Agresja policji może być powstrzymana tylko jedną siłą - ostatecznym, zezwierzęconym pożądaniem. Krótkie i brutalne opowiadanie dla Czytelników o mocnych nerwach.
Bartka zwinęli podczas protestów.
Na komendę trafił już z paroma guzami na ciele. A trzeba dodać, że był szczupłym, delikatnym dziewiętnastolatkiem. W konfrontacji z trzema rosłymi policjantami w radiowozie nie miał więc szans. Nawet nie próbował się wyrywać. Po prostu zbierał ciosy i próbował wytrzymać ból.
Do pokoju przesłuchań prowadziło go korytarzem trzech funkcjonariuszy.
Dwóch aspirantów - jeden łysy prymityw z ewidentnie stadionowym rodowodem, drugi krótko ścięty rudzielec z wypisaną świętojebliwością na ryju - obaj pod przewodnictwem komisarza Marka S., lat 43, lekko podsuszonego bruneta w średnim wieku, prywatnie męża i ojca trzech córek.
Rzucili chłopaka na podłogę i skuli kajdankami, po czym zamknęli pokój do środka.
Aspiranci stanęli grzecznie pod ścianą, czekając na rozkazy.
Komisarz Marek jednym sprawnym ruchem zamachnął się - rozwinęła się teleskopowa pała. Drugim sprawnym ruchem uderzył nią chłopaka w brzuch. Ten zwinął się.
- Wiecie, jak rozmnażają się pedały? - zapytał funkcjonariusz.
Aspiranci w niewiedzy wzruszyli tylko ramionami.
- Przez indoktrynację - odparł ponurym tonem, a aspiranci prychnęli śmiechem.
Marek kucnął przy chłopaku i przyjrzał się jego obitej twarzy.
- A ostatnio trochę za dużo tej indoktrynacji na ulicach mojego miasta - dodał.
Bartek splunął krwią na podłogę:
- Czemu 40% policjantów bije żony?
Komisarz Marek zmrużył oczy w złości, spodziewając się uszczypliwej puenty.
- Bo komendant w czasie pandemii kazał im popracować w domu - odpowiedział chłopak.
Komisarz obszedł go, odpiął mu kajdanki, po czym przyłożył pałę do gardła i zaczął go nią podduszać.
- Powiem ci coś. To nie kawał. Lubimy bić. Może niekoniecznie żony. Ale cioty już tak - komisarz zbliżył usta do jego ucha, by wygłosić złowrogą tyradę: - Zabierzemy cię do piwnicy na dołek. Niejeden pedałek tam już zmiękł po protestach. Jak tak lubisz pały, to ci się spodoba.
- Komisarzu - wtrącił się łysol. - On chyba ma coś w spodniach.
Spojrzeli na spodnie Bartka. Coś dużego i twardego próbowało się ułożyć w jego kieszeni.
- Jak go kurwa przeszukaliście? - warknął Marek.
Łysy schylił się i wsadził chłopakowi rękę do kieszeni:
- Nie, on ma to... w gaciach...
- Zostaw go, matole... - odezwał się rudy. - Nie widzisz, że...
- To chuj! - łysy ścisnął dłoń na podejrzanie twardym obiekcie.
- Pierdolisz? Taki duży? - spytał rudy.
Komisarz Marek przewrócił oczami i westchnął w nerwach:
- Idioci. Żaden chuj nie jest taki duży. Przemycił tu pałę. Ściągać mu gacie.
Aspiranci niepewnie spojrzeli sobie w oczy, po czym łysy rozpiął Bartkowi rozporek i zdecydowanym ruchem ściągnął spodnie chłopaka wraz z bokserkami.
Wystrzeliła potężna, twarda, sprężysta pyta. Spasiona i sprośna do szaleństwa. Prosząca się o konkretną polerkę. Rozmiar godny bogów. Tak gotowa do akcji, że aż bryznęła łukiem słonego śluzu na posadzkę.
- Ja pierdole... - rudego zatkało.
- Tak cię zjarało moje gadanie? - spytał Marek.
Wtedy łysy rzucił się do ssania.
- Odjebało ci? - komisarz doznał szoku. Patrzył na to z niedowierzaniem.
Rudy ruszył z interwencją - klęknął obok ogłupiałego kolegi, chwycił go za łeb, odciągnął go i odepchnął w kąt.
- Wypierdalaj - krzyknął. - Nie możesz ssać tego wielkiego... cudownego... - zapatrzył się na pulsujący organ Bartka - ... zajebistego kutasa... sam - po czym też rzucił się do ssania.
Łysy przetarł usta i śmiał się. Był w amoku, a w jego rozszerzonych źrenicach tlił się niekontrolowany, gejowski obłęd - tak jak u rudego, który także stracił poczucie rzeczywistości.
Komisarz Marek odskoczył od nich w furii, rzucając ciężkimi wiąchami wyzwisk.
- To się skończy wyjebaniem was stąd - chwycił za kieszeń, by znaleźć klucz i wyjść z pokoju, ale aspiranci obezwładnili go w szale i przykuli jego własnymi kajdankami do stołu.
A następnie padli przed Bartkiem i ssali mu jednocześnie - otaczając jego spektakularną pałę kultem śliny i rozpalonymi, głodnymi ustami, które gwałciły chłopaka oraz intensywnie go stymulowały.
Bartek jęczał z rozkoszy - sycąc swoje oczy widokiem dwóch policjantów, którzy bili się językami o jego wyrośniętego, frywolnego drągala. Śliniły się te psy w odpowiedzi na ten organ cudnej urody - przyprawiając go o lśnienie i spływającą pianę.
Komisarz płonął z wściekłości, próbował wyrywać się i nieustannie obrzucał ich kolejnymi wyzwiskami oraz groźbami. Ale oni zdawali się kompletnie nie robić sobie z tego nic - oddawali się nadal tej tęgiej, spoconej rozpuście.
Bartek tymczasem uśmiechał się złowieszczo:
- Grzeczne pieski, grzeczne - szeptał, upojony tym słodkim zwrotem akcji. Po czym spojrzał komisarzowi głęboko w oczy, z pełnym spokojem: - Już widzisz, co z głodnymi kundlami robi dobra kiełbasa.
Jego zgrabna, soczyście polerowana dzida dostarczała mu porażającej ilości rozkoszy - która niczym pioruny raz po raz uderzała go w najczulszy nerw penisa.
- Nie wiesz, z kim zadarłeś - warknął Marek.
- Wiem - odparł Bartek. - Z kimś, komu geje wyjątkowo się podobają.
- Co ty pierdolisz?
Bartek kazał rozebrać się aspirantom - co uczynili bez wahania. A następnie kazał rudemu przygotować tyłek łysego - napluć na jego dziurę oraz łapczywie ją wylizać i wycałować. Rudy posłuchał z ochotą. Po czym dostał rozkaz, by dobrze naoliwić pałę Bartka.
Gdy sprzęt był już odpowiednio nawilżony, a dziura łysola ociekała gotowością do zerżnięcia, chłopak bez wahania wszedł w niego i zaczął ostro go posuwać. W powietrzy rozległ się rytm soczystych plaśnięć wielkich jaj o rozwartą pupę. Funkcjonariusz jękami i stękami oznajmiał światu swoją dogłębną rozkosz analną. Chłopak ubijał w tym psie świeżą ślinę i śluz, które bryzgały między jego umięśnionymi pośladami.
- Pierdolę o tym - kontynuował - że miesiąc temu brutalnie pobiłeś Antka, jednego z moich kolegów, którzy pokojowo protestowali w centrum.
- Wiele ciot trzeba było ostatnio nauczyć szacunku - odparł funkcjonariusz.
Łysol wił się z bólu i rozkoszy. Czuł się cudownie, że został rozdziewiczony na oczach wszystkich tak silnym, solidnym smokiem. Wyginał się w łuk i syczał - starając się maksymalnie otworzyć i oddać.
Chłopak nagle wyciągnął pytę z dupy łysego i kazał znów ją wylizać rudemu, co też funkcjonariusz uczynił bez zastanowienia i z wielkim, wręcz animalnym oddaniem.
Komisarz Marek patrzył na to z obrzydzeniem, ale jednak patrzył. Ciekawość w nim zwyciężała.
- Smakuje mu - odparł Bartek. - Tobie też powinno.
Komisarz szarpnął się, aż stół się przesunął.
- Waruj - odpadł Bartek. - Mamy jeszcze parę rzeczy do omówienia.
Chwycił łeb psa i nabił go na swój pal aż po jaja, po czym zaczął pompować w niego spermę. Rudy czerep zaczął się dusić, a nasienie zaczęło wyciekać mu kącikami ust.
- Spijaj ładnie, wszystko dla ciebie - nakazał chłopak. - Do ostatniej kropelki.
I gdy nafaszerował już rudego spermą po uszy, odepchnął go jak zużytą kurtyzanę. Upadł na podłogę. Był czerwony na ryju, ledwo dyszał, kaszlał. Z jego ust bryzgały wachlarze nasienia.
Wtedy łysol doskoczył do gnata i oddał się jego zajadłemu polerowaniu.
- Jeszcze mógłbym ci chuju wybaczyć zaczepki skierowane do mojego kolegi ze stowarzyszenia - mówił dalej Bartek. - Trochę gorzej szłoby mi to wybaczanie, jeśli chodzi o to, jak metalową pałą lałeś nas na Marszu Równości. Ale na pewno nie wybaczę ci, kurwo, jednego.
Komisarz Marek zagryzał zęby i patrzył w kąt pomieszczenia. Czerwień wściekłości pulsowała na jego twarzy. Nie mówił nic.
- Pamiętasz tamtego chłopaka, którego schwytałeś na placu w parku po protestach? Tego, którego wraz z obecnymi tutaj kumplami pobiliście w suce, a potem wywieźliście do lasu pod miastem. Chłopak ledwo przeżył mroźną noc. Wrócił bez butów do domu.
Marek nie mówił nic. Leżał i dyszał. Rudy wciąż pluł spermą, a łysy chyba w ogóle był głuchy na to, co się działo - pogrążył się całkowicie w szale ssania.
- To był mój chłopak, skurwysynu - dodał Bartek. - A to... - zaczął ładować olbrzymią porcję spermy na twarz uradowanego łysola - ... jest moja zemsta.
Łysol ochoczo spijał wszystko, czym strzelał ten potężny pręt. A miał co spijać. Rzeka nabiału zalała mu klatę i podłogę dookoła.
Komisarz Marek nie krył zaskoczenia.
- Tak duże kalibry potrafią strzelać wiele razy - dodał Bartek. - Mam tego w jajach jeszcze kilka basenów. I utopię was dziś w nich. Chcę, byście poczuli dziś prawdziwe, pedalskie upodlenie.
Tak też zbliżyli się do gwoździa programu przedstawienia. Pierwsze wytryski Bartka były przygotowaniem do ostatecznej zemsty, którą planował. Rozpustna atmosfera ostrego zcwelenia wisiała w gęstym powietrzu ciasnego pokoju - pokrywając ciała mężczyzn skroplonym pożądaniem.
Bartek kazał aspirantom położyć komisarza Marka na stole, rozebrać go i skrępować. Szarpał się, wił, ale to nic nie dawało. Aspiranci wykazali się większą siłą i zwinnością.
Ciało ten funkcjonariusz miał całkiem dobrze zbudowane, ale bardzo mały kutas psuł efekt.
- Lubisz używać pały, choć własnej praktycznie nie masz - stwierdził chłopak. - Czas zobaczyć, jak sam radzisz sobie z większymi rozmiarami.
Na rozkaz Bartka aspiranci zaczęli tłuc komisarza swoimi twardymi, prężnymi fiutami po pysku. Ten darł się, przeklinał - ale oni z uśmiechem na ustach kontynuowali ostry łomot i czerpali z niego niepojęte dawki rozkoszy.
Wtedy Bartek wszedł między nogi komisarza i bez pytania czy ostrzeżenia wsunął między jego poślady swojego majestatycznego donga. Marek wył z bólu, wrzeszczał, czerwienił się i wygrażał - jednak chłopak bez najmniejszego oporu pierdolił go jak darmową dziwkę.
- Piękny, słodki otworek - pochwalił młody. - Im bardziej się wkurwiasz, tym przyjemniej się zaciska.
Przyspieszył chędożenie, zapuszczając się coraz głębiej w komendanta - i coraz szerzej rozjebując jego wąską dziurę. W pewnym momencie przestała ona walczyć - zwieracze rozwarły się, skapitulowały i wpuściły chłopaka jeszcze głębiej do wnętrza. Chłopak śmiał się i jebał radośnie, a chwilę później znów zaczął tryskać.
Komendant czuł w dupie ciepłe, pulsujące bryzgi gejowskiego nasienia.
- O tak... Teraz moje plemniki wnikną głęboko w twoje ciało... w twoją krew, z ten ciasny, głupi móżdżek. I zapłodnią każdą twoją komórkę. Za moment będziesz miał mnie już wszędzie. Staniemy się jednością.
Aspiranci tak mocno lali go po ryju, że był czerwony i obity. Słabł.
Komisarz wyprężył ciało, zaczął jęczeć - ni to z bólu, ni to z rozkoszy. Zachodziły w nim dziwne reakcje biochemiczne - buzowały skrajne emocje, pieniły się zakazane pożądania.
I nagle nabrał nowej witalności, otworzył gębę i zaczął ssać aspirantom. Dławił się raz jednym kutasem, raz drugim - by za moment dać się wyrżnąć w mordę dwoma naraz. Bartek nadal posuwał go - brodząc penisem we własnym nasieniu, mieszając w nim i pieniąc je. Wbijał swoje wytryski jeszcze głębiej i zatykał mu dupsko - żeby mieć pewność, że nic nie wycieknie. I wchłonie się jak najwięcej.
- Jesteś zaskakująco dobrą ciotą - powiedział Bartek. - Dałeś się tak pięknie scwelić, że aż mnie wzruszyłeś. Co na to twoja żona? Co rodzina? Znajomi?
Marek ssał. Był pogrążony w szaleństwie tej orgii. Przyjmował wytryski aspirantów głęboko do gardła, a gdy już nie mieściły mu się w paszczy - brał je dzielnie na twarz i szyję, oblizując się łapczywie.
Bartek wiedział, że ma już nad nim kontrolę. Że skaził go pięknym, homoseksualnym pożądaniem. Kazał go uwolnić, po czym chwycił go za włosy, wsadził mu w pysk pulsującego jeszcze drapieżnika, a następnie zaczął masturbować się prędko jego głową.
Marek ssał w pozycji na pieska, wypinając ochoczo dupę - więc aspiranci skorzystali z okazji, zaszli go od tyłu i zaczęli znakomicie zapinać na spółkę. Podobała im się ta męska współpraca - w pewnym momencie nawet przybili sobie piątkę i ruchali dalej.
Chłopak czuł, że zbliża się kolejny wielki raz - i wtedy odciągnął łeb komisarza od łona, wyciągnął walenia i spuścił się obficie na podłogę.
Następnie przycisnął głowę policjanta do kałuży spermy i nakazał zlizywać. Komisarz chłeptał chętnie, miotał językiem po jeziorze nabiału, siorbał go i pasł się nim - jednocześnie będąc przepięknie jebanym przez swoich aspirantów.
Gdy zapełnili jego dupę ładunkami nasienia, w końcu sam komendant z wrażenia trysnął grubo pod siebie - uwalniając ogromne ilości policyjnego nasienia na podłogę. Połączyło się ono z jeziorem nasienia Bartka. Komendant spijał je, jęczał i płakał. Jego łzy kapały do nasiennego stawu.
Orgazm ten zniszczył jego ego. W krótkiej chwili skundlił go i zdegradował do najniższego poziomu.
Bartek kopnął sukinsyna, aż ten upadł w to bezkresne bajoro śmietany - nagi, drżący, zmęczony, zbity pies. Poniżony w najbardziej dotkliwy sposób, sprowadzony do parteru, spedalony i zbezczeszczony.
- Nie zadziera się z pedałami - dorzucił na koniec Bartek.
***
Bartek wyszedł przed komendę. Słońce wyszło zza chmur i oślepiło go. Założył ciemne okulary, po czym przetarł usta. Na rękawie została jeszcze plamka krwi.
Chwycił za komórkę:
- Już po, kochanie. Zgrałeś monitoring?
- Tak, nagrało się wszystko bardzo dokładnie. W HD. Piękna akcja, Słonko. Aż byłem zazdrosny.
- Spokojnie, zaraz będę w domu i ci to wynagrodzę. Póki co najważniejsze, że nam się udało. Udało się! W końcu dostali za swoje. I mamy to na taśmie.
- Co teraz z tym zrobimy?
- Hm... Co tylko zechcemy... - uśmiechnął się i ruszył w stronę domu.
***
"Jesteś piękny, gdy dochodzisz"
gejowska nowela erotyczna
Peter trafia do redakcji męskiego czasopisma "Healthy Male". Tam poznaje super przystojnego i charyzmatycznego Damiana - redaktora naczelnego - w którym wszyscy się podkochują. W tym także najbliższy kolega Petera - Alan. Już pierwszego dnia przed młodym redaktorem rysują się kuszące perspektywy. Kto wygra wyścig o serce Damiana?
#romantyczne #trójąkt #anal #siłownia #mięśnie
Format: ebook (mobi, epub) oraz druk
38 stron A5 = ok. 40 minut czystej ekstazy czytania z WIELKIM finałem
Wykurwiste opowiadanie :D
OdpowiedzUsuńHehe, dzięki ;) :*
UsuńZajebiste! Proszę więcej takich ^^
OdpowiedzUsuńCieszę się niezmiernie :) Nie sądziłem, że tak się spodobają wulgarne klimaty :)
UsuńA widzisz, bardzo się podoba! Może udałoby Ci się napisać coś ze scenerią poprawczaka? Proszę ^^
UsuńMi się podobają opowiadania, gdzie kutasy są ogromne jak tu, mostrualne plus wielkie umięśnione cielska. Nawet nienaturalnie duzi faceci ponad 2 metry. Takie muscle growth, gdzie bryzga nabiał a faceci się w nim tarzają. Gdzie są samczy, wielcy, jurni, potężnie zbudowani i obrośnięci męskim grubym włosiem. Woof !
OdpowiedzUsuńPiszę opowiadanie, które prześlę niedługo Grande Fiutomerze. Coś jak wspomnienie.Że się obudziłem jako wielki ponad 2 metrowy koleś, bosko umięśniony, pięknie męsko owłosiony i z wielgachnym dongiem. I że się okazało że najlepszy kumpel też tak ma. My początkowo jako hetero. A trzeci mały gej wielkim busem (bo tylko tam mieścimy się) wywozi nas na odludzie, na rancho w środku lasu, gdzie zaczyna się zabawa. Gdzie odkrywamy siebie na nowo. A później trzeci mały koleś, spojony naszym nabiałem również rozrasta się monstrualnie. I zależy jak mi pójdzie, może będzie dalszy ciąg.
Usuńshit! też tak chce! to chyba najepsze co mapisałeď do tej pory
OdpowiedzUsuńmoże być
OdpowiedzUsuńZajebiste
OdpowiedzUsuńZajebiste. Dzieki!
OdpowiedzUsuń