencie, tak ochoczo, tak jęcząco, tak męsko, że doszedłem kolejny raz - radując się ich orgazmami i zagłębiając się w swój bez zastanowienia.
- Nienawidzę was - krzyczałem. - Że mi to zrobiliście. Że trzymaliście mnie tak blisko i tak daleko zarazem.
Przytulili mnie.
Zatraciliśmy się sobie. I coś się w nas przełamało. Coś otworzyło, na głębszym poziomie - do tej pory nieosiągalnym. To była tajemnica, tryskający, zakazany owoc, misterium. Złagodnieliśmy i poczuliśmy nieopisaną bliskość między sobą.
- Przepraszamy - szeptali mi do uszu z jednej i z drugiej strony. - Przepraszamy - i całowali delikatnie moją opuchliznę, moje siniaki.
A potem zaczęli mnie całować po całym ciele, pieścić, masować i zlizywać ze mnie wszystko, czym strzelałem - jakby chcieli mi wynagrodzić mój ból.
Ekstaza wyparła cierpienie.
Degustowali mnie, moje piersi, suty, pachy i pachwiny. Oddałem się im, pozwoliłem siebie wielbić, wylizać, aż pokryli mnie śliną, potem, feromonami i gorącymi hormonami ich tętniących gonad.
Ich miód jedwabisty pokrył moje rany i przyniósł ukojenie w bólu. Wmasowali go we mnie chyba z kilka litrów.
Te jaja naprężone mogłyby zresztą strzelać na okrągło - aż buzowały, spinały się, pęczniały i bulgotały od nadmiaru miodu. Kutasy wciąż prężniały, ścigając się ze sobą na rozmiary. Rozspermili się chłopcy do reszty, zgłupieli, wpadli w sidła swoich pięknych ciał, odurzających kształtów i zapachów.
To była słodka, fizjologiczna pułapka bez wyjścia. Nie dało się tego przerwać.
Można było jedynie liczyć na to, że samo się rozładuje, wyczerpie, zużyje się jakoś ten gejowski popęd i rozejdzie gdzieś po kutasach.
Nie mieliśmy już tajemnic przed sobą, nie mieliśmy żadnych barier i wstydu. Totalnie otwarci na siebie, na doznania, na czerpanie wszystkiego, co mogliśmy sobie dać nawzajem.
Śmiałem się, oni śmiali się ze mną - rozmazując kutasami na moich ustach kolejne swoje orgazmy. A potem ja karmiłem po kolei ich pyski swym prąciem i wszystkimi jego darami.
Nie można było przestać pompować, sycić się i wić w tym wszystkim. Brodziliśmy w nasieniu po kostki, żałując każdego chybionego wytrysku - że nie trafił gdzieś w któryś otwór, który by się nimi nakarmił.
Zgłupieliśmy od siebie nawzajem.
Zapadałem się w tym gnieździe mięśni, sapań i członków - wielbiony spermą, czczony wytryskami, wyznawany jękami kolejnych serii orgazmów, owinięty kokonem ich czułości, niezwykłej, tajemniczej braterskości, głębi doznań, które zmieniły mnie na zawsze.
Spojrzałem tylko w amoku w kąt pomieszczenia. Czerwona lampka kamery za kratką wentylacyjną mrugała do mnie radośnie.
Widziała wszystko.
Gigi teraz pewnie walił konia.
***
O świcie gorące słońce przegoniło chłody poranka. Leżałem w swoim łóżku. Nie czułem ciała.
Leżałem nago na swoim łóżku. Nie byłem pewien, czy to wszystko zdarzyło się naprawdę. Czy było tylko moją chorą fantazją, którą mój fiut dyktował, którą mnie otruł i którą za wszelką cenę chciał urzeczywistnić.
Ale spojrzałem na komórkę:
"Dołącz do nas na treningu dziś o 20:00."
Położyłem rękę na ścianie, która nas dzieliła. Była już ciepła.
Lato w końcu ją nagrzało.
***
CZYTAJ TAKŻE:
Oby był ciąg dalszy tej historii kiedy adept stanie się potęży jak oni. Wielki, umięśniony. Męski.
OdpowiedzUsuń"Gdy patrzę dziś w lustro, nie jestem już tym chłopcem, którym byłem 7 lat temu.
UsuńIch sperma zmieniła mnie w potwora.
Spasłem się, obrosłem mięśniami zbudowanymi z ich wytrysków. Wpompowali je we mnie siłą swych orgazmów. Zmężniałem, stwardniałem, urosłem.
Bogu dziękuję za tamten dzień, gdy zmusiłem ich do seksu ze mną. To zmieniło moje życie na zawsze."
;)
Mega. Chcę więcej. Jakiś opis wspomnień z ostatnich 7dmiu lat, jak się rozrastał, w sumie nie wiemy jak wysoki jest, oni w sumie też. Jak z chrusta przeistaczał się w Bydlaka? :)
UsuńWow. Cudowne opowiadanie. Idealnie wpasowuje się w moje klimaty. Dla takiej przyjemności sam dałbym się pobić. Dziękuję.
OdpowiedzUsuńA ja dziękuję za dobre słowa!
UsuńWow ;) ;) ;)
OdpowiedzUsuńObiecałeś kilka dni temu nowe opowiadanie i jest i to jaakie !!!
Kocham Cię za Twoją fantazje, język i styl.
Jesteś moim "Mistrzem pióra" i nie tylko ;)
Pozdrówki Adrianek.S
Dziękuję Adrianku ;-*
UsuńRano cewa rozwierana strumieniami gorącej spermy i sików rozwijała jeszcze w łóżku mojego napleta dając sygnał, że zbliża się kolejny trening dobrego pieprzenia a odbytnica sama rozluźniała się ustępując miejsca trzem sąsiedzkim pydom. Zmęczony byłem jedynie codziennymi lewatywami, więc dzisiaj poszedłem na spontan i jedynie porządnie się wysrałem. Trzech prawdziwych facetów nie wystraszy się odrobiny ewentualnej kupy, którą i tak robili przy sobie w swojej odsłoniętej łazience a dobrze wiadomo, że po wycisku na siłce jelita pracują błyskawicznie.
OdpowiedzUsuńA dalej daj czadu w swoim stylu ;)
Łysol jeszcze pierdział na kiblu a brunet wciąż obmywał spocone ścieżki wyryte pomiędzy każdym jego mięśniem. Po plecach spływały strużki płynu do kąpieli, mając ujście w jego ciasnej szparze pośladkowej, którą przecierał z największą czułością. Niektóre miejsca na jego posągowym ciele rozświetlał żółty, bardzo klarowny płyn i przez myśl mi przechodziły odważne sceny, których dopuściła się tutaj trójka tych umięśnionych pedałów. Nie mogłem już dłużej czekać i na stole nieopodal nich położyłem się i biorąc nogi do góry rozwarłem swój świeżo ogolony odbyt. Po tych 7 miesiącach nie był już taki ciasny jak wcześniej, bo już nie bolało mnie nic co w niego aplikowalem. 3 kutasy jednocześnie, potężnych rozmiarów dilda i wibratory A nawet gdyby to ich wyglodniale języki kłóciły się za każdym razem o to, który zrobi mi głębszą i bardziej oślinioną minutę. Drwalowi raz jednak piardlem prosto e usta, więc porządnie obił mi pupę. Lał pustą dłonią a kończył skórzanym paskiem od jego wytartych dżinsow. Teraz, wybierając ciała i podcierajac dupska mogli jedynie popatrzeć jak zaczynam wsuwać sobie ośliniony palec. Oczywiscie srodkowy gdyz jest najdluzszy.
OdpowiedzUsuńHm... wciąż zastanawiam się, czy ty serio piszesz, czy to sarkazm.
UsuńTak czy inaczej - jedno wymaga doprecyzowania.
Seks miło miesza się z różnymi czynnościami fizjologicznymi - np. z jedzeniem, spaniem. Git.
Ale sranie omijamy, pls.
Bez urazy ale nie pisz jak ten pisarz Ci podpowiada ...
UsuńTy masz swój styl ostry ale kulturalny, pełen opisów a to co nalisał ten pisarz jest PO PROSTU OBRZYDLIWE
Czasem dostaję takie komentarze, z którymi nie wiem, co zrobić.
UsuńNiby doping, niby słowa uznania, ale pewne rzeczy doprowadzone są na skraj dobrego smaku - jakby wychlają się w stronę parodii, zdegustowania - i nie wiem, czy to po prostu czyjaś dziecięca nieporęczność - czy próba dogryzienia mi.
Wrzucam, by każdy mógł sam osądzić.
Daj spokój takie teksty jak Ci proppnuje niech sobie sam pisze... Ty masz styl i szyk a to jest poprostu prostackie ...
UsuńJesteś człowiekiem wykształconym z wielkim zasobem słów i opisów. Twoje opowiadania pobudzają fantazję i produkcję męskiego nasienia ;) a takie teksty co najwyżej pobudzają odruch wymiotny.
Wiem, że jesteś BARDZO dobrze wychowany i kulturalnie odp.ba takie propozycje ale rzeczy trzeba nazywac po imieniu ...
To jest poprostu chore....
Pisz dalej jak to Tylko Ty potrafisz. Wiesz, że kochamy Twój styl bo jesteś THE BEST
Czekamy na więcej :)
Dziękuję :-*
UsuńTen ktoś w komentarzu się nabijał po prostu. Ja np uwielbiam te opowiadania gdzie są wielcy, potężnie zbudowani kolesie. Mimo iż to już fantazja jest ale jakoś bardziej działa. Plus te opisy ich ciał i wielkich sprzętów. Mogą być nieludzko wielcy. Więksi!
OdpowiedzUsuńa może takie opowiadanie, że chucherko gość idzie sobie ze swojej nudnej pracy, gdzie pomiata nim szef i koledzy się śmieją i kpią z niego. Pracuje jako spawacz więc sami faceci. I przypadkiem jak wraca z roboty zostaje mu wstrzyknięte pewne serum przez uciekającego typa z laboratorium. I ten gość chudy mutuje. Staje się totalnym samcem alfa takim ponad 2 metry olbrzymem umięśnionym z wielką jurną pałą. I wraca do spawalni, zamyka kluczem drzwi i robi zemstę. A oni później stają się gejami i mu służą?
OdpowiedzUsuńDobre :) zapisuję w różowym notatniczku <3
Usuńi dodam, że njlepiej jakby to było w pierwszy dzień pracy, albo jeden z pierwszych dni jego pracy. Wtedy wszyscy poczuliby dziki respekt i niesamowitą satysfakcję. A i spawanie już później byłoby dla wszystkich przyjemnością jakby ich tak ładował zamaszyście. :)
Usuńjak zwykle wspaniałe <3
OdpowiedzUsuń<3 Dziękuję!
UsuńZajebiste opowiadanie !!!
OdpowiedzUsuńZajebiście dziękuję, Oskarku :*
Usuń