Przyjemne poniżenie


- Na pewno chcesz to zrobić? - spytał gruby facet zza biurka. - Wiesz, wielu kolesi rozmyśla się, gdy tylko znajdzie się w szatni.


- Nie mam wyjścia - odparł strapiony Dawid, głęboko wzdychając.

- Nie jesteś typem, który pasuje do tej branży - dodał gruby, wyciągając papierosa z luksusowej skórzanej torby stojącej na biurku. - Jesteś zbyt inteligentny i wrażliwy. A tam czeka cię niezły wycisk. 

- Nie mam pracy, kasy, nic. Zostało mi tylko to. To moja jedyna szansa.

- Podziękuj Bogu kochany, że masz wszelkie predyspozycje fizyczne. I to mocne - gruby zapalił papierosa i wypuścił wirujący kłąb dymu pod niski sufit, wpatrując się w jego aksamitne turbulencje z głębokim rozmarzeniem. - Ale może ci się spodoba - dodał po chwili z nieco sztucznym uśmiechem.

Dawid ścisnął swe ponętne usta i wbił zimny wzrok w podłogę:

- Oby...

***

Podpisał umowę. Wychodząc z biura, raz jeszcze wyciągnął z kieszeni pomięty rachunek i rzucił okiem na kwotę, na którą opiewał: tysiąc dwieście złotych. Kolejne westchnięcie nic nie pomoże. Trzeba tę kasę zdobyć. I to szybko - pomyślał.

- Rozumiem, że jesteś w trudnej sytuacji. Komornik może Ci zająć resztki tego, co masz, lada dzień. Wiem, że Ronald okazał się parszywym, skończonym idiotą, złodziejem i kłamcą. Ale to nie powód, by podejmować taką decyzję - toczył swój monolog Kamil, bliski kolega Dawida.

To był błogi lipcowy wieczór. Pomarańczowe słońce wyciskało z nieba ostatnie rześkie soki, tworząc słodki klimat sprzyjający marzeniom i snowi. Siedzieli w ich ulubionej kafejce, pustej już niemal o tej porze, mając nadzieję, że mrożona kawa, tak upajająco słodka i mleczna, wymyje z nich toksyczną trwogę, jaka się w nich zagnieździła.

- Kamil. Rozumiem twoją troskę - odparł Dawid. - Ale decyzja już zapadła, podpisałem umowę.

- Nie boisz się, że ktoś to zobaczy. Że kiedyś kogoś poznasz i będziesz musiał mu powiedzieć, że robiłeś coś takiego.

- Ronald zniszczył moje życie niemal, to jedyna szansa, że z wyjdę z tego wszystkiego.

Zaczęli wracać do tamtej przykrej historii. Do spotkań Dawida z Ronaldem. Minęły już dwa miesiące, gdy Ronald zniknął z pieniędzmi. A obiecywał tak wiele, tak długo patrzył się maślanymi oczyma na Dawida. Pomyśleć, że to wszystko było kłamstwem, misternie skonstruowanym i chłodno przekalkulowanym.

- Policja się nie odzywała? - spytał Kamil, dopijając ostatni łyk frappe.

- Nie. Ta kasa przepadła na dobre.

- Więc pozostaje mi życzyć ci... dobrej zabawy.

- Dzięki - Dawida aż przeszły ciarki na myśl o jutrze.

***

Ranek okazał się chłodniejszy i orzeźwiający, lecz gdy tylko pierwsze promienie słońca zaczęły prażyć chodniki i ściany domów, stężony żar począł tłoczyć się w przesuszone mury i korytarze.

Dawid wstał, wziął prysznic. Umył się dokładnie, dbając o każdy detal ciała. Ogolił się, usunął wszelkie zbędne owłosienie - tak było w umowie. Upewnił się też, czy ładnie pachnie. W końcu debiut musi być udany, a powtórek raczej nie będzie.

Gdy zjawił się w studiu, nikogo tam nie było prócz Grubego.

- Dobrze, że jesteś wcześniej. Oswoisz się z planem i przygotujesz. Oto klucze.

Skierował go do szatni, gdzie zdjął ubranie i zaczął rozgrzewać mięśnie. Było tam wielkie lustro, w którym mógł się przejrzeć. Napiął swoje masywne piersi, sutki drgnęły a włókna mięśniowe naprężyły się podskórnie.

- Wciąż jestem w formie - powiedział do siebie.

- Widać - odparł jakiś głos po jego prawej. W drzwiach pojawił się młody, wysoki i przystojny mężczyzna. Szatyn o idealnie ułożonej, fantazyjnej fryzurze i skórze jasnej oraz aksamitnej. W jego diabelskim, czarnym spojrzeniu błysnęła jakaś perwersyjna iskra szatańska, jakby w jednej sekundzie dojrzał w Dawidzie niepospolitą szansę na niepohamowaną frajdę.

- Więc to ty jesteś ten nowy... Boisz się?

- Nie - skłamał, choć w jego wnętrzu serce waliło jak oszalałe z przypływu adrenaliny. Choć widział tego faceta pierwszy raz w życiu, wiedział, że już za moment z lubością będzie musiał mieć z nim znacznie bliższy kontakt. Nie bardzo uświadamiał sobie nawet, że jego przejęcie miesza się z odrobiną rodzącej się gdzieś w głębi fascynacji.

- Nie ma czego. Tylko musisz się wyluzować - odparł szatyn, po czym podał mu rękę - Tymoteusz.

- Dawid - odparł, ściskając jego ciepłą, miłą w dotyku dłoń. - Miło poznać.

Wtem do szatni weszło dwóch facetów. Też przystojni, fantastycznie zbudowani, co było widać pomimo tego, że byli jeszcze ubrani.

Dowcipkowali jak kumple przy piwie. Przywitali się z Dawidem, po czym zaczęli się rozbierać. Dawid, nieco zmieszany, rzucił pospieszne spojrzenie na ich wiszące męskości. Pomyślał, że jakoś się uda. Po chwili zjawili się kolejni, przelotnie witali się, rzucali kilka słów, głównie rozmawiali między sobą. Pogrążone w wewnętrznych swoich aferach towarzystwo na uboczu trzymało Dawida. Dlatego westchnął on i poszedł na plan.

Na środku jasnego, urządzonego pospieszne salonu z kilkoma białymi, skórzanymi kanapami stał wielki drewniany stół przykryty miękkim obrusem. Domyślał się, że to tam będzie działa się główna akcja. Plan ten otaczał wieniec rozgrzanych, gotowych kamer, które swymi obojętnymi obiektywami będą starać się uchwycić każdy gest, każde spojrzenie i napięcie mięśnia. Mikrofony prężyły się obok nich, wykazując chęć wchłonięcia każdego jęku i mruknięcia. Już niebawem te urządzenia zapełnią się gigabajtami odważnych aktów, emocjonalnych przypływów i uniesień.

- Masz tu coś na rozluźnienie - gruby mężczyzna podał Dawidowi tabletkę oraz kubek z ciepłą wodą.

- Co to?

- No-spa forte. Rozluźni mięśnie, będzie cię mniej bolało.

Postanowił zaufać mężczyźnie i szybko przełknął gorzką pigułkę.

Tymczasem nadzy, rozochoceni mężczyźni zaczęli jeden po drugim wyłaniać się z półmroku szatni. Byli wyraźnie rozbawieni, rzucali głupimi tekstami, raz po raz wybuchając salwami śmiechu. Część była już wyraźnie gotowa, stali na baczność, czego Dawid nie przeoczył.

- Połóż się na plecach - Tymoteusz polecił Dawidowi. - Pokieruję tobą, będzie okej.

Kamery były już chyba włączone, zresztą Dawidowi było już wszystko jedno. Chciał się skupić na zadaniu. Położył się i poczuł na plecach chłód blatu stołu.

- Ponieś nogi - polecił Tymoteusz, chwytając Dawida za udo i kierując jego nogi ku sufitowi. - Podwiń je i wypnij się - nacisnął jego stopę.

Do Dawida zbliżył się jeden z mężczyzn. Nasmarował się jakimś żelem. Dawid poczuł między pośladkami jego ciepło, twardość jego członka, który napierał mocno, próbując wślizgnąć się sprytnie w jego otwór.

- Rozluźnij się, weź głęboki oddech - polecił kolega. Dawid starał się trzymać tych sugestii, ale chyba nie dawał rady. Wtem poczuł w odbycie ogromny, rozpierający ból.

- Wyciągnij! - krzyknął. Mężczyzna wycofał się. Wzrok wszystkich był skupiony na Dawidzie. - Nie wiem, czy dam rady... - mruknął pod nosem, ale zaraz opamiętał się. Tymoteusz oparł się o stół i wypiął w stronę mężczyzn.

- Dawid, patrz. To proste. Wystarczy wyobrazić sobie, że twoje wnętrze się rozluźnia - odwrócił się do facetów. - Niech któryś spróbuje.



Jeden z facetów wyrwał się nagle z grupy i powtarzał, że musi go dziś spróbować, bo jeszcze nie miał okazji. 

Tymoteusz uśmiechnął się lubieżnie, zamknął oczy i odchylił głowę, gdy tamten gwałtownie wsunął się w jego pośladki i stęknął z ulgą. Reszta buchnęła śmiechem. Dawid też próbował się śmiać, ale nie było to szczere - czuł się wciąż spięty i skrępowany.

- Tymek, ty robisz to od lat, dupodajo - śmiali się aż do łez.

- Spróbuj - powiedział do Dawida a ten postarał się wyobrazić sobie, że jego wnętrze się rozluźnia. W międzyczasie mężczyzna znów spróbował wejść. Tym razem też nie obyło się bez bólu, ale udało się - wsunął swoją dorodną, śliską męskość do jego pupy i poczekał cierpliwie, aż odbytnica, niczym rażony ukwiał, dostosuje się do nowych kształtów i twardości.

- Mogę zaczynać? - spytał.

Dawid spojrzał przed siebie. Między swoimi rozchylonymi nogami zobaczył wspaniale wyrzeźbiony tors będący w istocie porażającą zmysły esencją dzikiej męskości. Ten widok podniecił go.

- Tak - odparł.

- Akcja! - usłyszał gdzieś w oddali głos grubego.

Mężczyzna zaczął sunąć swym potężnym jak na gatunek ludzki prąciem. Dawid spodziewał się doznać jakiś przyjemności, lecz rozczarował się - czuł, jakby coś sztucznego próbowało wedrzeć się tylnym wejściem do jego ciała. Nie umiał czerpać z tego przyjemności.

- Zrób to, co ja - odezwał się Tymoteusz. - Zamknij oczy i odchyl głowę, w pełni skup się na tym odczuciu. Musisz się rozgrzać.



Twarz Dawida była otoczona gęstą baterią wielkich, mokrych kutasów, długość których przemierzały zaciśnięte dłonie - na zmianę marszcząc je i rozciągając jeszcze bardziej - z sykiem i jękiem.

Przez moment zastanawiał się, co tu robi, że nie pasuje do tego miejsca, że chce to jak najszybciej mieć za sobą.

- Naucz się czerpać z tego rozkosz - usłyszał głos nowego kolegi.

Dawid zamknął oczy i odchylił głowę. W tle tliły się jakieś rozmowy, ciche śmiechy i stękania. Odciął się od nich. Nagle usłyszał, że ten wspaniały mężczyzna, który operował między jego nogami, zaczął silniej sapać i jęczeć. Wyciągnął pospiesznie swoją męskość. Dawid poczuł na udzie oraz brzuchu kilka ciepłych kropel, które łaskocząco zaczęły spływać bokami. \

Mężczyźni mu pogratulowali.

Dawid uśmiechnął się, lecz nim dotarło do niego, co się stało, natychmiast między jego pośladkami zawitał ktoś nowy. Ten był zdaje się trochę chudszy, ale dłuższy. Wtargnął w jego dziurę elegancko i sprężyście niczym silny wąż. Wciąż nie było to przyjemne, ale przynajmniej już tak nie bolało. Dawid odleciał myślami gdzieś daleko. Pomyślał, że jak to wszystko się skończy, to pójdzie na dużą, dobrą kawę. To będzie nagroda za ten dzień.

Tymczasem kolejny mężczyzna zaczął jęczeć a na brzuchu Dawida pojawiła się kolejna ciepła, gęsta kałuża nasienia. Jedna kropla uderzyła go nawet w pierś.




Potem wszedł w niego kolejny mężczyzna, i kolejny, i kolejny. Przestał ich liczyć.

Jego klatka piersiowa, ramiona, brzuch, uda - wszystko opływało ziębnącym, gęstym nasieniem, które parowało charakterystycznym cierpkim zapachem. Wokół niego rozbrzmiewało jakieś zamieszanie, dotykali go, klepali po wypiętym tyłku, ale on wciąż miał zamknięte oczy i czekał na koniec. Nie podejrzewał, że kolejny mężczyzna, który się w nim znajdzie, będzie inny. Już po pierwszym szturchnięciu Dawid poczuł, że ma od czynienia z wyjątkowym kutasem - krótszym, niż jego bracia, ale za to grubszym i podwiniętym ku górze - jakby wznosił modły. To nietypowe acz nęcące ukształtowanie sprawiło, że Dawida przeszły po ciele gorące ciarki ekscytacji. Ta ekscytacja dramatycznie pogłębiała się z każdym ruchem, jakby kutas gościa odkrył w nim nową, ukrytą w nim do tej pory mechanikę rozkoszy - trafił na jakiś tajemniczy, newralgiczny punkt połączony z samym jego sercem. Zrobiło mu się miło i przytulnie, a ciepła, słodka przyjemność rozlała się w jego wnętrzu - począwszy od miednicy w kierunku klatki piersiowej i ramion.

- W końcu załapałeś - szepnął mu do ucha Tymoteusz.

Dawid tylko uśmiechnął się i postanowił otworzyć w sobie tę zamkniętą do tej pory bramę wprost na kłębiące się pod nią lawiny rozkoszy. Gdzieś tam, u podstawy jego rdzenia, zaczęło się silnie namnażać - niczym kolonia szalonych bakterii - rojowisko dziwnych, rozbrykanych emocji i wrażeń cielesnych - zupełnie nieznanych młodemu, niedoświadczonemu Dawidowi. Nie mógł pojąć, jak to możliwe, że jego ciało tak szybko poddaje się tym morderczym penetracjom i dostosowuje się do nich tak, by czerpać z nich możliwie największą rozkosz - mnożyć ekstazy, rozsiewać je i zbierać ich fantastyczne plony. Dawid postanowił wypiąć się jeszcze bardziej i wtem poczuł, jakby naprężony, silnie pracujący penis gościa uderzał go w samo jądro jego jestestwa - co okazało się doświadczeniem tak potężnym, pierwotnym, głębokim, że aż wstrząsnęło nim do szpiku kości. Penis Dawida nie czekał na dodatkowe zachęty - wytężył się, spiął i począł pluć gęstymi serpentynami nasienia, jakby zakrztusił się nadmiarem rozkoszy i tych szatańskich doznań. Dawid otworzył oczy, by przez chwilę nacieszyć się tym zdumiewającym widokiem samoistnego orgazmu, tą majestatyczną erupcją męskości. I podziwiać siłę, z jaką orgazm miotał jego uległym ciałem. Klata między jego nogami błyszczała od potu i nasienia, dumie wytężała się i sapała. Dla Dawida objawiło się to jako doświadczenie niemal mistyczne, pełnie niewypowiedzianego uroku, męskiego majestatu i przyjemnego aromatu tych nagich, spoconych, męskich ciał. Spojrzał w górę, by przyjrzeć się tańczącym na twarzy mężczyzny naprężeniom, które zwiastowały nadchodzący dramatyczny w przebiegu orgazm - nadludzką siłę, ściągniętą tutaj jakby z innego wymiaru, która lada moment objawi się potężną, bezwstydną eksplozją naturalnej, prawdziwej frywolności.

Wtem Dawid rozpoznał tę twarz - te brwi i nos, te oczy zdradzieckie i nikczemne, które tak bardzo wbiły mu się w pamięć.

- Ronald... - szepnął pod nosem, gdy nagle kutas intruza wysunął się niespodziewanie z jego pupy i trysnął  obficie ciepłą fontanną na Dawida - krasząc gęsto jego twarz, szyję i klatkę nektarem, raz po raz plując świeżym, białym deszczem. Miliony kropel tego słodkiego nasienia padło na zaskoczoną, zniesmaczoną i przerażoną twarz Dawida. Ronald ryczał jak ranny niedźwiedź, z potęgą i siłą masturbując się nad przerażonym chłopakiem. Inni zamilkli i z nabożnością czerpali z tego niezwykłego momentu siłę i radość, która emanowała na całe pomieszczenie.



- To był piękny wytrysk - odezwał się gruby mężczyzna gdzieś spoza kadru. - Dawno tutaj takiego nie było - zaczął bić brawo a reszta facetów podążyła za nim.

Klepali Ronalda po ramionach, gdy ten dochodził do siebie po niebywale silnym szczytowaniu. Niektórzy chłopcy okazali się bardzo pomocni i z szacunkiem zlizali z jego tęgiej pały wiszące wstążki pysznej i kuszącej spermy.

Gruby odliczył tysiąc pięćset złotych z kupki pieniędzy, która leżała na jego biurku, i przysunął banknoty w stronę Dawida.

- Przelicz, czy się zgadza - poprosił, po czym zajrzał do swej torby w poszukiwaniu kolejnego papierosa.

Dawid z milczeniu przeliczył kwotę, podziękował, wstał i udał się w stronę wyjścia.

- Może będziesz chciał to powtórzyć w przyszłym tygodniu? - spytał gruby, racząc się świeżym toksycznym dymem, który uwolnił się z jego ust.

Wtem w progu biura pojawił się Ronald z dzikim uśmiechem na twarzy. Dawid odwrócił się do grubego na pożegnanie:

- Być może... - wyminął Ronalda i wyszedł.

Autor Fiutomer. Wszelkie prawa zastrzeżone. Nieautoryzowane rozpowszechnianie fragmentów lub całości niniejszego utworu w jakiejkolwiek postaci jest zabronione. Wykonywanie kopii i publikacja tego utworu na jakimkolwiek serwisie internetowym czy innej publikacji bez wiedzy i zgody autora jest naruszeniem praw autorskich i spotka się z reakcją autora. Autor nie ponosi odpowiedzialności za konsekwencje przeczytania niniejszego utworu.

4 komentarze:

Ty też podziel się opinią na temat opowiadania!

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

TOP 10 ROKU