Dał im się nacieszyć swoją męskością


Gdy rozpalone usta Tymka i Marcina złączyły się w łapczywym, pospiesznym pocałunku – pomiędzy nie, bez uprzedzenia, wsunął się lubieżnie długi, piękny penis Romana...

Szukając tam obiecanego mu świeżego źródła rozkoszy, wśliznął się, wszedł brutalnie w ich miłość. 

A oni go przyjęli.

Uczcił ten ekscytujący widok głębokim machem papierosa.

Penis jego, otoczony teraz miękkimi, gościnnymi wargami, majestatycznie stwardniał i zalśnił słodką ich śliną.

Niewinny buziak kochanków harmonijnie przestroił się tym samym w ciepły seks oralny z nowym kolegą.

Gwałtowna namiętność, jaką obdarzali się przy całowaniu, gładko przelewała się teraz na dumny organ Romana – dostarczając mu głębokich, homoerotycznych wrażeń.

Wsuwając między nich swojego rozszerzającego się ku postawie penisa, oddalał ich usta od siebie, by za chwilę znów je zbliżyć podczas fazy wycofania z objęcia.

Pozwalał im jednocześnie ośliniać się na całej swojej podniecającej długości, nacierać swój nadęty instrument i ładować go wielkimi porcjami zadowolenia.

Uśmiechał się, czując, jak cieknąca ślina łaskocze go w jądra.

Giętkość języków Tymka i Marcina – w niecierpliwym poszukiwaniu najczulszych punktów tego pysznego prącia – polerowała i nabłyszczała każde jego śliskie zagłębienie, obdarowując je ciepłym łaskotaniem.

Dzielili się tym dorodnym okazem sprawiedliwie - stymulując go na zmianę.

Wszystkie te liźnięcia, pocałunki i ssania intensyfikowały sprawnie to pierwsze gejowskie doświadczenia Romana.

Oceniał je jako wydajne, głębokie i pełne.

Udzielał im więc dalszego przyzwolenia na tą wyuzdaną celebrację swoich fantastycznych męskich walorów cielesnych.

Będąc jednocześnie oszołomionym tą transfuzją gejowskiej miłości, powoli oswajał się z nowym uczuciem dwustronnego ocierania.

Poczuł już w pełni, że warto oddawać swoje ciało gejom.

Zauważył bowiem w tych rozmarzonych, wbitych w jego spinające się mięśnie spojrzeniach więcej uwielbienia i podziwu, niż kiedykolwiek ujrzał w oczach jakiejkolwiek kobiety, którą ruchał.

Dlatego też tak chętnie oddawał teraz swój przepastny drąg na pastwę tej lawiny pieszczot, którą bez litości spuszczali na niego swoimi ustami.

Obserwowali bacznie, jak syci się ich gejowskim uwielbieniem a na powierzchni jego kutasa rysują się i wytężają pulsujące bazgroły żylne – co oznajmiało, że nabrzmiewał on już najczystszym zadowoleniem.

Czas strzelać chłopaki – oznajmił, zaciągnął się jeszcze papierosem, wziął łyk piwa, po czym złapał ich za głowy, przycisnął je do siebie i w pełnym skupieniu zagęścił swe ruchy, by wczuć się lepiej w nadciągający orgazm. 

Widząc jego ambicje, podwoili swoje oralne wysiłki, a Roman tym samym gwałtownie wyszedł poza skalę rozkoszy, jaką znał do tej pory.

Była to rozkosz irracjonalna, niedopuszczalna i rewolucyjna.

Wjechała ona z głośną furią w jego soczyste umięśnienie i kumulowała się w drgającej ciszy preludium jego wielkiego szczytowania.

Rozsmakował się w tym sążnistym, samodzielnie potęgującym się napięciu, chcąc jak najdłużej zatrzymać w sobie jego kleistą słodycz.

I trochę też wstydził się trysnąć ten pierwszy raz w objęciach męskich ust.

Spiął więc wszystkie swoje mięśnie, rycząc i próbując z całej siły zatrzymać w sobie ten narastający dziko i bez kontroli kapitał orgazmu.

Ale rozkosz okazała się tysiąckroć silniejsza, niż cała jego monumentalna, latami ćwiczona muskulatura.

Przeczuwając moc tej przyjemności i brak szans na wygraną, na zahamowanie jej – odpuścił, rozluźnił mięśnie i zaczęło się...

Począł rozładowywać się na ślepo, bez skrępowania, gdzie popadnie – na siebie, swoją rosłą klatę i na uśmiechnięte twarze kolegów, skupione na dalszych stymulacjach oralnych.

Strugi nasienia bryzgały w każdym kierunku, a on suwał swojego byka wciąż szybciej i szybciej, nie bacząc, co brudzi i klei dookoła.

Chłopaki z umiłowaniem sprawowali pieczę nad rozkoszą kolegi, wydłużając ją aż do szaleństwa i zlizując z jego pały i z siebie wzajemnie wszelkie produkty uboczne tych skomlących, srogich przyjemności.

Było twardo, gorąco i silnie.

Jego orgazm nie chciał się skończyć – wyciągając z jego gruczołów cały lepki rezerwuar wydzielin.

Kurczliwe, lubieżne swawole ciągnęły się i ciągnęły leniwie, jakby osiągane od niechcenia, przypadkiem, nieprzytomnie – by w końcu zwolnić, wyczerpać swą żywotność i wygasnąć.

– Mieliście rację – wymamrotał drżącym głosem, ledwo przełamując niemoc i ostatkiem sił przyduszając w popielniczce tlącego się peta. - Dziewczyny tak nie potrafią.

Chłopcy mogli wreszcie w spokoju dokończyć swój namiętny pocałunek.

A Roman był wdzięczny losowi, że te szalone, niepokorne gejowskie języki i ich ponadprzeciętna sprawność odkryły przed nim niezwykłe właściwości jego ciała – jego zdolność do przeżywania jeszcze głębszych, psychosomatycznych ekstaz.

Wyszedł a chłopcy, natarci i otępieni heteroseksualną spermą, padli sobie nago w ramiona i rozkochali się w sobie pełnym żarem – by uczcić tę wzniosłą chwilę i rozładować rozliczne napięcia, które odkładały się w ich młodych ciałach przez cały ten czas.

Spenetrowali się wzajemnie tak głęboko, jak tylko pozwalała im na to ich zboczona natura i fizjonomia, po czym wypompowali się na siebie i padli na łóżku, słodko zasypiając w swym ciepłym objęciu.

Autor Fiutomer. Wszelkie prawa zastrzeżone. Nieautoryzowane rozpowszechnianie fragmentów lub całości niniejszego utworu w jakiejkolwiek postaci jest zabronione. Wykonywanie kopii i publikacja tego utworu na jakimkolwiek serwisie internetowym czy innej publikacji bez wiedzy i zgody autora jest naruszeniem praw autorskich i spotka się z reakcją autora. Autor nie ponosi odpowiedzialności za konsekwencje przeczytania niniejszego utworu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ty też podziel się opinią na temat opowiadania!

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

TOP 10 ROKU