Do czego może doprowadzić przypadkowa znajomość z przystojnymi żołnierzami, którzy na gwałt potrzebują pomocy...
Był koniec września. Słońce zachodziło. Zalewało świat aksamitnym pomarańczem przeplatanym różowymi chmurami.
Rafał pędził swoim szafirowym Fordem Mondeo obwodnicą jakiegoś małego miasteczka na południu Polski. Właśnie wracał do domu z dalekiej trasy służbowej.
Wiedział, że wrzesień to wyjątkowy miesiąc - w którym poziom testosteronu sięga u samców zenitu. Że wystarczy nawet subtelny bodziec, by zapłodnić bujną, gejowską fantazję soczystymi, barwnymi obrazami głębokiego, samczego seksu.
Sperma wypełniała ciało w ten zboczony miesiąc - zatruwała krew i myśli. Zapładniała każdą komórkę ciała każdego geja.
I gdy tak Rafał rozmyślał o cudowności wrześniowych fantazji gejowskich, nagle w odległości ok. 200 metrów Rafał zauważył dwóch wysokich, przypakowanych żołnierzy. Próbowali łapać stopa. Ale kolejne auta mijały ich w obojętności.
Jego kutas, niczym busola, jednoznacznie wskazał mu dalszą drogą. Takiej okazji Rafał przegapić nie mógł.
Zjechał na pobocze i otworzył szybę auta. Żołnierze byli niezwykle postawni. Przez topografię ich mundurów przemawiały ich grube ramiona, wąskie talie i szerokie klaty. Podbiegli, nie kryjąc uśmiechów:
- Jedzie Pan może do Kłodzka?
- Nie - odparł ze smutkiem Rafał. - Ale jadę przez Kłodzko. Wskakujcie - odwzajemnił uśmiech.
Mieli męskie i sympatyczne oblicza. Swoje ogromne plecaki władowali do bagażnika i wsiedli do auta. Z tyłu usiadł rudy, blondyn zajął miejsce obok Rafała.
- Dobrze, że mam duży bagażnik - dodał. - Można sporo do niego zapakować...
- Dobrze, że mam duży bagażnik - dodał. - Można sporo do niego zapakować...
- Sebastian - przedstawił się blondyn. - Ale mów mi Seba. A to...
- Jacek - przerwał rudy. - Jeszcze umiem się przedstawić - spojrzał karcąco w stronę blondyna.
Mimo pewnego napięcia, obaj mieli w sobie spory zapas grzeczności. Nie było to podobne do stereotypu żołnierza.
- Skąd wracacie chłopaki? - spytał Rafał.
- Byliśmy na rybach - mówił Seba. - Parę dni tu nad jeziorem.
- Przy okazji przećwiczyliśmy surwiwalowe umiejętności - dodał Jacek.
- Byliśmy na rybach - mówił Seba. - Parę dni tu nad jeziorem.
- Przy okazji przećwiczyliśmy surwiwalowe umiejętności - dodał Jacek.
- Zbudowaliśmy szałas, toaletę i prysznic w środku lasu - powiedział z dumą Seba.
- To znaczy ja zbudowałem, a ty w tym czasie próbowałeś coś złowić - odparł Jacek.
- Udało się coś złowić? - spytał Rafał.
Chłopaki nieco się zmieszali. Połów był bowiem całkowicie nieskuteczny.
- Gdybym to ja łowił... - zaczął Jacek.
- Oj już daj spokój - oddał mu Seba.
- Nie przejmujcie się, następnym razem się uda - pocieszył kierowca. - Ale ciekawi mnie jak zrobiliście prysznic...
- To proste - zaczął Jacek. - Mamy taki specjalny czarny worek na 50 litrów. Wiesza się go na gałęzi i grzeje się od słońca cały dzień.
- 50 litrów? To chyba mało wody. Na tak wielkie ciała...
- Jeśli się nie oszczędza... - powiedział Seba.
- To chyba zadziała tylko, jak się bierze prysznic razem - zaśmiał się Rafał.
Żołnierze spojrzeli po sobie nieco zmieszani, po czym subtelnie się uśmiechnęli.
Wtedy Rafał zauważył przed sobą rząd samochodów w korku i machającego rękami policjanta. W jakiejś wsi przed nimi zdarzył się wypadek. Dziesiątki drewnianych belek, które wypadły z TIRa, zagradzało jedyną drogę.
Rafał przeklął.
Jedyną radą było wybranie objazdu przez gęste lasy na południe od ich pierwotnej trasy - objazdu, który ciągnął się przez góry - aż za granicę Czeską. Tymczasem słońce zapadło się między zalesionymi szczytami. Cień zakrył doliny.
- Nie znoszę prowadzić po zmroku - dodał Rafał. - Tym bardziej, że nie znam za bardzo Czeskich gór.
- Spokojnie, poprowadzimy cię - odparł Seba.
- Jeśli wyjdzie jak z rybami... - odparł Jacek.
Rafał uśmiechnął się, ale nadal był skupiony na drodze. A wiła się ona między ciemniejącymi lasami i pokrywała mrokiem niezwykle szybko.
- Brak zasięgu - oznajmił GPS.
- No to teraz jesteśmy zdani tylko na siebie - powiedział Rafał.
Wtem silnik zaczął dziwne warkotać. Jacek przeklął kilka razy pod nosem i uderzał w kierownicę. Nic to jednak nie dało - spod maski zaczął dobywać się dym. Coś syknęło.
- Nie, niemożliwe! - krzyknął.
Wysiedli z auta. Okazało się, że siadła chłodnica.
Byli uwięzieni. Wokół nie było widać nawet śladu cywilizacji. Otaczała ich gęsta, ciemniejąca pustka lasów i gór.
- Co teraz? - spytał z przerażeniem Rafał.
Chłopaki popatrzyli na siebie z uśmiechem:
- Jak to co? Budujemy obóz!
- Nie, niemożliwe! - krzyknął.
Wysiedli z auta. Okazało się, że siadła chłodnica.
Byli uwięzieni. Wokół nie było widać nawet śladu cywilizacji. Otaczała ich gęsta, ciemniejąca pustka lasów i gór.
- Co teraz? - spytał z przerażeniem Rafał.
Chłopaki popatrzyli na siebie z uśmiechem:
- Jak to co? Budujemy obóz!
***
- Jak długo jesteście razem? - wypalił nagle Rafał.
Ognisko zaczęło trzaskać od wilgoci zaklętej w drewnie.
Ognisko zaczęło trzaskać od wilgoci zaklętej w drewnie.
- Co proszę? - zapytał Jacek. - W sensie w tej samej jednostce?
- Nie udawajcie, proszę was. To widać.
- Co widać? - zaniepokoił się Seba.
- Że jesteście gejami.
- Ale... jak? Że co takiego? - dukali, nie mogąc poradzić sobie z zażenowaniem.
- Spokojnie. Ja też jestem - dodał Jacek, wyciągając ręce w stronę ogniska. - Jestem z waszego oddziału, że tak powiem. Tęczowego - zaśmiał się.
Mundurowi spojrzeli po sobie, godząc się na grę w otwarte karty.
- Skąd wiedziałeś? - spytał Jacek.
- Po tym, jak powiedzieliście o prysznicu. Widziałem po was, że braliście go razem i nie chodziło o oszczędność - uśmiechnął się Rafał. - Zboczuszki.
- Tak czy inaczej nie jesteśmy razem - odparł Jacek.
- Nie?
- Trochę byliśmy - dodał Seba.
- Przez parę dni... próbując...
- Dobra, ale próbowaliśmy...
- Co próbowaliście?
Zapadła niezręczna cisza.
- Bo... My poznaliśmy się w jednostce w Kłodzku - zaczął Seba. - To było jak grom z jasnego nieba.
- Zakochaliście się w sobie? - Rafał starał się doprecyzować. - Mówcie wprost. Sam nieraz byłem zakochany w facetach.
Żołnierze spojrzeli na siebie, uśmiechnęli się i zaczerwienili. Wszytko było jasne.
- I postanowiliśmy wyjechać razem na parę dni - dodał Seba.
- Czekaliśmy na to 4 miesiące. Dopiero po wakacjach dali nam przepustki.
- I pojechaliście łowić ryby? To miał być taki wasz miodowy miesiąc? - spytał Rafał. - Czy raczej taki rybny? - zaśmiał się.
- Można tak powiedzieć. Nie możemy jechać do domu ani mojego, ani Seby. Nasze rodziny o nas nie wiedzą - powiedział Jacek.
- Więc stworzyliśmy sobie prawdziwie męską zasłonę dymną: wypad na ryby. Tylko chyba tam dwóch dorosłych facetów może ze sobą spędzać całe dnie i noce, nie budząc niczyich podejrzeń.
- Że też sam na to nie wpadłem - dorzucił Jacek. - Ale nie powiedzieliście mi najważniejszego: czego tak zażarcie próbowaliście?
- Wybraliśmy bardzo ustronny zakątek, małą polankę w środku gęstego lasu - mówił Seba. - Zbudowaliśmy szybko szałas, a wieczorem nago położyliśmy się obok siebie. To miał być nasz pierwszy raz...
- I co się stało? - dopytywał Rafał.
- Powiedziałem Sebusiowi, żeby mnie zerżnął.
- A ja... Cóż. Miałem powiedzieć to samo.
- To znaczy, że chodzi o to...
- Wyszło na to, że obaj chcemy, by nas zerżnął ten drugi.
- Tak na 100%? - dopytywał Rafał.
- Tak. A ja nie wyobrażam sobie rżnąć Sebusia - dodał Jacek.
- Dla mnie sensem związku jest oddanie się facetowi. Nie wiedziałbym, jak zerżnąć Jacka. Chcę po prostu poczuć miłość w sobie.
Rafał nie mógł ukryć zdumienia.
- Czyli zakochaliście się w sobie, ale po prostu pech chciał, że obaj jesteście totalnymi pasywami.
- Na to wygląda. Po prostu nie umiemy rżnąć.
- Hm... to ciekawe.
- Ciekawe? Dla nas to... smutne - odparł Seba.
- Ciekawe, bo ja z kolei zawsze byłem aktywem - odparł Rafał. - Wyruchać faceta to ogromny zaszczyt.
Wzrok żołnierzy spotkał się w milczeniu. Rafał kontynuował:
- Pamiętam pewną imprezę w Warszawie parę lat temu. To były czyjeś urodziny, ja byłem przejazdem. Poszedłem z jednym kolesiem do łazienki i go ostro wyruchałem. Wieść o moim długim kutasie rozeszła się po imprezie piorunem. Wtedy poproszono mnie, bym zerżnął solenizanta. Taki prezent. Zrobiłem to z przyjemnością. Na stole, przy wszystkich, żeby widzieli. Natychmiast pojawili się kolejni chętni do jebania. Więc przeleciałem po kolei wszystkich. Nie wiem, ilu ich było. Piętnastu? W jebaniu jestem niezmordowany.
Chłopaki oniemieli.
- Seba, może się przejdziemy kawałek? - mrugnął Jacek.
Seba uśmiechnął się i spojrzał na Rafała.
- Chcesz spróbować ten ostatni raz?
- Jeśli nie teraz, to kiedy?
- Kto kogo?
Jacek wyciągnął monetę.
- Jeśli wypadnie reszka, to ja ciebie.
Seba zgodził się.
- Idźcie, idźcie - odparł Rafał. - Potrzebujecie czasu dla siebie.
Chłopaki zniknęli w gąszczu.
Rafał przez moment siedział przy ognisku sam i grzał ręce - wyobrażając sobie, że co mogą robić tam w ciemnym lesie i na kogo w końcu padło.
Nagle żołnierze wyłonili się z głębin ciemności. Byli nago. Trzymali się za ręce. Rafał zrobił wielkie oczy.
- Tak wyglądamy bez mundurów - zaczął Seba. - Mam nadzieję, że ci się podobają nasze ciała i pupy - obrócił się, by pokazać pośladki.
Były apetyczne jak te bułeczki w supermarketach - jednobarwne, krągłe, namawiające usilnie do grzechów. Wyglądali bosko. Doskonałe proporcje, powabne mięśnie. Kutasy stały prężnie i zdrowo.
- Chcemy cię poprosić, żebyś nas też tak zerżnął - dodał Jacek. - To jedyny sposób, byśmy mogli zaznać razem spełnienia, o którym marzymy.
Rafał nie mógł uwierzyć w to, co słyszy. W tę przedziwną, acz kuszącą propozycję. Przez głowę przebiegło mu tysiąc myśli, ale wiedział, że jego kutas nigdy nie wybaczyłby mu, gdyby się na to nie zgodził.
- Nie mogę - odparł Rafał. - Między wami jest coś więcej. Co, jeśli to zepsuję?
- Jeśli nie doznamy razem rozkoszy - zaczął Seba - to może zepsuć się i tak. Nie mamy nic do stracenia. Prosimy cię...
Na to Rafał nie mógł się już opanować. Wstał i rozpiął koszulę.
Seba tymczasem położył się na plecach na kocu, a Jacek położył się na nim - przodem do niego. Całowali się, pieścili i wypinali swoje kształtne, jędrne pupy. Na ten widok potężna pała Rafała stanęła jak maszt. Wystrzeliła z rozporka, nabrała kształtów i twardości jak na rozkaz.
I rozpoczęły się cudne, leśne, gejowskie manewry.
Chłopcy wzięli tego drąga między usta, by dobrze nasycić go swoją śliną i poządaniem. A potem chłopcy wykazali się niespotykaną analną gościnnością.
Rafał wszedł w Jacka jak czołg. Twarda lufa jego nie zaznała tam najmniejszego oporu. Momentalnie zaczęli wić się i wyć z rozkoszy. Seba przyglądał się temu przez kilkanaście sekund, zbierał na klatę ich spazmy i pot, a potem zaczął klepać Rafała po ramieniu:
- Ej, teraz ja, bo już jestem zazdrosny.
Rafał wyciągnął więc długiego penisa z Jacka i pospiesznie wszedł z Sebę - bez pytania, bez zająknięcia. Doznali ulgi. Jego także rżnął kilkanaście sekund.
I tak jebał ich na zmianę, doprowadzając ich do istnego szału. Żołnierze zapłonęli do siebie dzikim pożądaniem.
- Tego nam brakowało, Sebuś - wyszeptał Jacek, zatapiając się w ustach swojego ukochanego.
- To niesamowite patrzeć, jak jesteś rżnięty kutasem, który przed sekundą jebał mnie - wzdychał Seba.
- Niesamowite jest czuć tego długiego drania w sobie i mieć świadomość, że przed chwilą pieprzył ciebie.
Testosteron oszołomił ich i ogłupił. Wrzesień otulił ich w tym lesie, zamknął w ich prywatnym, zboczonym kosmosie homoseksualnych doznań. Czerpali fantastyczną rozkosz z każdego ruchu, skurczu i penetracji. Ich stopy rozdziawiały się i kurczyły. Poślady plaskały. Łaskotki potu dręczyły umięśnione plecy i klaty.
Stali się jednym, boskim, gejowskim ciałem - poligonem zakazanych eksperymentów, które mogli bezkarnie uprawiać w tym czarnym, skrytym lesie.
Tylko nieme drzewa były świadkami tej wielkiej, gejowskiej, jęczącej rui. Rosłe penisy tarły o siebie i bluzgały prejakulatem, pieniły się i pyszniły - oblewając się sokami niesionymi przez ekstatyczne fale skurczów.
Oto Rafał spoił tę parę swoim długim, twardym kutasem - dzielnie, w pocie czoła, z wojskowym oddaniem jebał ich naprzemiennie, dbając o to, by rozkosz była dystrybuowana równomiernie - szczodrze i rzetelnie, po równo w każdą kurczliwą i głodną dziurę.
Chłopcy byli wniebowzięci. Nie spodziewali się, jak bardzo poniesie ich ten wybujały multianal. Wyginali swe ciała w łuki, kurczyli się jak akordeon, by za chwilę znów rozciągnąć się na sobie. Tonęli w swoich gorących, spoconych uściskach, zapadając się wzajemnie w swojej drżącej intymności.
Kutasy ich tarły się o siebie, całowały się słodkim śluzem swym i karmiły wzajemnie najgłębszą, męską przyjemnością.
Ich jęki rozpalały las - niosły się echem przez te czeskie góry.
Oddali się w lesie temu przypadkowemu mężczyźnie z wielkim przyrodzeniem. Obdarzył ich niespotykaną rozkoszą, która spinała ich, wykręcała jak szmaty, oblewała potem - by finalnie, drogą głębokich, analnych orgazmów, wycisnąć na ich twarde sześciopaki słodkie, samcze mleko.
Zlepili się swoim nabiałem. Pulsacja genitaliów dobywała z nich ostatnie jego krople. Rycząc ze szczęścia, płacząc z nadmiaru rozkoszy - kochali się namiętnie ze sobą.
A Rafał rżnął nadal bez opamiętania - by w końcu także dojść do finału tęgim spustem. Najpierw wypełnił spermą pupę Seby, by potem, jeszcze w trakcie wytrysku, pospiesznie przeprowadzić się wraz z nim do pupy Jacka - by i jemu było dane zaznać słodkości tego ekstraktu.
Pompował w nich wszystko, co miał w jajach - po samo ich dno. Pragnął dać im jak najwięcej gejowskiej rozkoszy - wilgotną pamiątkę tej nocy, cierpką esencję tych wojskowych manewrów.
A oni, nasyceni jego nasieniem, opadli z sił.
- Ciekawe? Dla nas to... smutne - odparł Seba.
- Ciekawe, bo ja z kolei zawsze byłem aktywem - odparł Rafał. - Wyruchać faceta to ogromny zaszczyt.
Wzrok żołnierzy spotkał się w milczeniu. Rafał kontynuował:
- Pamiętam pewną imprezę w Warszawie parę lat temu. To były czyjeś urodziny, ja byłem przejazdem. Poszedłem z jednym kolesiem do łazienki i go ostro wyruchałem. Wieść o moim długim kutasie rozeszła się po imprezie piorunem. Wtedy poproszono mnie, bym zerżnął solenizanta. Taki prezent. Zrobiłem to z przyjemnością. Na stole, przy wszystkich, żeby widzieli. Natychmiast pojawili się kolejni chętni do jebania. Więc przeleciałem po kolei wszystkich. Nie wiem, ilu ich było. Piętnastu? W jebaniu jestem niezmordowany.
Chłopaki oniemieli.
- Seba, może się przejdziemy kawałek? - mrugnął Jacek.
Seba uśmiechnął się i spojrzał na Rafała.
- Chcesz spróbować ten ostatni raz?
- Jeśli nie teraz, to kiedy?
- Kto kogo?
Jacek wyciągnął monetę.
- Jeśli wypadnie reszka, to ja ciebie.
Seba zgodził się.
- Idźcie, idźcie - odparł Rafał. - Potrzebujecie czasu dla siebie.
Chłopaki zniknęli w gąszczu.
Rafał przez moment siedział przy ognisku sam i grzał ręce - wyobrażając sobie, że co mogą robić tam w ciemnym lesie i na kogo w końcu padło.
Nagle żołnierze wyłonili się z głębin ciemności. Byli nago. Trzymali się za ręce. Rafał zrobił wielkie oczy.
- Tak wyglądamy bez mundurów - zaczął Seba. - Mam nadzieję, że ci się podobają nasze ciała i pupy - obrócił się, by pokazać pośladki.
Były apetyczne jak te bułeczki w supermarketach - jednobarwne, krągłe, namawiające usilnie do grzechów. Wyglądali bosko. Doskonałe proporcje, powabne mięśnie. Kutasy stały prężnie i zdrowo.
- Chcemy cię poprosić, żebyś nas też tak zerżnął - dodał Jacek. - To jedyny sposób, byśmy mogli zaznać razem spełnienia, o którym marzymy.
Rafał nie mógł uwierzyć w to, co słyszy. W tę przedziwną, acz kuszącą propozycję. Przez głowę przebiegło mu tysiąc myśli, ale wiedział, że jego kutas nigdy nie wybaczyłby mu, gdyby się na to nie zgodził.
- Nie mogę - odparł Rafał. - Między wami jest coś więcej. Co, jeśli to zepsuję?
- Jeśli nie doznamy razem rozkoszy - zaczął Seba - to może zepsuć się i tak. Nie mamy nic do stracenia. Prosimy cię...
Na to Rafał nie mógł się już opanować. Wstał i rozpiął koszulę.
Seba tymczasem położył się na plecach na kocu, a Jacek położył się na nim - przodem do niego. Całowali się, pieścili i wypinali swoje kształtne, jędrne pupy. Na ten widok potężna pała Rafała stanęła jak maszt. Wystrzeliła z rozporka, nabrała kształtów i twardości jak na rozkaz.
I rozpoczęły się cudne, leśne, gejowskie manewry.
Chłopcy wzięli tego drąga między usta, by dobrze nasycić go swoją śliną i poządaniem. A potem chłopcy wykazali się niespotykaną analną gościnnością.
Rafał wszedł w Jacka jak czołg. Twarda lufa jego nie zaznała tam najmniejszego oporu. Momentalnie zaczęli wić się i wyć z rozkoszy. Seba przyglądał się temu przez kilkanaście sekund, zbierał na klatę ich spazmy i pot, a potem zaczął klepać Rafała po ramieniu:
- Ej, teraz ja, bo już jestem zazdrosny.
Rafał wyciągnął więc długiego penisa z Jacka i pospiesznie wszedł z Sebę - bez pytania, bez zająknięcia. Doznali ulgi. Jego także rżnął kilkanaście sekund.
I tak jebał ich na zmianę, doprowadzając ich do istnego szału. Żołnierze zapłonęli do siebie dzikim pożądaniem.
- Tego nam brakowało, Sebuś - wyszeptał Jacek, zatapiając się w ustach swojego ukochanego.
- To niesamowite patrzeć, jak jesteś rżnięty kutasem, który przed sekundą jebał mnie - wzdychał Seba.
- Niesamowite jest czuć tego długiego drania w sobie i mieć świadomość, że przed chwilą pieprzył ciebie.
Testosteron oszołomił ich i ogłupił. Wrzesień otulił ich w tym lesie, zamknął w ich prywatnym, zboczonym kosmosie homoseksualnych doznań. Czerpali fantastyczną rozkosz z każdego ruchu, skurczu i penetracji. Ich stopy rozdziawiały się i kurczyły. Poślady plaskały. Łaskotki potu dręczyły umięśnione plecy i klaty.
Stali się jednym, boskim, gejowskim ciałem - poligonem zakazanych eksperymentów, które mogli bezkarnie uprawiać w tym czarnym, skrytym lesie.
Tylko nieme drzewa były świadkami tej wielkiej, gejowskiej, jęczącej rui. Rosłe penisy tarły o siebie i bluzgały prejakulatem, pieniły się i pyszniły - oblewając się sokami niesionymi przez ekstatyczne fale skurczów.
Oto Rafał spoił tę parę swoim długim, twardym kutasem - dzielnie, w pocie czoła, z wojskowym oddaniem jebał ich naprzemiennie, dbając o to, by rozkosz była dystrybuowana równomiernie - szczodrze i rzetelnie, po równo w każdą kurczliwą i głodną dziurę.
Chłopcy byli wniebowzięci. Nie spodziewali się, jak bardzo poniesie ich ten wybujały multianal. Wyginali swe ciała w łuki, kurczyli się jak akordeon, by za chwilę znów rozciągnąć się na sobie. Tonęli w swoich gorących, spoconych uściskach, zapadając się wzajemnie w swojej drżącej intymności.
Kutasy ich tarły się o siebie, całowały się słodkim śluzem swym i karmiły wzajemnie najgłębszą, męską przyjemnością.
Ich jęki rozpalały las - niosły się echem przez te czeskie góry.
Oddali się w lesie temu przypadkowemu mężczyźnie z wielkim przyrodzeniem. Obdarzył ich niespotykaną rozkoszą, która spinała ich, wykręcała jak szmaty, oblewała potem - by finalnie, drogą głębokich, analnych orgazmów, wycisnąć na ich twarde sześciopaki słodkie, samcze mleko.
Zlepili się swoim nabiałem. Pulsacja genitaliów dobywała z nich ostatnie jego krople. Rycząc ze szczęścia, płacząc z nadmiaru rozkoszy - kochali się namiętnie ze sobą.
A Rafał rżnął nadal bez opamiętania - by w końcu także dojść do finału tęgim spustem. Najpierw wypełnił spermą pupę Seby, by potem, jeszcze w trakcie wytrysku, pospiesznie przeprowadzić się wraz z nim do pupy Jacka - by i jemu było dane zaznać słodkości tego ekstraktu.
Pompował w nich wszystko, co miał w jajach - po samo ich dno. Pragnął dać im jak najwięcej gejowskiej rozkoszy - wilgotną pamiątkę tej nocy, cierpką esencję tych wojskowych manewrów.
A oni, nasyceni jego nasieniem, opadli z sił.
***
Poranne słońce zaczęło grzać ich nagie ciała. Leżeli jak na pobojowisku. Dymili, jak dogorywające ognisko. Przyroda wokół rozkwitała i przemawiała śpiewem ptactwa.
Jacek powiesił na gałęzi czarny worek wypełniony wodą z pobliskiego strumienia.
- Chodźcie chłopaki - krzyknął do nich. - Prysznic zimny, ale genialny.
Zebrali się i dołączyli do niego. Obmyli czule swoje ciała z białych, zastygłych dowodów rozkoszy - mażąc się nimi wzajemnie, pieszcząc i śmiejąc się do siebie.
Seba i Jacek ostatecznie zostali ze sobą. Ale raz na jakiś czas zapraszali do siebie Rafała, by zacementować swój związek. Ten układ wszystkim się spodobał i trwał przez lata.
Ach, ten zboczony wrzesień...
"Jesteś piękny, gdy dochodzisz"
Seba i Jacek ostatecznie zostali ze sobą. Ale raz na jakiś czas zapraszali do siebie Rafała, by zacementować swój związek. Ten układ wszystkim się spodobał i trwał przez lata.
Ach, ten zboczony wrzesień...
***
"Jesteś piękny, gdy dochodzisz"
gejowska nowela erotyczna
Peter trafia do redakcji męskiego czasopisma "Healthy Male". Tam poznaje super przystojnego i charyzmatycznego Damiana - redaktora naczelnego - w którym wszyscy się podkochują. W tym także najbliższy kolega Petera - Alan. Już pierwszego dnia przed młodym redaktorem rysują się kuszące perspektywy. Kto wygra wyścig o serce Damiana?
#romantyczne #trójąkt #anal #siłownia #mięśnie
Format: ebook (mobi, epub) oraz druk
38 stron A5 = ok. 40 minut czystej ekstazy czytania z WIELKIM finałem
choć raz coś takiego przeżyć w realu :)
OdpowiedzUsuńDla pocieszenia dodam, że dla umysłu realistycznie opowiedziane historie są tak samo prawdziwe, jak autentyczne (reaguje b. podobnie) :)
UsuńTo są moje klimaty, wojsko i te sprawy, nie ukrywam, zwaliłem do tego 3-4 razy i jestem wdzięczny tej stronie zarówno za to jak i za psy kaprala bazalta
OdpowiedzUsuńMam nadzieję na kolejne o tematyce wojskowej
Kilka pomysłów jest, więc zacierajmy... ręce :)
UsuńI nie tylko ręce..
OdpowiedzUsuńUwielbiam sie jebac w trojkacie
OdpowiedzUsuńMoje potrzeby nie są aż tak wygórowane lubię troszkę z dystansem pochdzić do tematu. Ale gratuluje pomysłu i serdecznie pozdrawiam
OdpowiedzUsuńSpoko opowiadanie, warto dodać że wielu żołnierzy ma obrzezane pały zwłaszcza ci którzy uczestniczą w misjach :)
OdpowiedzUsuń